Rozdział 7

101 5 23
                                    

Siedzieliśmy całą rodzinką w szpitalu i czekaliśmy aż ciocia Addison urodzi. Współczuję jej i wujkowi. Już czwarte dziecko. Z resztą nie zdziwiłabym się jakbym ja niedługo miała rodzeństwo... Ale to już pomińmy.

- To dziewczynka!! - usłyszeliśmy krzyk lekarza. Nagle usłyszałam pipczenie. - O nie! Tracimy ją!! - e tym momencie mama zerwała się z krzesła i chciała wejść do środka, ale ktoś stamtąd wyszedł i nie pozwolił jej.

- Wpuście mnie! Tam leży moja siostra!! - krzyczała chcąc przejść. Z pomocą przyszedł tata, który ją stamtąd odciągnął.

- Szybko! Inaczej umrze! - krzyczał lekarz za drzwiami. Nawet ciocia Willa miała przerażoną minę.

- Co się z nią dzieje!? - mama już płakała. Tak samo jak wujek Syriusz, Pola i James. Wstałam i podeszłam do Jamesa. Gdy mnie zobaczył odrazu mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk. Zaczęłam go głaskać po głowie. Po jakiś dziesięciu minutach wyszedł lekarz. Gdy mama go zobaczyła odrazu do niego podeszła.

- Co z moją siostrą!? - zapytała.

- Musieliśmy ją wprowadzić w stan śpiączki farmakologicznej. - odpowiedział spokojnie lekarz.

- Dlaczego? - zapytała mama ze łzami w oczach.

- Gdybyśmy tego nie zrobili pani siostra by umarła. - odpowiedział ze spokojem lekarz. Po minie mamy miałam wrażenie, że za chwilę go uderzy za ten spokój w jego głosie. I gdyby pewnie nie tata to by lekarz pewnie leżał już na ziemi.

- Kochanie uspokój się. - tata próbował uspokoić mamę. Ta nic nie mówiąc przytuliła go płacząc cicho. Podeszłam do rodziców i ich przytuliłam. Po chwili dołączyła się też Van.

- Za ile się obudzi? - zapytała mama po jakiś pięciu minutach.

- Dzisiejsza nic będzie decydującą. Radziłbym iść do domu odpocząć. - wytłumaczył lekarz.

- Wy idźcie ja tu zostanę. - powiedziała mama.

- Napewno? - zapytał tata podchodząc do mamy i kladzac na jej policzku swoją dłoń. Mama pokiwała głową. Tata pocałował ją w czoło i przytulił następnie podszedł do nas.

- Van, Clar idziemy do domu. - powiedział do nas. My tylko pokiwałyśmy głową. Popatrzyłam na mamę, która kłóciła się z wujkiem Sytiuszem.

- Idźcie do domu. Proszę was. - mówiła do niego. On jednak był nieugięty.

- Nie. - odpowiedział stanowczo.

- Syriusz proszę idźcje. Jutro rano przyjdziesz razem z dziećmi. Jutro zobaczysz swoją córeczkę. - przekonywała go. Wujek w końcu się poddał.

- Dobrze. - powiedział a następnie pożegnał się z mamą i skierował się do wyjścia razem z resztą w tym ja też wyszłam. Rozdzieliliśmy się i każdy poszedł do swojego domu.

Pov. Madison.

Weszłam do sali gdzie leżała Addi. Podeszłam do jej łóżka i usiadłam na krześle obok.

- Hej Addi. Wiem, że mnie nie słyszysz ale urodziłaś córeczkę. Pamiętam, że drugą córkę chciałaś nazwać Akredella swoim prawdziwym imieniem którego nie używasz. Uważam, że to jest doskonały wybór. - mówiłam płacząc. - Nikomu jeszcze tego nie mówiłam ale ty dowiesz się pierwsza. - wzięłam głęboki wdech. - Będę miała znowu dziecko. Jestem taka szczęśliwa. Mam nadzieję, że dziewczynki i Wyatt też się ucieszą. - wyszeptałam. Nagle do sali wszedł lekarz.

- Myślę, że powinna pani wrócić do domu. Do rodziny. - odezwał się. Przysięgam, że go kiedyś walnę.

- Nigdzie nie idę. - odpowiedziałam. Nagle zakręciło mi się w głowie. Usiadłam na krześle. Na szczęście lekarz tego nie zauważył.

- Nie powinna pani tu być ogólnie. - zaczął ale mu przerwałam nieźle wkurwiona.

- Niech Pan mnie posłucha. Bo nie zamierzam się powtarzać. Nie obchodzi mnie to, że nie powinnam tutaj być. To jest moja siostra i mam prawo być przy niej! - warknęłam.

- Jak sprawdzałem w papierach pani Black nie było nigdzie napisane, że pani Black ma siostrę. - odpowiedziałam. Nie wytrzymałam i mu przywaliłam. Szybko stamtąd uciekł. Uśmiechnęłam się dumna z siebie i usiadłam na krześle. Po niedługim czasie zasnęłam.


Wolf-boy // Wyatt Lykensen ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz