Rozdział 7

1.1K 54 57
                                    

Charlie ponownie spojrzał w stronę schodów, Josephine wciąż nie było. Dochodziła już godzina dziesiąta, a on, Nathan i Victoria dość długo na nią czekali. Gdy mieli już nadzieję, że to Jo wyszła z dormitorium to jednak okazało się, że to Mayumi.

— Och! Czy ona wciąż śpi? — zapytała Victoria.

— Kto? Jo? — zapytała sennym głosem Mayumi. Jej długie, czarne włosy były spięte w dwa warkocze, które przez noc zdążyły już trochę się popsuć — Wciąż spała. — odpowiedziała stając obok Nathana, który cały się spiął. Charlie widząc to przewrócił oczami. Nathan miał zaprosić gdzieś Mayumi, ale za każdym razem zachowywał się jak ostatni tchórz.

Victoria znów usiadła na kanapie, gdy Makoto wyszedł z pokoju i usiadł obok niej.

— Postanowiłem wam wybaczyć. — poinformował.

— To... Fajnie. — powiedział Nathan marszcząc brwi.

— Wiem, że tęskniliście za moim cennym towarzystwem. — odparł. Charlie zauważył, że Victoria z trudem powstrzymuje wybuch śmiechu.

— Tak. Właśnie tak było. — mruknęła.

Charlie usiadł znów na kanapie. Z dala od Makoto, który zaczął opowiadać o jego jakże bardzo cennym towarzystwie. Miał nadzieję, że Josephine zaraz się pojawi, bo był już trochę głodny.

W końcu zeszła na dół. Zaspana pocierała jedno oko. Wyglądała jakby nie spała całą noc. Była blada na twarzy, a pod jej oczami ciągnęły się sińce.

— Dzień dobry. — wymamrotała siadając na kanapie obok Charliego.

— Wciąż nie mogłaś spać? — zapytał, a ona pokręciła głową.

Nathan, Mayumi, Victoria i nawet Makoto złożyli jej życzenia urodzinowe, a potem poszli na śniadanie. Jo zajęła miejsce obok Victorii i Mayumi nałożyła sobie na talerz owsianki.

— Jak długo Charlie z Tobą siedział? — zapytała Mayumi przyciszonym głosem.

— Do drugiej w nocy. — powiedziała Josephine — A co?

— Nic. — mruknęła wzruszając ramionami — Tylko uważam, że to bardzo miłe z jego strony, że z Tobą został. — odparła.

— On zawsze z nią zostaje. — szepnęła Victoria.

— Bo jesteśmy przyjaciółmi. — szepnęła Jo oczywistym tonem.

— Ale... Uważam, że gdybyście byli parą bylibyście całkiem słodcy. — odparła.

— Błagam Cię. — Josephine się zaśmiała.

— Ja na Twoim miejscu, Mayumi, zajęła się Nathanem, bo wiem, że coś się świeci. — szepnęła Victoria.

— Och, zamknij się.

Policzki Mayumi zrobiły się całe czerwone, gdy spojrzała na Nathana, który rozmawiał z Charliem i Makoto. Oboje, Charlie i Nathan, zdawali się nie być zadowoleni słuchając Makoto, który machał rękami na prawo i lewo.

— Chyba go gdzieś zaproszę. Na następne wyjście do Hogsmeade. — powiedziała Mayumi — Chłopcy wcale nie muszą nas zapraszać, przecież same możemy to zrobić. — dodała z uśmiechem.

— Świetny pomysł. — powiedziała Josephine.

Na dworze, jak na początek października, było dość ciepło, dlatego Charlie wyciągnął Josephine na spacer i wręczył jej kwiaty, jak to robił co rok. Josephine nigdy nie chciała za wielu prezentów, bo nie było jej to potrzebne. Gdy wrócili do zamku około południa, dziewczyna wyjęła książkę by się poczuć. Charlie nie wyraził aprobaty, widząc jak wykończona już jest jego przyjaciółka. Nie mógł jednak na to nic poradzić bo dziewczyna od razu dorwała książkę.

Po południu garsta ludzi, korzystając z ładnej pogody, wyszła na błonia, więc i tam znaleźli się Charlie, Nathan, Victoria i Josephine świętując urodziny brunetki. Wręczyli jej przezenty i położyli się na przyniesionym kocu.

— Charlie... Co Fred i George kombinują? — zapytała Josephine wskazując na bliźniaków, którzy w podskokach podążyli w kierunku jeziora.

Charlie od razu się zerwał na równe nogi i mówiąc coś pod nosem szedł w kierunku bliźniaków. Odciągnął ich od jeziora, przez co stali się niezadowoleni.

— Wiem, że jest ciepło, ale nie na tyle żeby włazić do jeziora. — skarcił ich Charlie — Będziecie chorzy i to ja będę musiał was wlec do skrzydła szpitalnego.

— Nie mamy pięciu lat! — wrzasnął oburzony Fred.

— Właśnie! Umiemy sobie poradzić! — dodał George, patrząc z byla na starszego brata.

— Ale dorośli też nie jesteście. — powiedział Charlie — Z daleka od jeziora!

Oburzeni bliźniacy usiedli pod drzewem, po chwili się rozchmurzyli, gdy przyszedł Lee Jordan i Phoebe Black, która była na pierwszym roku.

— Ale z ciebie świetny starszy brat. — powiedziała Victoria.

— Powinienem dostać nagrodę za to, że w ogóle zdołałem ich odtrącić od tego jeziora. — powiedział Charlie kładąc się na kocu i zamykając oczy.

Jo również się położyła. Patrzyła w chmury, dopóki nie zasnęła. Jej przyjaciele obudzili ją gdy zaczęło się robić chłodniej i ruszyli w stronę zamku. Po kolacji Jo udała się od razu do dormitorium. Dokończyła pisać esej z opieki nad magicznymi zwierzętami i położyła spać. Tym razem spała o wiele bardziej spokojniej niż poprzedniej nocy, dzięki czemu następnego dnia była wypoczęta.

W poniedziałek było pochmurno i zbierało się na deszcz, a mieli opiekę nad magicznymi zwierzętami. Josephine stała obok Charliego, który jak zwykle był najbardziej aktywny na lekcji, wyglądał jakby zimno go nie raziło.

— Babcia do ciebie pisała? – zapytał, gdy szli w stronę zamku.

— Nie. — powiedziała kręcąc głową — Ale to może i lepiej. — stwierdziła.

— Cześć. — powiedział do niej wysoki blondyn, który podążał na opiekę nad magicznymi zwierzętami.

— Cześć. — powiedziała uśmiechając się delikatnie.

— Samo patrzenie na niego nic ci nie da. — stwierdził Charlie — Odezwij się do niego! Powiedz coś więcej!

— Przecież powiedziałam „cześć”. — powiedziała.

— Ale coś więcej! — powiedział Charlie — Zapytaj czy gdzieś z Tobą pójdzie czy coś w stylu. — dodał.

The Dragon's Curse| Charlie Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz