Rozdział Ósmy

631 37 5
                                    

Siedząc przed telewizorem przerzucałem kanały, chcąc znaleźć coś ciekawego w porannej telewizji.

Jako iż nasza kolacja zakończyła się dość późno, nikt nawet się nie zdziwił gdy zaproponowałem MinHae zostanie na noc. Po ostatnim razie  nie miała z tym problemu, a po problemie z zaśnięciem nie było śladu, dlatego też gdy tylko się położyliśmy to usnęliśmy jak małe dzieci.

Sam wieczór był naprawdę przyjemny. Nikt nie zadawał niestosownych pytań, czy nie ingerował jeszcze w sprawę z tą ucieczką. Wszyscy przy spokojnej rozmowie lepiej się poznawaliśmy, a dokładniej to poznawaliśmy brunetkę, oczywiście ze wzajemnością.

Min bez skrępowania opowiadała nam swoje zabawne historie z życia, na co chętnie odpowiadaliśmy jej tym samym. Nikt nie miał sobie za złe, gdy jedna opowieść została przedstawiona dwa razy ale z różnych perspektyw.

Jimin miał dzięki temu spotkaniu okazję lepiej poznać Lee, którą od razu poprosił o odres cukierni, by mógł wpaść na muffinki, które tak mu zasmakowały.

Czułem się dziwnie, gdy dziewczynę zagadywał któryś z chłopaków. Zupełnie jakby ktoś wbijał mi coś ostrego w klatkę piersiową...

Jedynym co trzymało mnie na swoim miejscu, były uśmiechy które posyłała mi ciemnooka. Z kim by nie rozmawiała jej wzrok wędrował w moim kierunku, zupełnie jakby ta upewniała się, czy wszystko co mówi jest w porządku.

Jedynym tematem który było nam trudno ciągnąć, było nasze poznanie, o które zapytał znowu Tae. I mimo iż uwielbiam go tak jak i resztę, to miałem ochotę go wypchnąć przez okno... Z trzeciego piętra.
Całe szczęście okazaliśmy się z MinMin lepszymi kłamcami niż mogłem przypuszczać, bo w całą tą szopkę uwierzono.

-Już nie śpisz? - zapytał siadając obok mnie Jimin bez koszulki, a jedynie w spodniach dresowych. Przewróciłem na to oczami ledwo zauważalnie.

-Jak widać. - uśmiechnąłem się nieco sztucznie i zostawiłem na jakimś programie edukacyjnym.
-A ty? Jest dopiero ósma... - zauważyłem patrząc na zegarek na nadgarstku. O tej porze, na dodatek w dzień wolny na nogach? Niepodobne do Chima...

-Byłem ciekaw czy MinMin dzisiaj idzie do pracy. Mógłbym ją podrzucić... - jego uśmiech wydał mi się podejrzany. Chciał coś od mojej MinHae?

-Chcesz muffinki... - domyśliłem się po chwili i pokręciłem głową w rozbawieniu. - Dzisiaj ma dopiero na wieczór. Przed snem pisała wujowi, że ma ważne sprawy do załatwienia i jej nie będzie rano. Musisz więc poczekać...

Mój cichy śmiech przerwało coś na kształt mruczenia. Odwróciliśmy głowy w stronę szurającej w dodatku nogami dziewczyny, która niemal o zamkniętych oczach szła w naszym kierunku.

Wyglądała uroczo w szarych dresach i podkoszulku, zwłaszcza że ten był trochę za doży i ukazywał jej ramiona pozbawione ramiączek od stanika. Wolałem nawet nie pytać czy zdjęła go jeszcze przed snem, czy dopiero po przebudzeniu. I bez tej wiedzy czułem lekki gorąc na policzkach.

Odziwo Lee usiadła obok mnie by zaraz wtulić w bok. Na chwilę mnie zmroziło. To było takie nowe uczucie, jednocześnie takie przyjemne.

Przełknąłem ślinę zalegającą w ustach i dla niepoznaki objąłem dziewczynę jednym ramieniem.  Nadal był obok Jimin, więc musiałem zgrywać pozory. Chociaż sam nie wiem, czy zrobiłem to tylko przez chłopaka.

-Jak uroczo... - mruknął blondyn obok i po cichym zaśmianiu podniósł po to, by zaraz zostawić nas samych.

-Joonie... - spojrzałem na dziewczynę, która wtulała się w moją klatkę piersiową, swoją twarzą. Wyglądała naprawdę uroczo.

-Co się stało, że już wstałaś? Nie wyglądasz, jakbyś się wyspała... - zauważyłem patrząc uważnie na każdy ruch MinHae. Jak marszczy nos czy otwiera oczy by razaz je zamknąć.

-Miejsce obok... Było puste. Źle się czułam mając świadomość, że nie ma Cię obok... - wymruczała sennie a mi momentalnie zrobiło się gorąco po jej słowach.

Czułem nagle stado motyli w brzuchu, z jednej strony przyjemnie ciepłe uczucie, z drugiej dziwnie nieznajome. Niby wiedziałem, że nie powinienem pozwalać sobie na głębsze uczucie, ale tak bardzo nie chciałem się temu opierać. O ile nagle czułem jakby coś mnie tknęło, tak wiedziełem że muszę zareagować.

Chyba dlatego uśmiechnąłem się sam do siebie i delikatnie uniósłem dziewczynę niczym pannę młodą. Ta od razu wtuliła się w moją szyję, lekko łaskocząc mnie nosem. Nie chcąc jej wybudzać z pół snu ruszyłem cicho do swojego pokoju.

I nawet jeśli po drodze minąłem szczerzącego się na nasz widok Hobiego, tak nie odezwałem się słowem. Bo liczyło się bym raz jeszcze ułożył się w łóżku i pozwolił jeszcze pospać młodszej.

Nawet jeśli dla mnie oznaczało to spontaniczną drzemkę, albo obserwowanie spokojnej twarzy cicho pochrapującej Lee.

Gdy ta słodko wtulała się w poduszkę, ja miałem czas by trochę pomyśleć.

Wciąż unikałem rozmów o ucieczce, zaraz zmieniając temat gdy któryś z chłopaków pytał o powód. Podczas kolacji uratował mnie odziwo YoonGi, który gdy Hobi wspomniał koncert i moje zniknięcie, całkiem zmienił temat. Byłem mu ogromnie wdzięczny. Nie macie pojęcia jak trudno jest trzymać w sobie prawdę. Jak ciężko jest siedzieć cicho, nie wiedząc jak zareagują przyjeciele.

Naprawdę chciałbym z nimi porozmawiać, powiedzieć o swoich obawach. Powiedzieć o tym, w jaką monotonię popadłem.

Może zrozumieliby jaki pusty wewnętrznie się czuję? Może wsparliby mnie i pocieszyli?

A co jeżeli zamiast tego mnie wyśmieją? Co jak zamiast zrozumienia otrzymam jedynie drwinę?

Biję się. Tak strasznie boję się niezrozumienia, tego że zostanę sam. Od tak dawna zawsze ktoś jest obok mnie, wspiera i chwali... Nie chcę swoim dziecięcym zachowaniem sprawić, że to stracę.

-NamJoon... - wyrwało mnie z rozmyślań. Poczułem palce czule sunące po moich policzkach i skupiłem się na dużych, ciemnych oczach wlepionych w moją twarz.
-Co się dzieje?

Nie odpowiedziałem jej, a jedynie wtuliłem w jej dłoń i pozwoliłem sobie cicho westchnąć.

Poczułem się naprawdę... Kochany? Chyba tak. Nawet jeśli to uczucie nie było takie samo, mogłem je porównać do miłości jaką obdarza mnie rodzina.

Dopiero teraz zastanowiłem się jak długo nie widziałem swoich rodziców czy siostry... Ostatnie święta niestety nie były ku temu okazją, odbywał się ważny koncert wigilijny i jako goście a za razem wykonawcy paru utworów musieliśmy tam być.

Tęskniłem za śmiechem mojej mamy...

Za uśmiechem siostry...

I nawet za prychaniem mojego taty...

-Joonie, zaczynam się martwić... - ten cichy głos wyrwał mnie z rozmyślań.

Spojrzałem na lekko wystraszoną dziewczynę i zwyczajnie się do niej przytuliłem, szokując ją wyraźnie tym ruchem.

-Dziękuję... Wiesz, że jesteś... - powiedziałem cicho i po prostu czerpałem przyjemność z obecności MinHae.

Bo nie miało znaczenia ile ją znam.  Wystarczyła chwila gdy polubiła mnie, tego chcącego przerwy od sławy chłopaka.

Nie rapera którego zna pół świata...

A  Kim NamJoona, tego zagubionego faceta któremu pozwoliła u siebie nocować mimo iż wcale mnie nie znała.

Wyskok Lidera / Kim NamJoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz