Rozdział Trzeci

839 38 0
                                    

Tak jak się spodziewałem rano wstałem jako pierwszy. Może gdybym zasłonił dzień wcześniej rolety, to pospałbym dłużej?

Przetarłem twarz podnosząc się z kanapy, która okazała się niezwykle wygodna. Gdyby taka była i w dormie, może zasypianie na niej przy oglądaniu filmów nie kończyłoby się bólem pleców i wyzwiskami z rana? Tak... Zdecydowanie powinniśmy wymienić to przeklęte narzędzie tortur.

Niezbyt przejmując się tym jak wyglądam, a najlepiej napewno nie było, pamiętając że miałem na sobie na koncercie makijaż, którego nie zmyłem w pełni przy wieczornej toalecie. Już czułem jak moje włosy odstają we wszystkie strony i powiem jedno, to nie było ani trochę przyjemne uczucie.  Na pewno następnym razem poproszę o mniej lakieru do włosów. Noona która mi go nakładała przesadziła do tego stopnia, że nie byłem w stanie go zmyć z włosów.

Przeczesałem jeszcze niesforne, lekko sztywne kosmyki dłonią i po cichu przeszłem do kuchni nastawiając tam elektryczny czajnik z wodą. Chciałem zrobić sobie kawę na dobry poranek, dlatego też zabrałem się za zaglądanie do wszystkich szafek. Nie czułem się zbyt pewnie węsząc wszędzie, jednak powtarzałem sobie, że nie robię nic złego. MinHae w końcu sama kazała mi się czuć jak u siebie.

Gdy w końcu znalazłem dość duży szklany słój z uroczym opisem "Moja kawa", co nieco mnie zaskoczyło, zasypałem sobie dwiema łyżeczkami kubek i czekałem cierpliwie na wodę.

Mój pech wyraźnie postanowił chociaż ten jeden raz dać mi spokój, dzięki czemu niczego nie zepsułem i nie rozlałem.

Myśląc o tym jak wyglądać będzie ten dzień dokończyłem przygotowywać swój napój i biorąc kubek ruszyłem do salonu by na spokojnie go. wypić. Zająłem miejsce na tej cudownej kanapie i upiłem łyka by zaraz zapatrzeć się na okno balkonowe.

A może powinienem powiedzieć chłopakom prawdę? Zawsze rozwiązywaliśmy problemy razem, wspieraliśmy się nawet gdy było naprawdę słabo. Gdy Jimin nie jadł wszyscy go pilnowaliśmy, zabieraliśmy na wspólne obiady na miasto, śniadania i kolacje starając jadać w pełnym gronie. Tak samo było gdy Hobi czuł się odrzucony przez Army's. Byliśmy z nim, podnosiliśmy na duchu... Rozmawialiśmy.

Może teraz to oni zajmą się moim problemem? Tylko... Co takiego zrobią, skoro ja mam dość bycia sławnym?

Jeden dzień bycia sobą dał mi tyle radości, ile występy nie potrafią od bardzo dawna. Co na to poradzi sześciu artystów, którzy jako gwiazdy czują się świetnie? Pewnie mnie wyśmieją za zmarnowanie takiej szansy, za to że uciekam od problemu zamiast stawić mu czoła...

Cholera, naprawdę boję się reakcji zespołu. Tego co na moją ucieczkę powiedzą Bang, CEO i menadżer.

Nawet nie wiem kiedy zakryłem twarz dłońmi, głośno wzdychając.

-Nie wyglądasz najlepiej... - usłyszałem od wejścia do pomieszczenia. Stała tam oczywiście Lee z kubkiem w dłoniach i badawczym spojrzeniem, które znowu skanowało każdy centyment mojego ciała. Czemu to takie nieprzyjemne? Armys robią to cały czas, a tylko ta dziewczyna sprawia że czuję się niekomfortowo.

-I tak się czuję. - wyznałem opadając plecami na oparcie kanapy. Mimo iż samopoczucie miałem dobre, tak czułem się wykończony psychicznie. Sam nie wiem dlaczego.

-Oj no już... ogarnij się. - powiedziała nagle, odstawiając kubek obok mojego. Usiadła na kanapie, trzymając między nami lekką odległość. - Jesteś dorosły i musisz brać odpowiedzialność za swoje czyny. Nie wiesz co powiedzieć swoim ludziom? Więc nic im na razie nie mów... Musisz oderwać od tego myśli, by spojrzeć na to wszystko pod innym kontem.

-Co masz na myśli? - zapytałem zaskoczony tym, że ciemnooka powiedziała mi to wprost. Nie przywykłem do takiej bezpośredniości. To była miła odmiana. Część ludzi tylko przez to, że byłem popularny nie mówiła mi wszystkiego.

-A to, że idziemy biegać. Zaraz dam ci świeże ubrania i zabiorę w miejsce gdzie przestaniesz się tak dręczyć myślami...

Na jej słowa jedynie pokiwałem głową. Miała rację. Już wczoraj powinienem uciec myślami daleko od koncertu i tego co im powiem. MinHae już teraz sprawia, że czuję się normalniejszy...
Jakby wcale nie było całej tej presji, która wróci z chwilą mojego powrotu do dormu...

🍀🍀🍀

Zdyszany przystanąłem przy ławce w parku, patrząc na dobiegającą do mnie dziewczynę. Mimo iż to ona wpadła na pomysł biegania, tak sama wychodziła na tym gorzej. To ona zostawała cały czas z tyłu, zawzięcie walcząc o prowadzenie.

-Jak to możliwe, że chciałaś biegać, skoro ledwo już przebierasz nogami? - zapytałem rozbawiony, ignorując jej spojrzenie Bazyliszka skierowane w moją stronę.

-Wybacz, że nie mam tak długich nóg jak Ty. - burknęła niezadowolona i usiadła na ławce, co zaraz zrobiłem i ja.

-Wybaczam, ale tylko dlatego, że tak mi pomogłaś. - zażartowałem uderzając ją po przyjacielsku w ramię, na co ta oczywiście od razu udała, że ją skrzywdziłem.

-Powtórzę się... Nie ma za co. Miło spotkać kogoś sławnego, kto nie jest bufonem i totalnym kretynem. - wydawało mi się, albo ona mnie właśnie skomplementowała?

-Dzięki...? - mruknąłem jedynie i nim zdążyłem wstać zobaczyłem idących w naszą stronę ochroniarzy, którzy nie jednokrotnie pilnowali już mnie i chłopaków. To był znak... Sygnał, że moja wolność dobiega końca.

-Zrobisz mi przysługę? - zapytałem układając dłoń na jej ramieniu by nie uciekła. Nie chciałem by teraz mnie zostawiła.

-Jasne? - odparła, a ja bez zastanowienia obruciłem się w jej stronę i zwyczajnie ją przytuliłem.

-Błagam udawaj, że znamy się dłużej i to dla Ciebie uciekłem z koncertu... Ja nie wymyśliłem jeszcze co im powiem... - poprosiłem szeptem, dobrze wiedząc że błagam o naprawdę wiele.

-Jesteś mi winny dobry obiad... - usłyszałem jeszcze tylko nim jej ramiona objęły mój kark, a ciało wtuliło w moje.

-NamJoon, masz poważny problem... - powiedział jeden z mężczyzn, gdy pojawili się już obok nas.

A ja jedynie uśmiechnąłem się, mając nadzieję, że to jak bardzo zostanę skrzyczany nie sprawi, że ogłuchnę...

Nawet jeśli mi rozwiązałoby to pewien problem...

Wyskok Lidera / Kim NamJoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz