Rozdział Piętnasty

536 29 5
                                    

-Wypuśćcie mnie!! - krzyknąłem kolejny raz, szarpiąc za klamkę od drzwi do swojego pokuju. Zaczynało mnie to już naprawdę drażnić, gdy żaden z chłopaków nawet mi nie odpowiedział. Mijała czwarta godzina do cholery!!

Zrezygnowany zsunąłem się po białych drzwiach, zaraz opierając o nie plecami. Nie miałem bladego pojęcia co ze sobą zrobić w tak pokręconej sytuacji...

A wszystko zaczęło się gdy maknae line nagrywali jeden z filmików dla naszych army's. Bez pozwolenia weszli do mojego pokoju i całkiem nie szanując mojej prywatności pokazali fanom moje zawalone tekstami biurko.

Może nic by z tego nie wynikło, gdyby zamiast tekstów dla nas, nie znajdowały się tam słowa do piosenki dla MinHae.

Od razu kiedy się zorientowali co znaleźli poszli z tym do najstarszych.

A Ci trzej jakby dzieląc jeden mózg z Minem stwierdzili, że Lee ma na mnie zły wpływ i odciąga niepotrzebnie moje myśli od pracy. Najzabawniejsze w tym jest to, że zamknęli mnie we własnym pokoju gdy chciałem im to na spokojnie wyjaśnić, jak ostatnio Hyungowi.

Najwyraźniej mieli gdzieś co mam do powiedzenia... Miło nieprawdaż?

Pozbawiony telefonu i drogi ucieczki siedziałem bez pomysłu na siebie...

Miałem z takim humorem pisać teksty? Raczej każdy bym tylko zepsuł, a niżeli napisał tak, by wszystkim się spodobał.

Przez chwilę ciszę zakłóciły jakieś szmery po drugiej stronie, by zaraz na nowo się uspokoić... Mogliby chociaż udawać, że nic tam nie robią. A pewnie teraz siedzą wszyscy przed konsolą grając w jedną z nowych gier jakie ostatnio dostaliśmy. Zajadają się jakimiś niezdrowymi przekąskami, wiedząc że nie zwrócę im uwagi na naszą dietę.

I nagle usłyszałem dziwnie charakterystyczny dźwięk. Jakby ktoś zsuwał się po drzwiach i siadał tak jak ja... 
Może... któryś ma mnie pilnować?

-Uważasz pewnie, że mi odbiło... - zacząłem, mając nadzieję przemówić choć jednemu do rozumu. Co miałem do stracenia?
-Ale te ostatnie miesiące były dla mnie naprawdę trudne. Piosenki już mnie nie cieszą, a nowe układy tylko bardziej irytują. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jaką radość sprawiła mi tamta ucieczka z koncertu. Czułem się, jakbym to nareszcie ja decydował o swoim losie a nie plan wytwórni. - spojrzałem na swoje dłonie, zaczynając bawić się palcami.
-To wtedy spotkałem MinHae. Tak szczerze, to pierwszy raz. Uciekając przed fanką wpadłem do cukierni, którą właśnie miała zamykać. Nigdy jeszcze nie czułem się tak przy dziewczynie. Jej spojrzenie...paraliżowało. Nasze fanki nie potrafią obudzić we mnie tego, co ta dziewczyna robi samym swoim uśmiechem. Rozumiesz, że już pierwszego dnia wiedziałem, że się zauroczyłem? - zaśmiałem się cicho.
-Wielki raper Kim NamJoon... Ona widzi we mnie normalnego faceta, czasami trochę szalonego, a innym razem chcącego zwyczajnie pogadać. Widzi mnie...

Po drugiej stronie panowała cisza, jakby ta osoba zastanawiała się co ma zrobić. Naprawdę byłem ciekaw kto był w stanie sprzeciwić się reszcie... A może naprawdę któryś miał mnie zwyczajnie pilnować i się bez sensu produkowałem?

-Kiedy YoonGi-Hyung powiedział nam o swoich podejrzeniach nie wiedziałem co myśleć... - usłyszałem naszego maknae, który mówił dość cicho, pewnie by reszta go nie usłyszała. Jednocześnie poczułem ulgę, że to właśnie on tam siedział.
-Ale nigdy nie kwestionowałem Twoich wyborów Hyung. Wiem, że jesteś świetny w tym co robisz i wiesz z nas wszystkich najlepszej co jest najważniejsze. To za Tobą przyszedłem do Big Hitu i będę wierny temu co powiesz. Jeżeli następnym razem stwierdzisz Hyung, że chcesz uciec z koncertu... Ja ucieknę z Tobą. Wierzę w Ciebie, nawet jeśli myślisz o złamaniu zasad kontraktu...

Powiedział i nagle klucz w drzwiach został przekręcony, otwierając zamknięty od rana zamek i ukazując mi uśmiechniętego chłopaka o króliczym zgryzie.

Podrywając się na równe nogi zaraz złapałem w swoje ramiona mojego wybawiciela, który bez żadnych problemów odwzajemnił uścisk.

-Tylko Hyung, musimy się jakoś wydostać na zewnątrz. Zawiozę Cię do cukierni i twojej przyszłej dziewczyny... - zaproponował cicho gdy się od siebie odsunęliśmy. Wolałem nie komentować tego, jak nazwał Lee.

-A co z Tobą? Możesz mieć problemy przez wypuszczenie mnie... - zauważyłem niepewny tej akcji. Ja mogłem mieć kłopoty, ale nie chciałem ich ściągać i na młodszego.

-Ze wzgląd na Ciebie dołączyłem... To i z Tobą Hyung odejdę... - uśmiechnął się w swój charakterystyczny sposób, ukazując te urocze jedynki.

-Więc zrobimy tak...

🍀🍀🍀

-Jesteście cali mokrzy! Biegliście tu czy jak!? Jak można tak nie dbać o własne zdrowie... - nawrzeszczała na nas Lee gdy wchodziliśmy do jej salonu. Widocznie właśnie ją obudziliśmy bo miała na sobie luźny dres i dziwnie zaspany wyraz twarzy.  O burzy odstających dredów nie wspominając.

A my zwyczajnie nie przemyśleliśmy naszego planu i parkując niedaleko cukierni postanowiliśmy się do niej przejść. Była ładna pogoda i miałem czas by jeszcze raz porozmawiać z moim przyjacielem i wybawcą w jednym.

Jakoś tak jednak wyszło, że MinHae miała już wolne i była w domu gdzie nam nie opłacało się jechać samochodem. W końcu te tysiąc metrów nie było warte zachodu. Nie przewidzieliśmy jednak, że w połowie drogi zacznie padać, a my mokrzy niczym szczury trafimy pod drzwi mojej przyjaciółki.

-Nagle zaczęło padać... - zauważył młodszy i nagle kichnął co złagodziło spojrzenie dziewczyny. Widocznie jej troska nie działa jedynie w moim wypadku...
-Chyba będę chory... - dodał jeszcze cicho, jakby mówił sam do siebie.

-Zaraz przyniosę wam ubrania. Macie się wykąpać, a ja w tym czasie zrobię gorącą czekoladę na rozgrzanie... - powiedziała szybko cukierniczka i zniknęła w swoim pokoju. Po raz kolejny ratowała mi tyłek, przyjmując tym razem nawet dwóch facetów pod swój dach.

-Już wiem dlaczego ją lubisz Hyung... - zaśmiał się cicho mój kompan w niedoli.

A ja niewiele myśląc przytaknąłem. Kookie już i tak wiedział o moim zauroczeniu, więc nie miałem zamiaru przed nim ukrywać tego, że nawet najnormalniejsze zachowania u tej wspaniałej dziewczyny przyśpieszały akcję mojego serca.

-Tylko cicho, jeszcze nie wie. - szepnąłem i złapałem za koc leżący na oparciu kanapy, by okryć nim ramiona wokalisty.
-I idziesz pierwszy, nie wybaczę sobie jak się rozchorujesz...

-Jestem jednym z kuloodpornych Hyung, przeziębienie mi nie straszne. - uśmiechnął się i zaraz znowu kichnął.
-Ale posłucham i pójdę pierwszy... - mruknął pociągając nosem.

Dosłownie w kilka minut do pokoju wpadła MinMin z suchymi ubraniami dla naszej dwójki. Uprzejmie nam je wręczyła i nawet zaprowadziła Jeona do łazienki by ten nie zgubił się w jej mieszkaniu.

-Nie wiem jak Ci się odwdzięczę... - powiedziałem gdy usiadła obok mnie, przytulając do siebie poduszkę. Dziwne, że byłem zazdrosny o ten głupi kawałek materiału?

-Daj spokój. Twój przyjaciel jest moim przyjacielem... - zaśmiała się cicho i wlepiła wzrok w moją mokrą koszulkę, najwyraźniej nad czymś się zastanawiając.
-Nie jest Ci tak zimno? Masz przemoczone ubrania... -  po chwili zapytała zmartwiona i tak jak ja wcześniej Kookiemu, tak teraz ona ułożyła mi na ramionach ciepły koc. Była tak blisko mnie, że zwyczajnie nie myślałem przysuwając się i cmokając jej policzek.

-Dziękuję... - szepnąłem do zawstydzonej moim ruchem dziewczyny i obserwowałem jak jej policzki przybierają kolor truskawek zbieranych latem gdy siadała znowu na swoim wcześniejszym miejscu.

I powiem jedno. Do twarzy jej w czerwonym...

Wyskok Lidera / Kim NamJoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz