Rozdział Dwudziesty Drugi

531 27 4
                                    

Gdy nastał wieczór, a słońce schowało się za horyzontem wraz ze wszystkimi zasiadłem do przygotowanej przez najstarszego kolacji. Mimo iż naprawdę się starałem, nie potrafiłem odnaleźć się jednak w żadnym z poruszanych tematów, zupełnie jakbym nigdy nie rozmawiał luźno z chłopakami.

Nagle ostatnie pomyłki maknae czy nowa figurka SeokJina w kolekcji stały się zwyczajnie nudne...

Zamiast rozmowy posyłałem więc mordercze spojrzenia jednemu z członków maknae line, który swoim nagłym wtargnięciem do mojego pokoju przerwał jakże przyjemne pieszczoty, jakimi obdarzaliśmy się w czterech ścianach z MinHae.

Gdy jej dłonie wsunięte pod materiał koszulki powoli badały moją klatkę piersiową, ja mocowałem się z zapięciem jej stanika, cały czas smakując jej ust. Ich cudowny, waniliowy smak mącił mi w głowie bardziej niż alkohol, uzależniał bardziej niż adrenalina. Był zakazanym owocem, na który czekałem zdecydowanie za długo. Najzabawniejsze, że gdy oboje nareszcie pozwoliliśmy sobie na ukazanie naszych pragnień, nagle wszystko rozsypało się jak domek z kart...

Jimin zawołał nas na kolację.

Miałem już warknąć na śmiejącego się z Hobim Taehyung, za bycie zdecydowanie za głośno gdy poczułem drobną dłoń na udzie, delikatnie je głaszczącą. Spojrzałem zaskoczony na Lee, która uśmiechnęła się jedynie w odpowiedzi. Widocznie chciała mnie uspokoić, za co byłem jej niezwykle wdzięczny. Jeszcze tego brakowało bym nawrzeszczał na kogoś, za bycie sobą..

-Dziękuję... - szepnąłem nachylając się do jej ucha.

Cała jej twarz momentalnie przybrała czerwony odcień, jakbym właśnie powiedział jej coś sprośnego. A przecież mimo takiej chęci się pilnowałem...

-Nie masz za co... - szepnęła w moją stronę i pociągnęła mnie niżej za rękę, składając delikatnego całusa na moim policzku.

Nie wiem kto aktualnie był bardziej czerwony. Ja, trzymający dłoń w miejscu muśnięcia skóry przez jej wargi, czy dziewczyna zakrywająca usta. Czyżby znowu najpierw robiła, a dopiero potem myślała?

W tym całym zamieszaniu zapomniałem  kompletnie o siedzących z nami przy jednym stole chłopakach, którzy teraz przyglądali nam się dziwnie. Znaczy, JungKook razem z Jinem szeroko się uśmiechali, wyraźnie zadowoleni z obrotu spraw. Reszta jednak miała wypisane na twarzach zaskoczenie i zmieszanie. Jakby nie wiedzieli czego świadkami tak naprawdę byli.

-Jesteście parą? - zapytał wstający nagle od stołu Min, wyraźnie niezadowolony ze sceny jaka odgrywała się na jego oczach. Jego krzesło cofnęło się mocno do tyłu, wywracając i robiąc przy tym niezły huk.

-Nie twój interes Hyung. - powiedziałem twardo. Nawet nie wiem kiedy sam wstałem, MinHae chowając za swoimi plecami. Robiłem to mechanicznie, chcąc za wszelką cenę obronić nie siebie, a ją.

-Teraz to nie mój interes. Ale kiedy my mieliśmy coś na sumieniu to zawsze był to już twój interes. - uderzył dłonią o stół, o mało nie wywracając stojących tam szklanek. Coraz bardziej stresowała mnie ta sytuacja. Mieliśmy tylko zjeść kolację.
-Ty możesz coś przed nami ukrywać. Uciekać i chować się. Kiedy my chcemy wiedzieć co u ciebie, od razu się wściekasz i unikasz tematu jak ognia. Masz nas gdzieś, mimo iż Sam obiecałeś nam dzielić się wszystkim. Szczęściem czy smutkiem. Tyle się zmieniło przez jeden koncert? Namjoon do cholery, my też tu jesteśmy i się martwimy, rozumiesz?

-Tak? Kiedy powiedziałem Ci, w czym problem, zwyczajnie to zignorowałeś. Wolałeś wysnuć dziwną teorię o mojej zmianie przez MinHae, a niżeli spojrzeć na to na spokojnie. - broniłem się. Nie miałem zamiaru pozostać dłużny w słowach. Ja też miałem prawo głosu!
-Kariera, występy i próby mnie męczą, to tak trudno zrozumieć? Chcę normalnie wyjść na spacer trzymając dłoń dziewczyny, chcę pocałować ją w kawiarni albo wyławiać razem drobne z fontanny, uważając by nie dostać mandatu... - zauważyłem, ściskając lekko mniejszą dłoń przyjaciółki w swojej.
-Chcę być normalny, cieszyć się życiem teraz gdy jeszcze jestem młody. Gdy skończę trzydziestkę nie znajdę już kogoś dla siebie, stracę MinMin, bo przecież nie będzie na mnie czekać, aż BTS się skończą...

-Chcesz odejść?-zapytał nieco spokojniej.
-Po tych siedmiu latach chcesz to zakończyć przez chwilową zapaść?

-Ta "zapaść" trwa już kilka miesięcy. - warknąłem, siląc się na spokój. Jak nigdy, miałem ochotę zwyczajnie go uderzyć. Chyba nie pierwszy raz z resztą...
-Nikt nie zwraca uwagi na lidera, bo to ten powinien patrzeć na innych... - parsknąłem cicho i spojrzałem po zaskoczonych chłopakach.
-Wybaczcie, że nie jestem tym idealnym liderem, którego oczekiwaliście...

Po tych słowach ruszyłem do swojej sypialni, ciągnąc delikatnie Lee za sobą.

Potrzebowałem na spokojnie usiąść i pomyśleć, a tylko z nią mogłem być prawdziwym, podłamanym psychicznie NamJoonem...

🍀🍀🍀

-Zawiodłem ich... - mruknąłem cicho, gdy razem z MinHae siedzieliśmy zamknięci w moim pokoju. Klucz do drzwi leżał gdzieś na komodzie, by nie kusić wpuszczaniem kogokolwiek do środka. Tylko nasza dwójka...

Jako iż oboje powoli czuliśmy się w swoim towarzystwie jeszcze swobodniej, miałem okazję leżeć z głową na udach dziewczyny, wówczas gdy ta bawiła się moimi włosami.

Przeczesywała powoli jasne kosmyki, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. W końcu Ona chciała mi pomóc. Szukaliśmy więc razem rozwiązania, które nie zaboli zbytnio żadnej ze stron.

-Joonie,  oni powinni postawić się również na Twoim miejscu. - zauważyła nagle. Odwróciłem lekko głowę by móc patrzeć na jej twarz. Nadal miała lekko różowe policzki.
-Nie wiem jak możesz się czuć, mogę to sobie tylko wyobrazić, ale wiem że jest Ci ciężko. Jak niczego innego, potrzebujesz teraz wsparcia, a nie negowania Twojego zachowania. Skoro Nin nie potrafi tego zrozumieć...

-Min... - poprawiłem ją szybko. Bawiło mnie lekko, że nadal nie pamięta pełnych imion chłopaków.

-Wybacz. Skoro Min nie potrafi tego zrozumieć, to jego problem. Masz prawo dążyć do bycia szczęśliwym. To twoja dycyzja, czy Twoja kariera się tu zakończy, czy będzie trwać... - stwierdziła z lekkim grymasem. Ciekawe co kryje się w jej głowie...

-Nie chcę tego kończyć. Od kiedy pamiętam muzyka była moją pasją, odskocznią od problemów. Pisząc teksty czułem się naprawdę wolny, ale i szczęśliwy. Nikt nie mówił mi jak mam to robić, jak się zachowywać i w jakim stylu prowadzić własne życie. - zauważyłem łapiąc wolną dłoń dziewczyny w swoją. Była tak uroczo mała, chyba nawet mniejsza od Jimina...
-Gdy to wszystko nabrało tępa, wartości jakie wcześniej były świętością, zaczęły się zacierać pod naporem decyzji producenta czy menadżera. To już nie były piosenki z serca, a z wyuczonego schematu...

-Więc co teraz? - przerwała mi.
-Masz zamiar siedzieć w pokoju do czasu, aż znowu Minowi przejdzie? - zaśmiała się sarkastycznie i nachyliła, muskając moje czoło swoimi wargami. Przypomniało mi to pewne urodziny gdy podobny gest wykonał Kook, oczywiście w innej sytuacji.

-Nie... Chcę dalej być sobą. Pisać teksty, śpiewać... - zatrzymałem się na chwilę, podnosząc do siadu. Złapałem delikatnie jej twarz w dłonie, patrząc prosto w jej piękne ciemne oczy.

Te skanowały moje ruchy, zupełnie jakby ich właścicielka analizowała wszystko co się działo.

Mimo to, gdy sam zacząłem się przysuwać, MinHae nie uciekła, nie odchyliła, a sama się przybliżyła, pozwalając mi złączyć kolejny raz tego dnia nasze usta w wolnym i niezwykle słodkim pocałunku.

-Więc... Napisz dla mnie... Piosenkę... - wymamrotała mi w wargi, nim oboje zatraciliśmy się w sobie nawzajem.

Nie liczyła się już kłótnia z YoonGim.
Można by rzec, że odeszła w niepamięć przy czułych muśnięciach, umilających nam czas przed snem.

Gdyby tak kończyła się każda kłótnia w dormie...

Wyskok Lidera / Kim NamJoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz