Rozdział Czwarty

794 41 6
                                    

-Nie wiesz nawet jaki jestem wściekły!! - usłyszałem kolejny raz od menadżera, który otrzymał rozkaz przywołania mnie do pożądku.

Dlatego też właśnie siedziałem w jego biurze, wpatrując we własne dłonie. Nie wiem czy zwyczajnie nie chciałem słuchać, czy to już nie miało dla mnie znaczenia co takiego usłyszę.

-NamJoon do cholery, co się dzieje? - zapytał stając przede mną.

Niechętnie podniosłem do góry głowę, patrząc na Sejina. Nie miałem pojęcia co miałbym mu powiedzieć. Przecież i tak mnie nie zrozumie. Nie będzie wiedział o czym mówię, gdy usłyszy że mam dość, że chcę przerwy.

-Nic... Wszystko jest dobrze... - powiedziałem wymuszając lekki uśmiech, by starszy nic nie podejrzewał. Chociaż po moim wyskoku z pewnością ma już swoje przypuszczenia.

-NamJoon, ja jestem tu dla was. Jeżeli coś się dzieje, możesz ze mną o tym porozmawiać... - wiedziałem, że się martwi ale nie potrafiłem się przemóc by powiedzieć mu o wszystkim jak zrobiłem to z MinHae.

Miałem dziwne przeczucie, że to o czym powiedziałbym mężczyźnie, dość szybko rozniosłoby się po całym Big Hicie. Nie mam na myśli tego, że mój menadżer jest paplą, jednak chcąc mi pomóc pewnie poradziłby się kilku osób, a ich rzetelnej pracy nie mogłem być pewny.  Wolałem puki co sam spróbować sobie z tym poradzić, nawet jeśli mój pierwszy ruch nie był do końca rozsądnym posunięciem.

-Wiem, ale naprawdę wszystko jest dobrze Hyung.

Po moich słowach całe szczęście nie naciskał i dokończył mówienie jaki jestem nieodpowiedzialny, albo jak niebezpieczne było moje wymknięcie się bez mówienia komukolwiek. Zabawne, bo gdybym rzeczywiście komuś powiedział, że uciekam, to do tego raczej by nie doszło... Cóż, nie mi oceniać o czym myślał Sejin.

Całe szczęście po około dwóch godzinach byłem względnie wolny. Względnie, bo dwóch ochroniarzy prowadziło mnie niczym więźnia do czarnego wana, który miał mnie zabrać spod agencji prosto do dormu.

Zastanawiało mnie, co w tym czasie działo się z MinHae, która obiecała zostać i na mnie poczekać. Sejin na szczęście uwierzył w naszą bajeczkę o przyjaźni, gwarantując mi że bez problemu będę mógł się spotykać z dziewczyną. Mam nadzieję, że mimo to nie kazał jej sobie iść i pozwolił rzeczywiście na mnie poczekać.

Gdy otworzono mi drzwi do samochodu, moim oczom ukazała się jasnowłosa zajęta swoim telefonem. Zrobiło mi się cieplej na sercu gdy odłożyła go, by skupić się na mnie.

-Wybacz, że musiałaś tyle czekać... - powiedziałem ze skruchą i spojrzałem uważnie, zastanawiając co obok dziewczyny robi torba z logiem pobliskiego baru.

-Nic nie szkodzi. Jeden z Twoich ochroniarzy poszedł ze mną po coś do jedzenia, bo jednak nie jedliśmy śniadania i obiad też nam zaraz przeleci... - zauważyła a mi chyba zabiło szybciej serce na tak czuły gest.

-Dziękuję, nawet nie wiesz jak głodny jestem. - jestem pewny, że właśnie ciekła mi ślina z kącika ust.

W odpowiedzi usłyszałem jedynie uroczy śmiech i to, że zjemy gdy dojedziemy na miejsce.

Menadżer ku mojemu niezadowoleniu zdążył poinformować chłopaków o moim powrocie i wizycie MinHae. W końcu z dziewczyną byliśmy "przyjaciółmi" dlatego też jej wizyta nie miała być niczym niezwykłym. Dla mnie była też super opcją do zamknięcia w swoim pokoju, odcięcia od reszty i posiedzenia z ciemnooką tylko we dwoje.

Jej nie musiałem się tłumaczyć, przepraszać za ucieczkę...
Z nią mogłem udawać, że wcale nie jestem sławny i jedyne co mnie interesuje to zawartość pudełek z jedzeniem.

🍀🍀🍀

Gdy wchodziliśmy do dormu myślałem, że zemdleję z tego stresu. Nawet przed pierwszymi koncertami nie czułem takiej presji, jak przed otworzeniem tych przeklętych drzwi. Gdyby nie dwóch ochroniarzy pewnie bym stamtąd uciekł... Poważnie.

MinHae widząc moje chwilowe zawieszenie sama otworzyła drzwi i jakby chcąc mi dodać otuchy złapała moją dłoń w swoją, o wiele mniejszą. Ten gest rzeczywiście mi pomógł, bo nie czułem się, jakbym wchodził tam zupełnie sam. W głowie porównywałem to zdecydowanie do wkroczenia na arenę z sześcioma wygłodniałymi lwami. Teraz nie byłem jednak jedynym gladiatorem. Miałem wsparcie, jakiego naprawdę potrzebowałem.

Zdjęcie butów nastąpiło nawet nie wiem kiedy, tak samo jak nasze wejście do salonu, gdzie sześć par oczu od razu zwróciło się w naszą stronę.

-Część wam... - powiedziałem niepewnie, czując że to ja powinienem wykonać pierwszy ruch.

I rzeczywiście dopiero moje słowa sprawiły, że natychmiast zostałem zamknięty w uścisku przez Tea, Jimina i Kooka. Dłoń MinHae uciekła mi nagle, pozwalając objąć maknae line.

-Hyung, nie rób tak więcej!

-Jeżeli byłeś zły, mogłeś powiedzieć!

-Już nas nie lubisz Hyung?

Mówili wszyscy na raz, na co jedynie cicho się zaśmiałem. Poczułem, że przez ten jeden dzień zdarzyłem się za tym stęsknić...

-Oczywiście, że was lubię... - powiedziałem gdy się odsunęli. Zaraz ciepło przywitał mnie również Hobi, proszący bym więcej tak nie znikał  jak i YoonGi, który dla odmiany uderzył mnie w ramię, grożąc o wiele gorszymi rzeczami, jeżeli znowu wpadnę na tak głupi pomysł.

-Nawet nie wiesz jak się martwiłem... - powiedział najstarszy gdy czule mnie objął. Czułem jak moczy mi materiał bluzy na ramieniu, ale to wcale mi nie przeszkadzało. Było mi źle z tym, że doprowadziłem ich wszystkich do takiego stanu. Znaczy Jin jak i reszta zawsze byli troskliwi, ale jeszcze nigdy nie płakali z mojej winy. To bolało najbardziej...

-Przepraszam... Tak strasznie was przepraszam. Nie wiem co mam powiedzieć, jest mi tak wstyd swojego zachowania... - wyznałem, mimo wszystko unikając mówienia powodu mojej ucieczki.

-Nie ma sprawy, o ile to pierwszy i ostatni raz... - pogroził mi palcem najstarszy z Kimów i jakby dopiero zauważył MinHae stojącą obok mnie.
-Przedstawisz nam swoją przyjaciółkę?

-Oczywiście... Chłopaki, to jest Lee MinHae moja przyjaciółka. MinMin, opowiadałem Ci o chłopakach... - powiedziałem, mając nadzieję, że młodsza podłapie moją grę.

-Miło mi Was nareszcie poznać! - zawołała z entuzjazmem lekko się kłaniając.
-Słyszałam o Was tak wiele, że nie mogłam się doczekać aż NamJoonie w końcu nas pozna... - uśmiechnęła się lekko do chłopaków i pokazała mi na torbę z jedzeniem, co od razu było dla mnie sygnałem bym nas stąd wyciągnął.

Jak widzę zdecydowanie przebywanie w tak dużym gronie nie było dla niej przyjemne. Zastanowiło mnie czy nie lubi zbyt dużych grup w jednym miejscu, czy zwyczajnie czuje się skrępowana obecnością gwiazd które kojarzy z telewizji?

-Wybaczcie nam, ale obiecałem MinMin wspólny obiad... Chciałbym dotrzymać obietnicy... - powiedziałem łapiąc jej dłoń i powoli przesuwając się w stronę holu prowadzącego do pokoi. Jeszcze tylko kawałek...

-Więc zjedzmy razem! Zrobiliśmy obiad Hyung! - zawołał Tae burząc moje plany. Miałem mu teraz odmówić...? Jak?

-Ale NamJoonie... Mieliśmy porozmawiać... - z pomocą od razu przyszła mi MinHae, która wyraźnie chciała już się wydostać z salonu.
-Poza tym śmierdzimy po porannym bieganiu, po którym nawet nie mieliśmy czasu się ogarnąć...

Temu argumentowi jedynie pokiwałem głową i nim pomyślałem powiedziałem słowa, które zabrzmiały nieco inaczej niż w mojej głowie, sprawiając że chłopaki wyraźnie spojrzeli na nas zaskoczeni.

-Racja, chodźmy pod prysznic...

W mojej głowie to brzmiało zdecydowanie mniej dwuznacznie...

Wyskok Lidera / Kim NamJoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz