Rozdział Siedemnasty

549 28 4
                                    

Kilka kolejnych dni było dla mnie naprawdę dużym wyzwaniem. Powrót do pisania tekstów, gdy nie chce się tego robić był w tym wszystkim chyba najgorszy. Ta pustka w głowie i dziwne uczucie niepewności... Miałem wrażenie jakbym cofnął się o te siedem lat i znowu był piszącym dość specyficzne kawałki gówniarzem.

I nawet świadomość, że mam te dwadzieścia-parę lat niczego nie zmieniała.

Jakimś cudem udawało mi się uciekać od pracy ze wszystkimi, zasłaniając się indywidualnym pomysłem, który w rzeczywistości nawet nie istniał. Zabawne, prawda? Ale co miałem zrobić? Wpakować się na minę i pozwolić znowu zamknąć?

Co to, to nie. 
Jeden raz mi w zupełności wystarczy.

Aż boję się myśleć ile czasu by mnie tak trzymali gdyby nie JK. Jego wsparcie i zrozumienie było niezwykle pomocne. On jako jedyny nie ocenił pochopnie MinHae i naszej znajomości. Dał mi wszystko na spokojnie wyjaśnić i nawet poznał Lee. Nie wmawiał sobie i mi, że dziewczyna ma na mnie zły wpływ, tak jak robiła to cały czas reszta. Nadal nie mam pojęcia co nagle pojawiło się w głowie YoonGiego, że właśnie taką wersję zdarzeń sobie wymyślił. Nie miał okazji dobrze poznać białowłosej a i tak pochopnie ją ocenił, stwarzając własny obraz człowieka tak bardzo krzywdzący prawdę.

Zapisałem kilka przypadkowych słów w swoim notesie, starając wybrać chociażby myśl przewodnią do piosenki jaką narzucali na mnie Bang z chłopakami. 

W ich oczach byłem świetnym tekściarzem, genialnym raperem i dobrym liderem. Nawet jeśli ostatnio nie czułem się nawet w małym stopniu tak super jak mogłoby się wydawać. W każdym swoim ruchu widziałem błąd, tak porażającą niedoskonałość, że aż zaczynała mnie boleć głowa na samą myśl. We własnych oczach byłem tylko zagubionym dzieckiem szukającym odpowiedniej drogi. Stawiałem kroki po omacku, licząc że znajdzie się choć promyk światła, który poprowadzi mnie przed siebie pewnym krokiem. Wymagałem tak wiele? 

Oderwałem wzrok od wyjątkowo krzywo napisanych słów, skupiając spojrzenie ciemnych tęczówek na swoim dzwoniącym telefonie.  Dość szybko odebrałem widząc połączenie od Jeona. 

-Hyung? Wybacz, że przeszkadzam... - zaczął wyraźnie zestresowany.

-JungKook, weź głęboki oddech i powiedz co się stało. Chłopaki znowu coś wymyślili? - zaśmiałem się cicho, jednak szybko się uspokoiłem słysząc w tle połączenia płacz. I najgorsze jest w tym to, że wiedziałem czyj.

-Hyung, chwilę temu przyszła Noona. Nie mogła się do Ciebie dodzwonić i przyszła do dormu. - wyjaśnił szybko, nie dbając nawet o składnię zdań. - Zabrałem ją do swojego pokoju, jednak nie potrafię jej uspokoić... Błagam Hyung, wracaj szybko, ja nie wiem co robić...

Zaskoczony lekkko bezpośrednim przekazem młodszego nie potrzebowałem więcej wyjaśnień. Zapewniając jedynie o natychmiastowym wyjściu wybiegłem wręcz z wytwórni, nie fatygując się nawet z zawołaniem kierowcy, który odwiózłby mnie pod nasz adres.

Strach jaki czułem sprawił , że nie przejmowałem się zmęczeniem biegnąc do mojej ukochanej.

Jak mogłem siedzieć bezczynnie, gdy ona mnie potrzebowała?

🍀🍀🍀

-Jestem! - zawołałem zdyszany, zatrzaskując wręcz za sobą drzwi. Nie zdjąłem nawet butów od razu kierując się do pokoju maknae.

-O NamJoon! - próbował zatrzymać mnie Jin, stając mi na drodze w kuchni. Akurat teraz? Naprawdę nie mógł mnie zostawić ten jeden raz w spokoju? - Jesteś szybciej niż zakładałem, nałożyć Ci kolacji? Zrobiłem kurczaka z curry...

Wyskok Lidera / Kim NamJoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz