Rozdział 4

1K 34 30
                                    

Szybko pobiegłam na trening. Dalej nie byłam co do tego przekonana, ale nie chciałabym zawieść siostry. Zobaczyłam Addie przed szatnią.

- No wreszcie jesteś! Czekam na ciebie od 20 minut. - powiedziała zestresowana.

- Spokojnie jestem. Przy okazji mogę się założyć, że bardzo dobrze poprowadzisz trening. - starałam się ją pocieszyć, co chyba się udało, bo uśmiechnęła się. Przebrałam się szybko w strój i poszłyśmy na salę. Weszlyśmy, a Addison zagwizdała w gwizdek.

- Jestem taka szczęśliwa, że poprowadzę dzisiejszy trening. Ogólnie chciałam jeszcze powiedzieć, że dziś Madie będzie z nami ćwiczyć. Razem możemy wszystko. - nabrała powietrza, bu coś jeszcze powiedzieć, ale Bree wskazała za nas, odwróciłyśmy się i zobaczyłyśmy wilkołaki.

- Wybaczcie, ale sala na czas treningu jest dla drużyny cheerleaderskiej. - powiedziała do nich Addie.

- Ha! Tylko spróbuj nas stąd wyrzucić. - prychnęła Wynter.

- Wynter. Trochę szacunku. - powiedział Wyatt wstając.

- Nic z tych rzeczy. Pokażcie na co was stać. W tej drużynie jest miejsce dla każdego.- odezwałam się a Addison zgodziła się ze mną.

(Wybaczcie, że nie opiszę jak to było, ale wszystko jest tak jak w filmie).

- Wow! To było niesamowite! Jesteście urodzonymi cheerleaderami. - powiedziała Addie.

- My wilkołaki powinniśmy się trzymać razem. - powiedział Wyatt.

- Ale ja nie jestem wilkołakiem. - odpowiedziała mu.

Nagle Wynter zaczęła kaszleć.

- Hej nic ci nie jest? - spytałam pomagając jej wstać.

- Nie. Dziękuję za pomoc. - odpowiedziała uśmiechając się. Odwzajemniłam uśmiech. Wszyscy usłyszeliśmy, jak ktoś bije brawa. Był to Bucky.

- Dobrą robota, Addison. Z wilkolakami w drużynie, wygraną w wyborach mamy w kieszeni. - powiedział sarkastycznie.

- Bucky, tu nie chodzi o wybory. - wtrąciłam się podchodząc do nich.

- Od zawsze wiedziałam, że możemy się zjednoczyć. - dodała Addie.

- Będziesz świetnym kapitanem. - stwierdził Bucky wskazując na Addie.

- Będę kapitanem! - krzyknęła Addie a wszyscy zaczęli klaskać.

- Ja na twoim miejscu bym rozwiązała odsunąć rywalizację i rozpoczęcie programu treningowego. - powiedziałam uśmiechając się do siostry.

- Woah. Doping to jest tym, czym ja decyduje. A chodzi w nim o wgrywanie. - powiedział i odszedł zabierając, ze sobą moja siostrę. Odrazu mój uśmiech zniknął i spuściłam głowę patrząc na podłogę.

- Jesteś przywódca, Madison a nie twoja siostra. Ale czegoś znacznie ważniejszego od dopingu. - powiedział Wyatt łapiąc mnie za rękę. Spojrzałam na niego a on na mnie. Usmiechnęliśmy się do siebie. Spojrzałam za Wyatta i zobaczyłam Zeda, który na nas patrzył. Po chwili jednak wyszedł. Jeszcze raz spojrzałam na Wyatta.

- Przepraszam, muszę iść. - przeprosiłam i pobiegłam szybko za Zedem.

- Zed! - krzyknęłam by się zatrzymał. - Co się dzieje? - zapytałam go.

- Wilkołaki. Nie są zainteresowane wpasowaniem się. - odpowiedział.

- Przecież są zainteresowane drużyną. - powiedziałam mu.

Wolf-boy // Wyatt Lykensen ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz