Rozdział 39

884 64 20
                                    

— Oczywiście, że mu przekażę panie Weasley. — powiedziała Josephine.

— I bardzo mi przykro z powodu twojej babci, Jo! — wrzasnął do telefonu Artur, a Jo zacisnęła usta by się nie roześmiać.

— Wszystko będzie dobrze. — stwierdziła brunetka.

— Artur! Przestań dręczyć tę biedną dziewczynę! — wrzasnęła pani Weasley, a Jo się roześmiała.

Pożegnała się z Panem Weasleyem, który miał do Charliego ważną sprawę - do niej właściwie też, ale jego żona była w pobliżu i nie mógł podzielić z Jo - więc dziewczyna od razu podążyła do łazienki by przekazać Charliemu wiadomość.

— Wejdź! — wrzasnął Charlie jeszcze zanim Jo zapukała — Nie bój się nie jestem nagi. — odparł gdy brunetka weszła.

— Tylko półnagi. — skomentowała patrząc na jego bokserki w smoki — Fajne bokserki.

— Sama mi je kupiłaś. — powiedział szczerząc do niej zęby. Pół jego twarzy była pokryta pianką do golenia, bo na jego twarzy pojawił już zarost, a tego dnia miał wrócić do pracy.

— Nie musiałeś jej golić. — wymamrotała przytulając się do jego pleców.

— A co? Podobałem ci się w zaroście?— zapytał.

— Wyglądasz świetnie. — powiedziała — Na twoim miejscu nawet zostawiłabym te piankę. — odparła.

— Masz dobry humor. — zauważył uśmiechając się.

— Tak, twój tata jest naprawdę zabawny. — powiedziała.

— Po kimś to muszę mieć, nie?

— Nie idź do pracy. — poprosiła, a Charlie się roześmiał.

— Gdybym mógł to bym został w domu, ale dwa tygodnie to zdecydowanie dużo czasu jak na odpoczynek. — powiedział — Poza tym, teraz Ty musisz odpocząć. I to porządnie wypocząć Jo. Możesz nawet spać do południa. — dodał.

Gdy skończył się golić odwrócił się do Jo i uśmiechnął, a ona to odwzajemniła. Pocałował ją w czoło i wyszedł z łazienki a ona zaraz za nim. Przebrał się i był w zasadzie gotowy do wyjścia.

— Gdybyś tylko czegoś potrzebowała to pisz śmiało, wyślij tylko sowę a ja wrócę do domu. — powiedział — I jakby rodzice dzwonili to też daj znać.

— Okej. — powiedziała.

— Widzimy się za niedługo. — powiedział nachylając się by pocałować ją w policzek i wyszedł z mieszkania.

Josephine miała dużo wolnego czasu, który chciała jak wykorzystać głównie dlatego by odpocząć, nie miała tyle wolnego od dawna. W szkole łudziła się, że po jej zakończeniu będzie lepiej i presja jaką odczuwała zniknie ale się niestety myliła. I to bardzo, bo w pracy stresowała jak nigdy.

Charlie uwielbiał swoją pracę. Uwielbiał opiekować się smokami, uczyć się o nich, dlatego często wracał z pracy w dobrym humorze, nie męczył się a wręcz świetnie się bawił. Tego dnia było jednak coś inaczej. Wciąż się cieszył, że może pracować w wymarzonym zawodzie, ale miał ochotę wrócić do domu, do Josephine. Po rozstaniu z Daphne miał czas by dojść do siebie i dość szybko mu przeszło. Spędził z Jo wiele czasu i mieli jeszcze lepszą relację. Stali się do siebie o wiele bardziej otwarci, co momentami było dla niego nieco krępujące, bo nigdy mu się nie zdarzyło, że Jo weszła mu do łazienku gdy był półnagi. Ale nie narzekał na to. Tak samo jak na to, że często razem spali. Było mu o wiele wygodniej u jej boku, szczególnie, gdy budziła się w środku nocy i przytulała do niego. Nie miał pojęcia do czego ta bliskość prowadzi i jakie będzie ostatnie skutki ale nie mógł powiedzieć, że mu się nie podoba.

