Rozdział Siódmy

679 40 1
                                    

-Ucieczka, a teraz kilka dni wolnego?! NamJoon, czy ty sam siebie słyszysz? - usłyszałem naprawdę bardzo wyraźnie od menadżera. Niamal krzyczał, obracając z nerwów w swoim foletu.  Długopis, który trzymał w palcach, chyba tylko cudne był jeszcze w jednym kawałku.

A przecież chciałem dobrze.

Każdy zasługuje na przerwę. Tak jak ostatnio wspomniałem Tae o tym, że zapytam o parę dni wolnego dla zespołu tak też postanowiłem zrobić. Z rana odprowadziłem MinMin do pracy, a ponieważ zaspaliśmy, miała na sobie ubrania Jimina. Całe szczęście wyglądała w nich dobrze, nie chciałem jej dokładać przecież zmartwień. W każdym razie, gdy tylko pożegnałem się z dziewczyną, ruszyłem w drogę powrotną do dormu, a stamtąd do Big Hitu.

Byłem uprzejmy, naprawdę mój ton ociekał wyraźną prośbą. Jak widać jednak nie wszyscy są pozytywnie nastawieni z rana, tak jak na przykład Sejin dzisiaj.

-Nie chcę wolnego dla siebie! Chłopaki ciężko pracują, są wykończeni! - podniosłem lekko głos, mając dość tego, że za mój wyskok teraz miał odpowiadać cały zespół.
-Nie chcę by znowu tracili przytomność na sali treningowej...

-NamJoon, zaraz pierwsze nagrania. Wiesz, że teraz jest ten najbardziej wymagający okres... - stwierdził starszy. Jakbym nie wiedział do cholery! Cały czas mamy ciężki okres, bo każdy z ekipy na nas liczy. Mamy zdobywać kolejne nagrody, łączyć ludzi i wydawać kolejne hity. Nikt nawet nas nie zapyta czy tego chcemy!

-Teraz uciekłem ja, dobrze że miałem do kogo. Co jak teraz ucieknie któryś z nich? Co jak znowu któryś się załamie? Kto wtedy z nimi będzie? Nowa horeografia czy ja i reszta? - postanowiłem uderzyć w czuły punkt. Nasze zdrowie.
-By nie zrobili sobie krzywdy, potrzebują odpoczynku... - powiedziałem jeszcze i wstałem z fotela kierując się do wyjścia.

-NamJoon... - zatrzymał mnie mężczyzna - Trzy dni od jutra i widzę was na próbie, jasne?

-Jak uśmiech Hobiego...

🍀🍀🍀

-Więc macie teraz wolne? - zapytała zaskoczona Min, gdy stawiała przedemną kubek z gorącą czekoladą i kawałek ciasta migdałowego. Jako iż cukiernia akurat miała jedynie mnie za klienta, młodsza usiadła naprzeciw.

-Jakimś cudem. - westchnąłem cicho. - Czasami czuję się jak tandetny robot. Wszystko z góry ustalone przez Banga i Sejina, a ja tylko wykonuję rozkazy jak jakaś marionetka.

-To w końcu robot czy marionetka? Joonie, za dużo myślisz... - stwierdziła rozbawiona i wstała by obsłużyć nowego klienta.
-Jedz ciasto, poprawi Ci humor...

Uśmiechnąłem się na jej stwierdzenie. Wystarczyła mi ona by poprawił się mój humor, ciasto było jedynie miłym dodatkiem.

Jako iż w dormie nadal czułem się... dziwnie, postanowiłem tam nawet nie wracać, pisząc jedynie do reszty o dobrej wiadomości. Wolałem czas gdy mogę być sam, spędzić z osobą która próbowała mnie zrozumieć i jako jedyna nie zadawała głupich pytań o moje zachowanie. No i raczyła mnie ciestem, za które zabroniła kategorycznie płacić. Wolałem się nie kłócić i jedynie uśmiechać na każdą donoszoną mi słodkość.

Głupią przyjemność sprzwiało mi oglądanie jak Lee przygotowuje gorące napoje czy podaje te piękne pyszności, które mieniły się kolejno kolorami tęczy. Czułem się tak spokojnie, nawet powiedziałbym naturalnie, w tym prostym otoczeniu.

Co mogło być lepsze od siedzenia w wygodnym fotelu, popijania słodkiego napoju i zajadania ślicznego i pysznego ciasta?

Chyba tylko patrzenie przy tym wszystkim na dziewczynę, której praca sprawiała naprawdę dużą przyjemność.

A ja to miałem na wyciągnięcie ręki!

Nie przeszkadzało mi nawet, gdy wcześniej kilka dziewczyn podeszło do mnie po autograf. Byłem tak zaabsorbowany obserwowaniem MinHae, że nie wiem czy nie podpisałem się z jakimś błędem.

Widocznie dziewczyny tak szczęśliwe ze spotkania idola nawet tego nie sprawdziły, albo nie chciały mi wypominać błędu. Tak czy inaczej szybko się zmyły, pozwalając mi patrzeć na jasną brunetkę.

To samo robiłem teraz, obserwując jak średniej wielkości pudełko wypełnione zostaje różnymi kawałkami ciast, babeczkami i ciastkami.

Miałem wrażenie że zacznę się zaraz ślinić, jeżeli nie odwrócę wzroku. To wszystko wyglądało pysznie. Aż miałem ochotę spróbować wszystkiego.

-Gdy będziesz wracał, zabierzesz trochę reszcie, zgoda? - zapytała stawiając owe pudełko z logiem cukierni na stoliku, nieco z boku od mojej czekolady.

Zamrugałem zaskoczony. Spakowała słodkości dla Bangtanów? Naprawdę miłe z jej strony.

-Nie musiałaś... - powiedziałem nie wiedząc jak jej podziękować. - Ile mam za to zapłacić? Nie chcę byś miała przeze mnie jakieś niepotrzebne wydatki... - zauważyłem, przypominając sobie, że te wszystkie wypieki jednak swoje kosztowały. Wystarczy, że ja nie płacę za siebie. MinHae nawet nie zna tak dobrze chłopaków. To było by nie na miejscu, gdybym tak po prostu przystał na taką propozycję.

-Nie wygłupiaj się. Jako pracownik mogę brać co chcę, bo właścicielem jest mój wuj. Dlatego zabroniłam Ci płacić... - wyjaśniła siadając na swoim wcześniejszym miejscu.
-Masz się tym nie przejmować i zabrać chłopakom to co przygotowałam.

Uśmiechnąłem się szeroko i pokiwałem głową w geście kapitulacji i zgody.

-Zdoda, ale wpadniesz dzisiaj na kolację. - postawiłem i swój warunek, dobrze wiedząc jak Jin podejdzie do małego prezentu od dziewczyny. Gdyby tu teraz był sam by ją zaprosił.

-Uważaj, bo uzalażnisz się od mojej obecności... - zaśmiała się i uniósła kąciki ust, zaraz wstając do klienta, który akurat wszedł do cukierni.

Nie mówiłem, że prawdopodobnie już to zrobiłem. Było zdecydowanie za wcześnie bym przyznał się do tego kiełkującego zauroczenia... Za wcześnie bym podejmował zbyt nachalne kroki.

🍀🍀🍀

-Nie zdążymy... - histeryzował Hobi, gdy nakrywał z Jinem do stołu.

W tym czasie Tae odkurzał po kolei wszystkie pomieszczenia, by nie wyszło że siódemka facetów nie potrafi utrzymać porządku.

Oczywiście nie pracował sam. Z chęcią pomagał mu Jimin, który zakochał się w mufince karmelowej, jednej ze słodkości od MinMin. Z uśmiechem wycierał każdy stolik, komodę a nawet lampy, by nie znalazł się na nich niepotrzebny nam kurz.

-Hyung... Czyje to znowu majtki? - zapytał znajdując parę, mam nadzieję czystych, bokserek za telewizorem.

-Szukałem ich!! - zawołał nasz maknae a mi dosłownie opadły ręce.

Jeżeli tak dalej pójdzie, to zamiast kolacji zjem tych krety... Spokojnie NamJoon, licz do dziesięciu...

Pomyślałem i nawet nie zliczyłem do dwuch gdy rozbrzmiał dzwonek do drzwi.

Spojrzałem po wszystkich i pośpieszyłem ich, samemu idąc by otworzyć drzwi swojej przyjaciółce.

Błagam, niech nikt nie zepsuje tego wieczoru... - poprosiłem w myślach otwierając uśmiechniętej MinHae drzwi.

Wyskok Lidera / Kim NamJoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz