~23~

1.5K 42 5
                                    


Szatyn wyjechał swoim samochodem z pod dormu. Zaspał przez pracowanie nad solową piosenke ubiegłego dnia. Śpieszył się do wytwórnii miał na liczniku ponad 110 km/h a jechał w środku miasta. Dojechał na skrzyżowanie i zatrzymał się na światłach nerwowo co chwilę patrząc na zegarek na jego ręku. Czasu miał co raz mniej a korki były coraz większe. Wkońcu zapaliło się zielone światło i ruszył, gdy nagle obok niego pojawił niespodziewanie się tir. Szatyn nie miał szans aby uniknać zderzenia z tym pojazdem.

Zerwałam się do pozycji siedzącej, a moje policzki były już mokre od łez i nadal spływały. Serce chciało mi wyskoczyć z piersi przez szybkość jego bicia.
W tym momencie strasznie się przestraszyłam. Nie... To nie może się sprawdzić! To nie może przytrafić się Tae. Ja nie mogę go stracić!

Przez ostatnie 3 tygodnie wkońcu dotarło do mnie że zakochałam się w nim i strasznie mi na nim zależy. Zawsze gdy jest obok mnie serce bije mi niesamowicie szybko aż dziwne że on tego nie słyszy. Czuję przyjemne uczucie motyli w brzuchu, a w jego oczy mogłabym patrzeć całymi dniami.
Może ta wizja się nie sprawdzi jak te pozostałe? Albo była to tylko cisza przed burzą.

Sprawdziłam godzinę była 4 nad ranem tym razem już naprawdę nie zasnę chyba. Leżałam tak nawet nie mam pojęcia ile czasu ale cały czas wpatrywałam się w sufit i myślałam o tej strasznej wizji.

***

Odkąd miałam tą wizję minęło już kilka dni chodzę cała w nerwach i martwię się. Tae niestety to już zauważył, ale nie chce mu mówić o tym że mam wizje. Zaczynam coraz bardziej się denerwować gdy zapytałam Tae czy pracuje nad jakąś solową piosenką i powiedział że pracuje i niedługo ją skończy.
Ja kocham Tae, jeżeli coś mu się stanie to zacznę napewno obwiniać siebie. Cholerne wizje.

Dzisiaj jest sobota i jest piękna pogoda, więc z racji ze było jeszcze wcześnie postanowiłam iść z Fado do parku. Założyłam buty, wzięłam torebkę i jakąś piłkę dla psiaka. Zapięłam mu smycz i wyszłam z mieszkania. Wzięłam psa na ręce i wsiadłam do windy. Winda zjechała na dół wyszłam z niej a potem z bloku i skierowałam się do pobliskiego parku.
Byłam na miejscu po około 15 minutach. Poszłam nad rzekę i spóściłam psa ze smyczy. Usiadłam na trawie i zaczęłam rzucać mu piłkę, którą z chęcią przynosił.

Gdy psiak zmęczył się przynoszeniem piłki poszedł wąchać wszystko dookoła. Położyłam się na trawie i zamknęłam oczy. Szum koron drzew i śpiew ptaków to jest takie odprężające po chwili jednak te piękne odgłosy przerwał ogromny huk z dosyć daleka ale był i tak dobrze słyszalny.
Podniosłam się na łokaciach, ale nigdzie nic nie było widać. Ludzie też jakoś nie specjalnie zareagowali może dlatego że to jednak miasto i często takie coś słychać. Sprawdziłam godzinę była 13, więc stwierdziłam że pójdę już do domu. Zawołałam psa, zapięłam mu smycz i ruszyłam w kierunku mojego bloku. Idąc chodnikiem po chwili na sygnale przejechała karetka z prędkością światła. Nie wiem czemu, ale miałam jakieś dziwne myśli, szybko je jednak odgoniłam i ruszyłam do domu.

Gdy byłam już w mieszkaniu odpięłam psy smycz i poszłam zrobić sobie coś do jedzenia wkońcu pora obiadowa.

Cały dzień oglądałam seriale i leniuchowałam a to dlatego że mój humor był nie najlepszy. Cały czas miałam jakieś złe przeczucie, nagle jakby mnie olśniło.

- zaraz... Huk, karetka, to złe przeczucie... - zaczęłam wyliczać na palcach - nie nie nie to nie Tae - chwyciłam szybko za telefon i wykreciłam numer do niego.

~pierwszy sygnał
~drugi sygnał
~trzeci sygnał
~czwarty sygnał

Nie odbierał... Nie to niemożliwe ~ pomyślałam
Zadzwoniłam jeszcze raz ale sytuacja się powtórzyła. Chodziłam w kółko po salonie a w oczach stanęły mi łzy.

- Jimin - przystanęłam na chwilę i znalazłam go w wiadomościach na KakaoTalku

Sad_Girl: Jimin powiedz mi że z Tae wszystko w porządku???

Na wiadomość wcale nie musiałam długo czekać.

Sexy_Mochi: nie jest w porządku przed chwilą do Namjoona dzwonili ze szpitala

- Boże... - zasłoniłam usta ręką i oparłam się o ścianę bo zrobiło mi się słabo, pierwsza łza spłynęła mi po policzku

Sexy_Mochi: właśnie jedziemy do niego ale jesteśmy na drugim końcu miasta a są korki i zajmie to dobre 40 minut

Sad_Girl: ja pojadę mam bliżej

Sexy_Mochi: dziekujemy ci Oliwia powiedziałem chłopakom bo każdy się o niego strasznie boi

Sad_Girl: ja też to dozobaczenia

Sexy_Mochi: dozobaczenia

Włożyłam telefon do torebki i założyłam szybko buty, chociaż przez łzy w oczach wszytko widziałam jak przez mgłe. Wzięłam psa i wyszłam z mieszkania. Pobiegłam na piętro niżej żeby zostawić psa sąsiadce. Zapukałam od razu i czekałam niecierpliwie jak otworzy starsza kobieta. Chwilę czekałam ale w końcu drzwi się otworzyły.

- dzień dobry, przepraszam ale mogłaby pani zajać się trochę Fado to jest nagła sytuacja i nie wiem czy dziasiaj wróce - powiedziałam szybko bo chciałam być jak najszybciej w szpitalu

- Nie wiem co się stało ale oczywiście że się zajme, nie martw się dziecko - podałam psa sąsiadce i podziękowałam.

Wcisnęłam guzik do windy, ale była na samym dole więc nie chciałam już czekać to pobiegłam schodami. Wybiegłam z bloku i zaczełam biec w stronę szpitala nie miałam czasu zwby truć się z taksówkami.

Po około 15 minutach zobaczyłam już szpital więc przyśpieszyłam.
Wpadłam do szpitala i od razu podbiegłam do recepcji.

- Przepraszam, przywieziono tutaj chłopaka z wypadku, nazywa się Kim Taehyung - powiedziałam próbując złapać oddech

- a tak przywieziono, a pani kim jest dla niego?

- dziewczyną - skłamałam bo inaczej by mnie nie wpuścili

- Dobrze proszę iść tym korytarzem do końca i prawo - ukłoniłam się jeszcze i znów zaczęłam biec choć nogi odmawiały mi już posłuszeństwa i robiło mi się słabo

Dobiegłam tam gdzie recepcjonista mi wkazała. Były tam przeróżne sale, zagladałam do każdego okienka. Gdy wkońcu go ujrzałam łzy na nowo poleciały po moich policzkach. Leżał nieprzytomny i podpięty do miliona kabelków. Stałam jak wryta i tylko się mu przyglądałam roniąc kolejne łzy.

- przepraszam jest pani z rodziny? - usłyszałam meski głos za sobą, odwróciłam się i ujrzał podsiwego mężczyznę w białym kitlu

- dziewczyną, co z nim? - zapytałam z nadzieją że jest wszystko w porządku

- pan Taehyung miał dużo szczęścia skończyło się na lekkich urazach i ma złamane dwa żebra jak na taki wypadek, ale niestety jest w śpiącce - jego ostatnie słowa jeszcze bardziej mnie dobiły

- ale wybudzi się? - zapytałam ze łzami w oczach

- tak, ale nie wiadomo kiedy przykro mi i póki co nikt nie może wejść - mężczyzna odszedł a ja usiadłam na jednym z plastikowych krzeseł i zakryłam twarz rękoma i po prostu zaczęłam płakać

------------------------------------------------------------

Ciąg dalszy nastapi...
Buziaczki💋

𝙽𝚎𝚠 𝙼𝚎𝚜𝚜𝚊𝚐𝚎 || 𝙺𝚒𝚖 𝚃𝚊𝚎𝚑𝚢𝚞𝚗𝚐 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz