Rozdział Jedenasty

608 36 7
                                    

Nigdy nie lubiłem o nic prosić. Odkąd pamiętam wolałem samemu załatwiać swoje problemy, nie angażując do tego nikogo z otoczenia.

Dlatego też chłopaki widzieli we mnie lidera. Pomagałem im z ich problemami, o swoich zwyczajnie nie mówiąc. Zakopywałem je głęboko w sercu, ukrywałem za fałszywym uśmiechem i liczyłem, że nikt nie zdejmie tej maski z którą uczyłem się żyć.

Może właśnie dlatego spacerowałem teraz po parku, gdy z nieba padał dość mocny deszcz? W końcu do MinHae wolałem iść sam, nawet jeśli oznaczało to dość długi spacer w niezbyt przychylnej pogodzie z parasolem w ręku. Ale chyba lepsze to, niż proszenie by któryś z chłopaków, albo co gorsza ochroniarzy, mnie podrzucił.

Wolałem nawet nie myśleć, co by sobie wszyscy pomyśleli. Widziałem się w końcu z Lee prezez kilka ostatnich dni, spędzając z nią więcej czasu sam na sam, niż z Bangtanami.

Nawet nie miałem z tego powodu wyrzutów sumienia. Odziwo...

W końcu dążyłem do bycia szczęśliwym... Prawda?

Na spokojnie wkroczyłem na pasy, zaraz idąc i odpowiednią ulicą, przy końcu której mieszkała moja koleżanka.

Miałem cichą nadzieję, że będę mógł zostać u niej na noc. Nie myślałem o niczym nieodpowiednim! Co to, to nie. Chciałem jednak by chłopaki na ten czas nie widzieli mnie w tym stanie. Nie spoglądali na mnie z tą troską, tym przejęciem i jakby groźbą.

Bałem się na skoczenia na któregoś z nich tak jak na Jimina czy YoonGiego. Nie chciałem znowu wyżywać się na nich, krzyczeć... To nie byłem ja.

Gdy wszedłem na odpowiednią klatkę budynku zapukałem do drzwi, cierpliwie czekając na dziewczynę.

Stałem tam mile zaskoczony gdy MinHae otworzyła mi w samym ręczniku, ledwo zakrywającym jej uda.

Momentalnie moje spojrzenie trafiło na jej długie i zadbane nogi. Sam nie wiem czemu, ale nie potrafiłem oderwać wzroku od jej opiętej ręcznikiem sylwetki, od obojczyków na które z dredów skapywały krople wody.

-Wybacz NamJoon! Nie sądziłam, że będziesz tak szybko... - usprawiedliwiła się za swój stan i wpuściła mnie do środka.

-Nie ma problemu, podoba mi się ten widok. - zaśmiałem się by lekko rozluźnić atmosferę. Czułem, że MinHae jest spięta całą tą sytuacją, a tego nie chciałem.

-Bardzo zabawne. - zaśmiała się razem ze mną. - Czuj się jak u siebie. W salonie są już przekąski i kilka filmów, wybierz coś a ja się ubiorę...

Nie zdążyłem nawet odpowiedzieć, gdy młodsza zniknęła nagle za drzwiami łazienki. Jedyne co mi zostało to uśmiechnąć się lekko i ruszyć do salonu, co zrobiłem.

Tam zauważyłem, że zdecydowanie tym razem Lee zależało na przyjemnym klimacie. W pomieszczeniu zgaszone zostało światło, a rolety opuszczono by jedynie wzmocnić efekt. Na komodach rozstawione jak i zapalone stały świeczki zapachowe, sprawiając że cały pokój pachniał mieszanką kwiatów pomarańczy i cynamonu. Stolik zastawiony był kilkoma miseczkami różnych przekąsek idealnie pasujących do pudełka z pachnącą pizzą i stojącej butelki wina.

Albo MinHae liczyła na obecność kogoś innego, albo lubiła mnie bardziej niż mi się wydawało...

🍀🥀🍀

-Więc... Co się stało, że chciałeś się tak bardzo ze mną spotkać? - zapytała dziewczyna, gdy byliśmy w połowie drugiego filmu. Długo wytrzymała bez zadawania tego pytania...

-Zabrzmi to zabawnie, ale chciałem bardzo uciec od chłopaków. - przyznałem bez owijania w bawełnę i ugryzłem kawałek pizzy, którym się zajadałem.
-Jeszcze nim wyjechałaś do pracy miałem mały zgrzyt z Jiminem a potem z YoonGim. Nie chciałem dalej słuchać osądów, wszyscy nagle wydawali się być przeciw mnie...

-Więc jestem drogą ucieczki od sławy? - zapytała nagle, zatrzymując lampkę z winem w połowie drogi do ust. Moja odpowiedź chyba jej nie zadowoliła.

-Nie, naprawdę nie. - zaprzeczyłem szybko. - Jesteś pierwszą osobą, która nie stara się na siłę wmówić mi, że kariera to moja świetlana przyszłość. Polubiłaś mnie takiego zagubionego i bez grosza przy sobie. Nie patrzyłaś na mój wygląd czy to ile mam kasy, jakie nagrody wygrałem. Traktowałaś mnie jak równego sobie, a tego właśnie potrzebowałem. -mówiłem spokojnie, patrząc na wyraźnie poruszoną moimi słowami dziewczynę.
-Rozmawiałaś ze mną, starałaś pomóc mimo to, że mogłaś mnie zwyczajnie wygonić wtedy z cukierni i miałabyś mnie z głowy...

-Nawet tak nie mów. - przerwała mi. Otarła szybko policzki z łez i odstawiła swoje wino na stolik, zbliżając lekko do mnie.
-Te kilka dni sprawiło, że pierwszy raz miałam ochotę podziękować swojej nadpobudliwej naturze. Naprawdę nie wybaczyłabym sobie, gdybym wtedy cię wygoniła. Cieszę się, że jesteś Joonie... - szepnęła ostatnie, by zaraz zbliżyć i musnąć mój policzek swoimi wargami.

Były tak delikatne...

Nie mogąc się powstrzymać przechyliłem głowę, tak że nasze usta się spotkały. Ułożyłem dłoń na jej talii i pozwoliłem by ta chwila trwała w najlepsze, zwłaszcza że żadnemu z nas widocznie nie zależało na odsunięciu, nie kiedy oboje trwaliśmy w tak przyjemnej pieszczocie.

Nie wiem ile czasu nasze wargi się o siebie ocierały. Minuta? Kwadrans? Może nawet dłużej?

Wiem tylko, że z każdym momentem oboje traciliśmy nad tym kontrolę, zatracając w kolejnych gestach pchających w niezbyt odpowiedni moim zdaniem przebieg zdarzeń... To działo się trochę zbyt szybko...

Co mogłem jednak zrobić? Podobał mi moment gdy moja koszula została rozpięta a bluzeczka Lee wylądowała gdzieś za nami...

Wyskok Lidera / Kim NamJoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz