Rozdział Dziewiąty

624 34 4
                                    

Gdy otwierasz oczy z rana pierwsze co widzisz to sufit w swoim pokoju. Dochodzą do tego pierwsze promienie słońca wdzierające do sypialni i od razu ma się tą jedną myśl:
Jeszcze pięć minut...

Kiedy ja otworzyłem oczy, zobaczyłem twarz MinHae. Spokojna i pogrążona we śnie śmiało wtulała się w moje ciało, nie przejmując najwyraźniej niczym na tym świecie. Nie miałem z tym żadnego problemu, bo jej obecność działała na mnie nad wyraz kojąco.

Dlatego też starając jak najmniej ruszać złapałem za telefon. Chciałem sprawdzić czy nikt do mnie nie dzwonił, co potrafiło się zdarzać nawet w dni wolne.

Jedyne co wprawiło mnie w osłupienie to godzina. Dochodziła piętnasta, a o tej godzinie moja koleżanka zaczynała zmianę w pracy. Nie mogła się przecież spóźnić...

-MinHae... Wstawaj... - potrząsnąłem nią lekko i gdy się obudziła szybko podniosłem jej lekko wiotkie z zaspania ciało do siadu.
-Zaraz musisz być w pracy! Marsz się przebrać a ja idę po Jimina, chciał się akurat wybrać do Twojej cukierni więc Cię podwiezie...

Gdy poinformowałem o wszystkim dziewczynę niczym maratończyk wyskoczyłem z łóżka i nie zważając na mój strój, jakim były spodenki do kolana i podkoszulek, pobiegłem zaraz do kuchni, by zrobić chociaż kawę dla siebie i dziewczyny nim ta wyjdzie do pracy.

Aż sam byłem zaskoczony jak naturalnie to wszystko mi szło. Nigdy nie miałem okazji martwić się o dobro kogoś innego niż rodzina i chłopaki. Świadomość, że mam wpływ na życie drugiej osoby, zupełnie niezwiązanej z całą tą karierą, sławą i tym pośpiechem sprawiała, że sam o tym zapomniałem.

Bo tak jak teraz skupiałem się na MinHae, tak nie myślałem o nowym albumie, który niebawem miał wyjść na światło dzienne. Nie bałem się żadnego koncertu bo najzwyczajniej w świecie o nich nie myślałem. Jedyne i całe miejsce w mojej głowie zajmowała Lee,  i nawet jeśli nie było to do końca odpowiednie zachowanie na ten moment, tak właśnie tego chciałem.

Chciałem bez pamięci zatracić się w tej jednej, niezwykłej osobie która całkiem zawróciła mi w głowie...

-Hyung, nie za mocna ta kawa? - usłyszałem od Jimina i momentalnie powróciłem do zasypywania kubków, chociaż teraz raczej odsypywałem nadmiar kawy. Od kiedy ja jestem tak pochłonięty myślami, że nie zwracam uwagi na to co robię?

Zdecydowanie od czasu gdy na nowo poczułem wolność...

-Nie masz co robić? Weź sprawdź czy nikt nie potrzebuje twojego wsparcia. Ja sobie świetnie radzę... - powiedziałem chyba niezbyt miło i szybko zalałem kawy dla siebie i dziewczyny.

-Rany Hyung... Spokojnie... - mruknął wyraźnie zmieszany i zostawił mnie samego. I mimo iż czułem się tak pewniejszy własnych ruchów, tak czułem wyrzuty sumienia.

Nie powinienem być tak niemiły. Nie dla osoby, która wspierała mnie zawsze, gdy tylko tego potrzebowałem.

-Jimin! - zawołałem chłopaka i wyjrzałem za nim. - Wybacz mi. Mam ostatnio sporo na głowie. Nie powinno mnie tak ponosić. - powiedziałem do lekko zaskoczonego przez moje zachowanie wokalisty.
-Jeżeli nadal chciałbyś wybrać się z MinHae do jej cukierni, to masz okazję za dziesięć minut...

Gdy usłyszałem cichy śmiech młodszego, sam się uśmiechnąłem. Członkowie tego zespołu zdecydowanie mieli zaraźliwy śmiech. Jak tu przy nich się złościć?

-Jasne Hyung. Idę się więc szybko przebrać. Przekaż... Noonie? By mi nie uciekła. - stwierdził wyraźnie wahając przy określeniu na Lee. Zaraz jednak jego twarz rozświetlił znowu ten pogodny uśmiech a on sam zniknął w swoim pokoju.

-Joonie! - odwróciłem się tym razem do biegnącej Koreanki i w ostatniej chwili złapałem ją w swoje ramiona, ratując przed spotkaniem ze ścianą. Czyżbym nie powiedział jej, że bieganie w samych skarpetkach po naszych panelach grozi uszczerbkiem na zdrowiu? Musiałem zapomnieć...

-Spokojnie mała. - rzuciłem żartobliwie i pomogłem jej stanąć pionowo.
-Pojedziesz z Jiminem, zgoda? - zapytałem jakby jedynie by utwierdzić się w przekonaniu, że ta zgodzi się jechać z obcym jej chłopakiem.

-Dziękuję. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła. - odetchnęła wyraźnie z ulgą i widząc dwa kubki porwała jeden z nich, upijając niemal połowę kawy na raz.

-Może... Nie zaspała? - zażartowałem biorąc drugi kubek.

-Oj tam, każdemu się zdarza. - machnęła jedynie ręką i odstawiła pusty kubek do zlewu. - Wybacz, zostawię zmywanie Tobie...

Nawet tego nie skomentowałem, jedynie kiwając głową. Nie chciałem jej teraz tłumaczyć, że dla uniknięcia strat w kubkach, ktoś zrobi to za mnie później.

-MinMin! - odezwał się wchodzący do kuchni Park. Ubrany dosyć luźno obracał swobodnie na palcach kluczyki od samochodu. Ja już bym stłukł tak jakieś okno, albo wazon... Albo wybił sobie oko.

-Jedziemy? - zapytała młodsza i gdy mój przyjaciel skinął jej głową, ta wspięła się na palce i przytuliła mnie, wtulając twarz w moją klatkę piersiową.
-Do zobaczenia NamJoonie...

Nie zdążyłem jej nawet objąć, a ta już wychodziła z Chimem...

Ten nieprzyjemny ból jaki poczułem w klatce piersiowej, to irytujące kłucie...

Zazdrość jest cholernie upierdliwa.

Wyskok Lidera / Kim NamJoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz