Rozdział 5

132 5 11
                                    

Dziś szliśmy do wujka Zeda i cioci Willi w odwiedziny. Bez pukania w drzwi mama weszła przez drzwi.

- Ty cholero, która nazywa się moim mężem jak mogłeś nie uważać na własne dziecko?! - usłyszeliśmy krzyk cioci. Oj wujkowi chyba się oberwało za coś. - Co tutaj taki przeciąg?! - krzyknęła. - Który debil nie zamknął tych chole.... - przerwała gdy nas zobaczyła. - Co wy tu robicie? - zapytała.

- Mieliśmy przyjść nie pamiętasz? - zapytała mama.

- Och rzeczywiście. Sorki ale przez tego idiote zwanym Zedem zapomniałam. - wyjaśniła.

- Co ty się mnie czepiasz? - zapyta wujek z kuchni.

- To idioto, że przez ciebie Wylda złamała rękę! - krzyknęła.

- Złamała rękę? - zapytała zmartwiona mama.

- Tak. Zed sobie wymyślił, żeby pójść na lodowisko, a Wylda o tym słyszała i poszła z nim. Przyszli do domu i ręka w gipsie! - krzyknęła ostatnie słowo w stronę kuchni.

- Zostaw mnie w spokoju szalona kobieto! - powiedział wchodząc do pokoju gdy nas zobaczył uśmiechnął się. - Siema ludzie. Co tam? - zapytał.

- Super, ale współczuję waszym dzieciom. - powiedział tata. Ciocia tylko spojrzała zabójczym wzrokiem na wujka.

- Przestań. - warknął patrząc na ciocię.

- Mam ciebie dość! - krzyknęła ciocia.

- Genialnie! Ja ciebie też! - odkrzyknął.

- Czy wy całe życie musicie się kłócić? - zapytała mama co było jej błędem.

- Nie wtrącaj się! - krzyknęli w tym samy czasie a mama odrazu się zamknęła a następnie skierowała się do salonu a my za nią zostawiając ciocię i wujka samych.

- Chodźcie do mojego pokoju. - powiedziała Wylda do mnie i Vanessy. Szybko pobiegłyśmy.

- I że mam tak codziennie. - westchnęła Wylda. - Zazdroszczę wam, bo wasi rodzice w ogóle się nie kłócą. - dodała.

- No nie wiem... - zaprzeczyłam.

- Ciocia Addison mi nam kiedyś opowiadała, że raz tak się pokłócili, że mama z tatą zerwała ale gdyby nie inni to tato by się nie odważył oświadczyć się mamie. - wytłumaczyła.

- Pomińmy to, że zgubił pierścionek i gdyby nie ciocia Willa to by teraz nie byli razem. - dodałam.

- A jak tata zgubił ten pierścionek to z tekstem do mamy „Ładna dziś pogoda". - zakończyła. Wylda zaczęła się śmiać.

- Vanessa, Clarissa! - krzyknęła mama po jakiś trzech godzinach.

- Idziemy! - odkrzyknęła.

- Ej może zostaniecie na noc? - zapytała Wylda.

- Tylko się zapytamy. - powiedziałam i poszłyśmy na dół.

- Mamo... - zaczęła Van.

- Możemy zostać na noc? - zapytałam.

- No nie wiem... - zaczęła ale przerwała jej ciocia.

- Pewnie, że możecie zostać. - powiedziała patrząc na mamę.

- No dobra. - zgodziła się.

- Super! - krzyknęłam ja, Van, Wylda i ciocia.

- To my w takim razie lecimy. - powiedziała mama wstając.

- Pa mamo! Pa tato! - powiedziałyśmy w tym samym czasie.

- Papa. - porzegnała się ciocia z wujkiem. Następnie we dwójkę spojrzeli po sobie morderczym wzrokiem. Oj chyba jeszcze się nie pogodzili. Rodzice wyszli i natychmiast odezwała się ciocia.

- Zed idź stąd. - powiedziała stanowczo.

- Co? Ale... - zaczął ale mu przerwała.

- Idź.Teraz. - wycedziła.

- Ugh. - warknął i poszedł, gdy przechodził obok cioci pociągnął ją za włosy. Ta tylko go walnęła po głowie.

- Mamo a ty nie idziesz? - zapytała Wylda.

- Oczywiście, że nie. - odpowiedziała uśmiechając się. - Czas na babski wieczór! - krzyknęła uśmiechając się szeroko. I tak spędziłyśmy ten wieczór razem z ciocią oglądając filmy i zabawach.

*rano*

Obudziłam się rano. Ciocia też się przebudziła. Gdy nie zobaczyła pisnęła z przerażenia.

- Twoja matka mnie zabije. - wyszeptała.

- Co się stało? - zapytałam. Ta nic nie mówiąc podała mi lusterko. Gdy w nie spojrzałam krzyknęłam z przerażenia. Aż obudziłam Wylde i Van.

- Bez paniki. - zaczęła mnie uspokajać ciocia. Dziewczyny na mój widok też były przerażone. Nagle usłyszałyśmy otwierające się drzwi. Do pokoju weszła mama.

- Hejk... - zaczęła ale gdy mnie zobaczyła jej wyraz twarzy się zmienił z szczęśliwego na wściekły.

- CZY KTOŚ MI MOŻE POWIEDZIEĆ DALCZEGO CLARISSA MA FIOLETOWE WŁOSY?!!!! - zaczęła krzyczeć na ciocie.

- Ymmm... Wiesz... - jąkała się.

- Mów! - krzyknęła wściekła.

- Gdy się... Obudziłyśmy już takie miała... - wyszeptała.

- Zed!! - krzyknęła mama. Wujek natychmiast przybiegł. Gdy nie zobaczył zaczął się śmiać. - Nie śmiej się tylko mów, co się tutaj stało! - zaczęła.

- Nie mam pojęcia, ale jak widzę była niezła zabawa. - zaśmiał się za co oberwał od mamy, która go kopnęła w nogę. - Ała! - krzyknął.

- Dobra wytłumaczmy to sobie na spokojnie. - odezwała się Wylda. Reszta jej przytaknęła.

- Jeszcze wczoraj miałam białe włosy. - powiedziałam do mamy.

- To jakim cudem masz fioletowe włosy? - zapytała.

- Nie wiem. - miałam już łzy w oczach. Bardzo lubiłam swoje białe włosy.

- Nie ma się czym przejmować. - odezwała się ciocia. - Może się spodoba twojemu Jamesowi. - dodała uśmiechając się wrednie.

- Willa. Nie pomagasz. - warknęła moja mama.

- No dobra, już jestem cicho. - podniosła ręce w gęście poddania.

- My już pójdziemy. - powiedziała mama. Pożegnaliśmy się i poszliśmy do domu. Gdy tato mnie zobaczył zaczął się śmiać.

- Co ci się stało? - zapytał tata gdy się już uspokoił pod wpływem morderczego spojrzenia mamy.

- Stało się to, że twoja córka obudziła się z takimi włosami. - warknęła mama.

- Twoją córką też jest. - wyszeptał tata ale mama go znowu zabijała wzrokiem.

- Przestań. - warknęła. - Wracając. Tych włosów nie da się przemalować. - powiedziała. Zaczęłam się drapać po głowie nagle włosy spadły. Wrzasnęłam przeraźliwe. - Co to jest? - zapytała mama kucając obok tego. - Czy to jest peruka? - zapytała się.

- Ale... Kto? - zapytał tata.

- Willa! - krzyknęła mama. Przecież to niemożliwe. Ale w sumie, może dlatego wtedy się tak śmiała.... - Zamorduje ją. - warknęła mama chcąc wyjść z domu i pójść do cioci, ale tata ją zatrzymał.

- Uspokój się. - uspokajał tata mamę. Zaczęłam się śmiać. - Co ci? - zapytał tata.

- To wszystko jest takie śmieszne. - popłakałam się ze śmiechu.


Wolf-boy // Wyatt Lykensen ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz