Obudził mnie w środku nocy głos Techno, wypowiadający moje imię. Zerwałam się momentalnie na równe nogi. Wyszłam na korytarz i biegłam w stronę głosu.
Pielęgniarka: Halo! Proszę nie biegać po oddziale i wracać do łóżka!
Zignorowałam ją, biegłam dalej. Nagle usłyszałam głos ponownie, tym razem bliżej i wyraźniej. Zlokalizowałam salę, z której się wydobywał i pewnym ruchem otworzyłam drzwi.
Ty: TECHNO! TY ŻYJESZ!
Krzyknęłam zanim zobaczyłam co się dzieje w środku. Pielęgniarze właśnie zakrywali ciało białą płachtą, a lekarz wypełniał jakieś papierki.
Lekarz: Kim Pani jest?
Ty: Y/n, kto to?
Lekarz: Techno, biedaczek niefortunnie został postrzelony. Poświęcił się za swoją dziewczynę czy coś. Co ta miłość robi z dzisiejszymi ludźmi.
Mówił coś dalej, ale nie słyszałam, bo wybiegłam ze szpitala. Babka z recepcji jeszcze coś do mnie krzyczała, ale też ją olałam. Wybiegłam przed szpital. Spotkałam tam starszego człowieka, wyglądającego jak jakiś krasnolud. Stał i palił jakieś ukraińskie fajki.
Ty: Przepraszam, mogę papierosa?
Starszy człowiek: Pewnie. - wyciągnął z kieszeni wygniecioną paczkę i poczęstował mnie jednym. - coś się stało? - zapytał, po zobaczeniu mojej zapłakanej twarzy.
Ty: Ahh, szkoda gadać, mogę też zapalniczkę?
Starszy człowiek: Pewnie. - podał mi zapalniczkę i patrzył jak się męczę, próbując odpalić papierosa. - Nie palisz na co dzień prawda?
Ty: Nie, ale muszę się odstresować.
Starszy człowiek: To powiesz mi w końcu co się stało?
Ty: Mój chłopak został postrzelony...
Starszy człowiek: Wydobrzeje z tego.
Ty: On... Nie żyje...
Starszy człowiek: O jezu, strasznie mi przykro.
Ty: Zginął ratując mnie. - powiedziałam i zakrztusiłam się dymem.
Starszy człowiek: Wspaniały człowiek, wiesz, kiedyś mnie też postrzelili. Byłem z moją żoną w barze, kiedy na niego napadli i zostałem postrzelony zasłaniając ją. - pokazał mi starą bliznę na jego brzuchu.
Ty: Pana żona to jest szczęściara.
Starszy człowiek: Była. Już nie żyje, miała zawał serca w grudniu 3 lata temu.
Ty: Przykro mi.
Starszy człowiek: No cóż, różny los nam życie przynosi, mogę Cię zapytać o imię?
Ty: Winter, bardzo mi miło.
Stary człowiek: Winter...- powiedział do siebie. - To było imię mojej żony. - uśmiechnął się lekko.
Chciałam tylko papierosa, a nie słuchać zwierzania się jakiegoś starego człowieka, to definitywnie nie jest rzecz, którą chce robić teraz.
Ty: Przepraszam, muszę już iść. - powiedziałam i odeszłam, nawet się nie żegnając.
Wyrzuciłam papierosa koło mojej nogi i go zgasiłam piętą.
Ty: Ahhh, kurwa. - wyszeptałam do siebie, bo poczułam oparzenie, ponieważ byłam boso.
Szłam dalej przez miasto, boso, w szpitalnej piżamie. Trafiłam do przydrożnego parku.
Menel: Dobry wieczór, co taka śliczna kobietka robi sama nocą?
Ty: Spierdalaj. - ruszyłam szybszym krokiem.
Menel: Spokojnie, ja tylko bym chciał 2 złote na piwo, jeżeli można.
Ty: Nie mam pieniędzy. - zaczęłam biec przed Siebie.
Menel: TY KŁAMLIWA KURWO! -usłyszałam za sobą.
Szłam dalej nie wiedząc co robić. Nie wiedziałam gdzie jestem, ani która jest godzina, nagle usłyszałam za sobą stłumiony głos.
Techno: Y/n!
Ty: Techno?
Odwróciłam się, ale nic nie zobaczyłam, po czym ponownie usłyszałam jego głos, lecz z przeciwnej strony.
Techno: Tutaj jestem!
Odwróciłam się ponownie, tym razem ujrzałam rozmazaną postać, postury identycznej jak Techno. Nagle się jakby rozpłyneła.
Ty: Co się ze mną dzieje?- złapałam się za głowę.
Techno: Nic, nie bój się.
Spojrzałam jeszcze raz w stronę, z której usłyszałam dźwięk. Ujrzałam tym bardziej wyraźną postać, stojącą na środku drogi. Pędem ruszyłam w jej stronę.
Ty: TECHNO!
Zanim do niego dobiegłam, postać znowu zniknęła. Opadłam bezsilnie na kolana w miejscu, gdzie wcześniej widziałam ową postać. Nagle usłyszałam głośny klakson samochodu, odwróciłam się w stronę, z której dobiegał dźwięk. Oślepiły mnie światła samochodu, które pędziło w moją stronę z dużą prędkością. Nie zdążyłam uciec z jezdni...
CZYTASZ
The Sister /// Technoblade x Reader [Zakończona]
FanficTajemnicza siostra, ukrywana przed światem. Czy słusznie?