Wstawanie rano zdecydowanie nie należało do mojej ulubionej części dnia. Denerwowało mnie wpadające do pokoju przez nie zasłonięte okno światło, rażące tylko nieprzyjemnie w oczy. Odgłosy przemieszczania się innych członków zespołu po kuchni przedzierały się przez cienkie drzwi, tym razem zamknięte na klucz, drażniąc i moje uszy.
Gwarancja, że nikt nie wejdzie do środka zaraz mi przeszkadzając była piękna....
A przynajmniej wydawało mi się, że taką gwarancję mam, dopuki nie zauważyłem braku pewnej dziewczyny obok siebie.
-No tak... Ranna zmiana... - powiedziałem na głos i z uśmiechem podniosłem się na równe nogi.
Czułem się wyjątkowo dobrze, zupełnie jakbym wstał prawą nogą i jedynie nią stąpał po ziemi. O ile tak się da kuśtykać. Podświadomie wiedziałem już, że to będzie dobry dzień.
I może to właśnie dlatego zamiast telefonu, czy chociażby koszulki, którą zakrył bym swoją klatkę piersiową, złapałem za swój epokowy już notes i ołówek. Z takim ekwipunkiem ruszyłem do salonu, chcąc jak za dawnych czasów usiąść i wsłuchując w melodię życia dormu napisać piosenkę, tym razem zadedykowaną właśnie mojej uroczej sympatii.
I jak w ostatnim czasie miałem problem z chociażby zwrotką, tak tym razem w zaledwie kilka minut powstały słowa i zamysł melodii.
Czułem się tak zaabsorbowany pisaniem, że nie zwracałem uwagi na przyglądających mi się Hyungów, czy nawet pytających o coś młodszych członków zespołu.
Wolałem przelewać swoje uczucia na papier. Opisać pierwszy zapach jaki poczułem po wejściu do cukierni tamtego wieczoru. Wspomnieć o mokrych monetach wyłowionych z fontanny czy nawet zwrócić uwagę na tamtą kanapę, na której miałem przyjemność spać kilka razy.
Nie pominąłem żadnego, ważnego moim zdaniem szczegółu. Jak w transie zapisywałem kolejne wersy, nie myśląc nawet o kończeniu.
Aż dziwne, jak wiele mogłem napisać o dziewczynie, którą znam tak krótko. Staż naszej znajomości nie miał najmniejszego znaczenia gdy chodziło o uczucia. To jak z wiekiem. Przecież to tylko liczby, prawda? Nawet jeśli MinHae była ode mnie lekko młodsza, to i tak świetnie się dogadywaliśmy. Nie raz poziom jej wypowiedzi wprawiał mnie w osłupienie przez co o mało, a nie zapomniałbym języka w buzi.
-NamJoon, nagła wena? - wyrwało mnie z rozmyślań. Dopiero teraz zauważyłam siedzącego obok mnie Hobiego. Długo już tu siedzi? - pomyślałem zamykając notes z ołówkiem w środku, by ten oznaczał miejsce ważnego dla mnie tekstu.
-Można tak powiedzieć. - uśmiechnąłem się lekko, nie chcąc powodować napiętej atmosfery. HoSeok zawsze był osobą godną zaufania, jednak tak jak chyba każdy z chłopaków stracił nieco w moich oczach po ostatnich wydarzeniach. Wyjątkiem był Maknae, który jak sam zadeklarował, skoczyłby za mną w ogień gniewu samego Banga... Godne podziwu, doprawdy.
-To coś dla nas, czy może solowy kawałek? - dopytał entuzjastycznie, wyraźnie zachęcony do rozmowy moją otwartością. Nic dziwnego, ostatnio raczej stroniłem nawet od powitań w obawie o dłuższą konwersację. Dmuchałem na zimne, jak tylko się dało.
-Raczej jedna z tych piosenek, która nie ujrzy światła dziennego. - stwierdziłem bez ogródek, nie mając zamiaru kręcić na taki temat. Jung i tak wyczułby, że coś ukrywam i drążyłby tylko niepotrzebnie temat. A tego nie potrzebowałem.
Chciałem w spokoju spojrzeć jak Jin gotuje nam obiad, nucąc przy tym jedną ze swoich solowych piosenek...
Przysłuchiwać z boku jak najmłodsi znowu się o coś zaciekłe kłócą, nareszcie po kilku minutach uciszeni przez YoonGiego. Ten zaczął tylko narzekać na głos jak to pracować nie można w takim hałasie i rzucając nam przelotne spojrzenie wrócił prawdopodobnie do siebie...
CZYTASZ
Wyskok Lidera / Kim NamJoon
FanfictionCzyli historia atrysty, który w trakcie koncertu swojego zespołu znajduje chwilę i wymyka się ze stadionu by nieco się zabawić. Zrządzenie losu postawi jednak na jego drodze namolną fankę i jedną drogę ucieczki. Co się stanie gdy jego urok nie zadzi...