Dwa dni przed wyjazdem z powrotem do Rumunii, Fred, George i Shey zaprosili do siebie Charliego, Jo, Billa i Scarlett, więc obie pary wyszły razem z Nory, niosąc dwie butelki wina w prezencie i teleportowali się na ulicę Pokątną pod sklep ich braci. Był zamknięty, więc Charlie zapukał do drzwi, ale przez chwilę nikt nie otwierał. Światło w środku się świeciło, więc Bill zajrzał do środka. Po chwili jednak zauważyli George i Heather, którzy wychylili się zza regału.
— Nie chcę wiedzieć co wyście tam robili. — powiedział Bill posyłając bratu kpiący uśmiech.
— Jakbyś ty tego nie robił, drogi braciszku. — szepnął George — Idziemy na górę! — powiedział głośno.
— No weź, przecież zdążą się ubrać. — odparł Charlie ze śmiechem.
Gdy weszli do mieszkania Shey wyciągała kieliszki z szafki a Fred stał oparty o szafkę kuchenną.
— Masz źle zapiętą koszulę. — powiedział Bill.
— To tak specjalnie. — odparł Fred.
Przez chwilę siedzieli wszyscy razem w mieszkaniu, a potem Bill i Charlie chcieli zobaczyć lepiej sklep swoich braci więc zeszli na dół zostawiając dziewczyny same u góry. Przez większość czasu i tak rozmawiały tylko między sobą, a mieszkanie nie było na tyle duże, aby wszyscy się pomieścili. Scarlett rozlała do końca pierwszą butelkę wina na cztery kieliszki.
— Co jak co, ale kiedyś w ogóle nie spodziewałam się, żeby Fred i George mieli dziewczyny. — powiedziała Jo.
— Daj spokój, kiedyś musiały ich ogarnąć! — dodała Scarlett.
— A ja wyznam, że myślałam, że gdy razem zamieszkamy to coś się między nami zepsuje. — powiedziała Shey.
— Ja też miałam takie obawy. — wyznała Jo — Ale wszystko jest w porządku. Nawet lepiej niż w porządku.
— Może nawet planuje oświadczyny. — powiedziała Heather patrząc znacząco na brunetkę.
— No co wy! — zaśmiała się Jo — Jesteśmy razem dwa lata...
— Ja i Bill byliśmy razem kilka miesięcy, a zaproponował ślub. — powiedziała Scarlett.
— Jak to się w ogóle stało? — zapytała Shey — Myślalam, że się nie spieszycie!
— Były moje urodziny, rok odkąd się poznaliśmy i Bill zrobił kolację i nawet nie skąd, ale powiedziałam, że gdybym mogła to bym za niego wyszła nawet w tej chwili a on na to, że „to się pobierzmy!”. Myślałam, że żartuje, ale on był wtedy śmiertelnie poważny. — powiedziała Scarlett — Nawet nie miał pierścionka!
— Nie wiedziałam, że Bill jest aż tak spontaniczny! — odparła Heather.
— Nasz cały związek to definicja spontaniczności! — powiedziała — Nawet decyzja o zamieszkaniu razem była spontaniczna. — dodała.
— Fred też jest spontaniczny, tyle, że ja mu w tym przeszkadzam, bo muszę mieć wszystko zaplanowane. Wiem, że go to denerwuje, ale...
— Żartujesz? On to w tobie kocha. — powiedziała Scarlett.
— Uwierz mi, że znam Freda od lat! — zaczęła Jo — I nigdy nie widziałam by patrzył na kogoś tak samo jak patrzy na ciebie. Oszalał na twoim punkcie!
— I Molly cię uwielbia! — mówiła Heather.
— Boże, aż sobie przypomniałam pierwsze spotkanie z jego mamą! — odparła Scarlett — Gdy już tylko weszłam sądziłam, że w ogóle mnie nie lubi, a szczególnie gdy usłyszała, że dopiero co zaczęliśmy ze sobą chodzić a już mieszkamy razem. No ale tak czy inaczej, ja powiedziałam, że podobają mi się jego długie włosy i kolczyk a ona się trochę... no nie polubiła mnie. — wyznała — Teraz już mnie lubi. Udało mi się ją przekonać!
— Ja nie miałam żadnych trudności, poznałam Molly już gdy ja i Charlie się przyjaźniliśmy, więc wieść o naszym związku tylko ją ucieszyła. — wyznała Jo.
Dziewczyny rozmawiały przez następną godzinę, opróżniając kolejną butelkę wina. W międzyczasie przyszedł Fred po butelkę Ognistej Whisky i szklanki. Chłopaki siedzieli na dole sącząc Ognistą Whisky i wymieniając się anegdotami i słysząc śmiech dziewczyn z góry.
— Chyba się dobrze bawią. — powiedział George wskazując a górę.
— Jak nas obgadują to na pewno. — odparł Bill biorąc łyka Ognistej.
Dopiero po drugiej w nocy dziewczyny zeszły na dół, ale zanim wszyscy wyszli i tak minęła trzecia. Z racji tego, że byli lekko pijani nie chcieli się teleportować więc jechali Błędnym Rycerzem do Nory.
— No proszę kto wrócił. — powiedziała Molly patrząc na syna i jego dziewczynę z lekkim uśmiechem.
— Daj spokój, Molly. Gdy my chodziliśmy do znajomych to wracaliśmy nawet później, gdy byliśmy młodzi. — powiedział Artur.
— O a o tym to bym chętnie posłuchał. — powiedział Charlie.
— Ta no może innym razem. — powiedziała Molly — Idźcie spać, ale cicho bo Ron i Ginny się położyli.
— Ta no pewnie. — powiedział Charlie tupiąc wchodząc po schodach.
— Poczekaj do rana. Poczekaj aż obudzę cię bijąc o patelnię nad twoją głową. — powiedziała Molly wpychając go do pokoju tuż za Josephine.
— Kocham cię, mamuś. — powiedział Charlie, gdy jego matka spojrzała na niego z powątpiewaniem, a on rozstawił swoje szerokie ramiona by ją przytulić.
— Śmierdzisz alkoholem. — powiedziała ale na jej twarzy pojawił się uśmiech — Idźcie spać.
— Ja też panią kocham, pani Weasley. — powiedziała Jo szczerząc zęby do kobiety.
Molly zamknęła za sobą drzwi a Charlie od razu rzucił się w ramiona Jo, która straciła równowagę i razem przewrócili się na łóżku.
— Jesteś taka piękna. — szepnął patrząc jej w oczy, po czym ją namiętnie pocałował.
CZYTASZ
The Dragon's Curse| Charlie Weasley
FanfictionSmoki zawsze były najważniejsze dla Charliego i to zawsze się liczyło. Jednak najważniejsza dla mnie była jego najlepsza przyjaciółka od serca, do której miał słabość i która była w stanie rzucić wszystko i wyjechać z nim do Rumunii. To zawsze była...