- Wkrótce ci będzie lepiej. - powiedział Charlie do smoka, którym aktualnie się opiekował w pracy. Smok, którym się teraz opiekował to czarny hybrydzki, którego w zasadzie chłopak widział po raz pierwszy w życiu, więc notował o nim każde spostrzeżenie, aby wiedzieć na następny raz.
Czarny hybrydzki, jak się Charlie dowiedział z książki, osiągał do trzydziestu stóp długości, miał ciemne i szorstkie łuski, a jego oczy błyszczały fioletem. Posiadał on wzdłuż grzbietu ostre jak brzytwa małe wyrostki kostne, ogon jest zakończony szpikulcem a skrzydła przypominały trochę bardzo dużego nietoperza. Naturalnie był dość agresywny, ale ten akurat był chory, dlatego zachowywał spokój.
- Świetna robota, Charlie. - powiedział jeden z jego kolegów stając obok niego, był cały brudny a rękę miał owiniętą bandażem - Myślałem, że będzie się wyrywał.
- Ja też. Jest dziwnie łagodny. - odparł Charlie stając obok starszego od niego mężczyzny.
- Myślę, że przestanie, gdy wróci do zdrowia. - stwierdził wpatrując się w ogromnego smoka spoczywającego kawałek od nich z ogromnym spokojem.
- Możesz mieć rację. Podobno są bardzo agresywne, o wiele bardziej od zielonego smoka walijskiego. - powiedział Charlie.
Po chwili i on wrócił do pracy a raczej wymienił Charliego, bo ten skończył już swoją zmianę. Przebrał się w mniej więcej normalne ciuchy i po wyjściu z rezerwatu zobaczył Daphne. Od ostatniej kłótni było między nimi dziwnie, szczególnie dlatego, że dziewczyna Charliego nie wierzyła mu, gdy mówił, że on i Jo są tylko przyjaciółmi.
- Cześć. - powiedział Charlie całując Daphne w policzek, gdy blondynka mruknęła to samo w odpowiedzi.
- Idziemy zjeść? - zapytała patrząc na rudzielca.
- Pewnie. - odparł posyłając jej lekki uśmiech.
Daphne wybrała jej ulubioną restaurację więc weszli do środka i zajęli stolik pod oknem, gdzie świetnie było widać zaśnieżone ulice.
- Jesteś na mnie obrażona? - zapytał.
- Nie.
- Daphne, już Ci to wyjaśniałem. Muszę pracować, bo muszę mieć pieniądze by przeżyć. Nie chcę by moi rodzice musieli się przejmować tym, że muszą mnie utrzymywać. - powiedział Charlie - Sama wiesz, że moja rodzina nie należy do najbogatszych.
- Tak, wiem. - odparła Daphne przewracając oczami - Ale nie mieszkasz, tylko z Josephine i nie tylko Ty zarabiasz, z tego co wiem to przecież ona też pracuje.
- Oczywiście, że pracuje. - powiedział Charlie - Jako alchemik. I nie zrozum mnie źle, ale Jo nie musi dużo pracować...
- Ale dużo zarabia...
- Nie zaglądaj komuś innemu do portfela. - odparł Charlie uśmiechając się do kelnerki, która przyniosła im jedzenie - Mogę wiedzieć czemu cały czas robisz mi wyrzuty od kilku dni?
- Myślałeś o tym co mówiłam? O naszej przyszłości? - zapytał Charlie.
- Może trochę.
- I co myślisz?
- Nie chce się za bardzo spieszyć, ale... moglibyśmy spróbować ze sobą zamieszkać. - odparł.
- Naprawdę? - zapytała, pierwszy raz się do niego uśmiechając od kilku dni.
- Tak. - odparł.
- To cudownie!
- Ale najpierw będę musiał porozmawiać z Jo. Nie zapominaj, że to moja współlokatorka ale i najlepsza przyjaciółka. - powiedział Charlie.
- Ale co ma do tego ona? - zapytała Daphne znów tracąc dobry humor.
- Chcę wiedzieć czy da sobie radę. - powiedział Charlie - Nigdy nie miałaś przyjaciółki ani przyjaciela, albo kogokolwiek kto był dla ciebie wszystkim?
- Nie wierzę w przyjaźnie.
- Nie? Dlaczego? - zapytał zdziwiony.
- Bo kiedyś to i tak się kończy. Ktoś robi coś czego nie powinien, wybucha kłótnia i drogi się rozchodzą. - wyznała - Przyjaźnie między dziewczyną a chłopakiem również nie istnieją, zawsze ktoś w kimś zakocha.
- Nie koniecznie. - powiedział Charlie.
- Wiem, że myślisz o tobie i Jo, ale nie wmówisz mi, że przez te wszystkie lata nic do niej nie czułeś. Strasznie często o niej mówisz i wszystko uzależniasz od niej. Musisz stać się samodzielny i żyć bez niej, bo wiecznie przyjaciółmi nie będziecie i kiedyś to się skończy. - powiedziała Daphne.
Gdy Charlie wrócił do domu właściwie nie wiedział jak powiedzieć swojej najlepszej przyjaciółce, że zamierza przeprowadzić się do swojej dziewczyny. Lubił mieszkanie z Josephine, mimo, że czasem za bardzo skupiała się na porządku to była świetną współlokatorką i prawie nigdy się nie kłócili gdy mieszkali razem. Chciał więc z nią porozmawiać od serca i zapytać o radę czy to robić, ale gdy wszedł brunetka leżała rozwalona na całej kanapie drzemiąc. Rudzielec uśmiechnął się pod nosem i wziął koc by ją przykryć. Zrobił sobie herbatę i usiadł na wolnym kawałku kanapy delikatnie unosząc nogi swojej przyjaciółki, które po chwili spoczywały już na jego kolanach i oglądał lecący kanał w telewizji, ale wzrok cały czas uciekał do śpiącej Josephine.
W końcu Charlie całkowicie był pochłonięty obrazem telewizora, ale myślami był kompletnie gdzieś indziej. Z tego stanu wybudziło go kopnięcie Jo, która się obudziła. Herbata, którą trzymał w rękach się rozlała na jego koszulkę delikatnie go parząc, bo przed chwilą rzucił na nie zaklęcie, które znów rozgrzało zawartość kubka.
- O Boże, Charlie, przepraszam. - powiedziała Josephine.
- Przestań. To nic przy poparzeniach smoka. - powiedział rudzielec patrząc na jej wciąż zaspaną buzię.
- Musisz zdjąć tę koszulkę - powiedziała zapominając całkowicie, że może rzucić na to zaklęcie. Pociągnęła jego koszulkę do góry, a on ją zdjął, dzięki czemu widziała jego umięśnioną klatkę piersiową w całej okazałości.
- Pójdę po jakąś koszulkę. - wymamrotał zawstydzony chwytając mokrą koszulkę w rękę.
Po chwili znów siedział obok Josephine, która była nadal lekko zaspana.
- Jakbyś zareagowała gdybym ci powiedział, że chcę zamieszkać z Daphne? - zapytał.
- Cieszyłabym się twoim szczęściem. - powiedziała patrząc na niego podejrzliwie.
Josephine mogła się tylko tego spodziewać. Przecież Charlie i Daphne byli od siebie już tak długo, że w końcu dziewczyna musiała sprawić, że zacznie myśleć o przyszłości razem z nią. Nie do końca rozumiała dlaczego poczuła taki ucisk w sercu. Dlaczego tak bardzo ją to zasmuciło i dlaczego czuje się tak dziwnie. Była przyzwyczajona do mieszkania z nim. Lubiła z nim mieszkać. Nawet gdy wychodziła z pokoju a on stał w kuchni w samych spodenkach, pokazując swoje umięśnione ciało i przy okazji wprawiając Josephine w lekkie osłupienie. Nie raz gdy była zmęczona po pracy Charlie znalazł sposób by ją pocieszyć, żeby poczuła się lepiej.
- Czyli nie masz nic przeciwko? - zapytał.
- Nie wiem czemu sądzisz, że mam coś przeciwko. - powiedziała.
CZYTASZ
The Dragon's Curse| Charlie Weasley
FanfictionSmoki zawsze były najważniejsze dla Charliego i to zawsze się liczyło. Jednak najważniejsza dla mnie była jego najlepsza przyjaciółka od serca, do której miał słabość i która była w stanie rzucić wszystko i wyjechać z nim do Rumunii. To zawsze była...