Myślalami tego dnia odbiegał daleka i skupiał się wystarczająco, nic dziwnego, że jeden ze smoków zdołał po poparzyć rękę. Dlatego właśnie znów musiał odwiedzić panią Miron. Uzdrowicielkę w najbliższym szpitalu dla czarodzieji w Rumunii. Pani Nadia Miron to już starsza kobieta o siwych krótkich włosach, która pokochała Charliego i jego żartu, gdy już za pierwszym razem pojawił się w szpitalu. Była dla niego wręcz jak ciotka. I z każdą wizytę dała mu lizaka.

— Naprawdę pani dziękuję. — powiedział Charlie uśmiechając się życzliwie do kobieta.

— Ależ to moja praca. — powiedziała — Staraj się nie ruszać za wiele tą ręką. — odparła — Wszystko się idealnie zagoi, możesz już iść, powiadomiliśmy twoją współlokatorkę. — dodała patrząc na chłopaka — Wciąż spotykasz się z tą dziewczyną z pracy?

— Nie, rozstaliśmy się. — powiedział Charlie.

— I masz już kogoś na oku? — zapytała.

— Można tak powiedzieć. — przyznał wstając z krzesła.

— W takim razie powodzenia, Charlie, ty i Jo na pewno będziecie szczęśliwi. — dodała.

— Jak się odważę zrobić jakiś krok. — stwierdził robiąc markotną minę — Dziękuję pani, do widzenia. — powiedział wychodząc.

Jo stała tuż przed pokojem patrząc na Charliego surowo. Rudzielec pocałował ją w policzek i uśmiechnął się do niej co ona odwzajemniła, ale chwilę walczyła, żeby jednak powaga została na jej twarzy.

— Jak źle jest? — zapytała patrząc na bandaż na jego dłoni.

— Nie jest źle ani trochę. — powiedział Charlie.

— Charlie, zapomniałabym. — zawołała za nim pani Miron wybiegając z gabinetu — Tutaj jest maść, której powinieneś używać. — dodała, lecz zamiast dać ją Charliemu, który wystawił rękę dała ją Jo.

— Przypilnuję go. — zapewniła a on przewrócił oczami.

— Lekkie poparzenie, czasem się zdarza. Taki mam zawód. — powiedział Charlie.

— Myślałam, że dostanę zawału jak przeczytałam, że znów ci się coś stało. Mogłam się niby tego spodziewać, ale się wystraszyłam. — powiedziała, a Charlie zdrową ręka przyciągnął do siebie i pocałował w głowę.

— Przepraszam. — powiedział — Na obronę Simzy, ona nie chciała mi tego zrobić. Była dziś bardzo rozdrażniona a ja zamyślony...

— Bronisz smoka? — zapytała — Za każdym razem gdy smok cię poparzy bronisz smoka.

— Bo ona nie chciała. Pewnie było jej bardzo przykro. — powiedział Charlie, a Jo się roześmiała — Przepraszam, że tak cię wystraszyłem, mówiłem by do ciebie nie pisali, że masz dużo na głowie i, że dam sobie radę.

— Bardzo dobrze, że mnie poinformowali. — powiedziała — Uwielbiam twój zawód, naprawdę, ale czasem strasznie o ciebie boję.

— Wiem, kochanie. — powiedział Charlie — Nie martw się już więcej. Zaraz zrobimy sobie coś do jedzenia...

— Już zrobiłam obiad. — powiedziała spoglądając na niego, a on się do niej uśmiechnął, a gdy ona odwzajemniła ten uśmiech zdał sobie sprawę, że już w nije jest po uszy zakochany.

The Dragon's Curse| Charlie Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz