Josephine Lillian Martin była najstarszą córką Vivian i Daniela. Szła na ostatni rok w Hogwarcie, a przydzielona została do Gryffindoru. Jej rodzice to mugolaki, dlatego wśród niektórych uczniów nie przyjęła się dobrze. Była dość wysoką brunetką, z oczami jak czekolada. Czasem zastanawiała jakim cudem wylądowała ona w Gryffindorze. Czasem była niezłym tchórzem, bała się wielu rzeczy, takich jak ciemności, robaków, a jednak dla przyjaciół poleciałaby na drugi koniec świata. Jo - tak nazywali ją przyjaciele - była trochę pedantyczna. Nie znosiła brudu, czuła się strasznie gdy musiała przebywać w brudnym pomieszczeniu. Większość osób uznawało to za wielką wadę Jo, bo zawsze się upominała o porządek.
Jo była osobą, którą łatwo było wprowadzić w zakłopotanie i jej przyjaciele często sobie z tego żartowali.
Wciąż zastanawiała się co chciałaby robić w przyszłości, a była już w ostatniej klasie, co znaczyło, że koniecznie musi mieć jakiś plan. Jej babcia, która jest czarownicą, cały czas jej to wypomina. Jo jest świetną uczennicą i nie da się temu zaprzeczyć. Była jedną z najlepszych uczniów w szkole, jednak nie została prefektem naczelnym jak tego oczekiwała, dzięki czemu zawiodła swoją babcię. Jej rodzice nie rozumieli świata czarodziejów, ale cieszyli się z jej sukcesów.
Josephine miała garstkę przyjaciół w Hogwarcie. Najpierw zaprzyjaźniła się z długowłosą blondynką o imieniu Victoria i to z nią głównie spędzała czas. Dzieliły razem dormitorium. W połowie pierwszego roku zaprzyjaźniła się z wysokim brunetem z kręconymi włosami, który nazywał się Nathan, a ten zaś przyjaźnił z rudowłosym Charliem Weasleyem, z którym Jo od razu załapała wspólny kontakt. Ta dwójka stała się nierozłączna. Wspólnie się uczyli i nawet razem zostali prefektami. Charlie musiał mieć na oku trójkę braci na swoim ostatnim roku. Percy'ego, który zdawał sobie radzić sam, oraz bliźniaków Freda i George'a, którzy byli wręcz nie do pokonania, a przynajmniej tak sądziła Jo.
- Mam nadzieję, że będziesz się opiekować braćmi, Charlie. - usłyszała głos pani Weasley.
- Tak, mamo. - powiedział Charlie, a na jego twarz wstąpił uśmiech.
- Freddie, gdzie ty mi znów biegniesz? - zapytała pani Weasley, patrząc na syna. - Georgie! - zawołała. - Freddie, nie dokuczaj Ronowi! - wrzasnęła.
- Przepraszam, mamusiu. - powiedział Fred przesłodzonym tonem.
Josephine stała w tym momencie u boku swojej babci, która głośno narzekała na przechodzących ludzi. Jej babcia, Casandra, nie przepadała za Charliem, gdy jej rodzice go wprost uwielbiali.
- Och, jak ta dziewucha się ubrała! - powiedziała patrząc na Nimfadorę Tonks. - I te różowe włosy!
- Ona jest metamorfomagiem, babciu. - powiedziała Jo.
- Ale przecież mogłaby zmienić kolor włosów na jakiś bardziej stosowny. - odezwała się.
Casandra była wymagającą i stanowczą kobietą. W dzieciństwie Jo, jej babcia naciskała na nią, przez co teraz nie dopuszcza do siebie myśli, że może mieć niskie oceny, albo, żeby się mniej starać. Casandra ma nadzieję, że jej wnuczka będzie pracować w Ministerwie Magii, a Josephine ma trudności z powiedzeniem jej, że ona zwyczajnie się nie widzi akurat tam.
- Josephine. - odparła suchym głosem Casandra. - Idź już.
- Jasne. - powiedziała, patrząc zazdrośnie na Charliego, który wysłuchiwał kazań matki, gdy Fred i George kręcili się tuż obok. - Do zobaczenia w święta.
Rzuciła na pożegnanie i udała się do pociągu. Czuła jak serce jej przyśpiesza, gdy znów jechała do szkoły na ostatni rok. Wciągnęła słodki zapach nosem i weszła głębiej. Zajęła miejsce w jednym z przydziałów. Zauważyła jak para bliźniąt - pochodzących z Japonii - przechodzi obok gadając. Była to dziewczyna i chłopak. Mayumi i Makoto Yamada. Byli na tym samym roku i również należeli do domu lwa. Mayumi miała piękne, błyszczące, długie, do połowy pasa, czarne włosy, wąskie, prawie, że czarne, oczy i była wysoka, naprawdę wysoka. Makoto miał takie same włosy, tyle, że o wiele krótsze niż siostra, takie same oczy i był nieco wyższy od niej.
CZYTASZ
The Dragon's Curse| Charlie Weasley
FanfictionSmoki zawsze były najważniejsze dla Charliego i to zawsze się liczyło. Jednak najważniejsza dla mnie była jego najlepsza przyjaciółka od serca, do której miał słabość i która była w stanie rzucić wszystko i wyjechać z nim do Rumunii. To zawsze była...