Rozdział 8

3K 112 6
                                    

Julio

Od samego rana wszystko się sypie. Najpierw problemy z klubami, dupki którzy myślą, że jak prowadzą burdel mają większą władzę i mogą robić wszystko jak tylko chcą. Ojciec zajmował się żywym handlem, dokładniej kobietami, co chwilę w każdym z klubów była wymiana dziwek na nowe, miało to służyć dla dobra klienta. Ja jednak brzydzę się tym i jak najszybciej muszę to skończyć, zawsze mnie to odpychało, nic na siłę. Pedro wprowadził jakiś czas temu całkowity zakaz, ale ktoś podważa jego słowa i nadal robią tak samo, jednocześnie działając mi na nerwy. Muszę dzisiaj jechać do jednego z burdeli, aby zająć się właścicielem w odpowiedni sposób, pokazując, że ze mną nie ma żartów.
Towarzyszy mi mój brat oraz Mendoza, niestety muszę trzymać go blisko siebie, odsłaniając po woli kogo stworzył.

Przed południem dotarliśmy do pierwszego z klubów, którym kierował ni jaki Ernandez. Był on facetem po pięćdziesiątce, gruby, obleśny, zero potencjału, traf chciał, że to właśnie na niego spodnie dzisiejsza nauczka dla wszystkich innych. Po dotarciu na miejsce, weszliśmy do małego pomieszczenia, które było jak się domyślam, chyba biurem tego starego zboczeńca. Siedział przy małym biurku, na nasz widok koleś ewidentnie się przestraszył.

- Szef tutaj? Czym sobie zasłużyłem na taki zaszczyt? - Głupi, udawał odważnego. Jednak jego ciało mówiło co innego.

- Ernadez, doszły mnie słuchy, że działasz za moimi plecami? - Stanąłem na przeciwko niego, aby czuć jego strach. Lubię jak ludzie kurczą się do rozmiarów myszy.

- To nie prawda, interes idzie bardzo dobrze. Dziewczyny same się zgłaszają dlatego mamy co chwilę nowy towar. - kłamał mi prosto w oczy, jednak ja już znałem prawdę. Zresztą, skąd ten idiota wiedział po co tu jestem?

- Czyżby? Mam tu przyprowadzić jedną z dziewczyn? - mówiłem coraz głośniej, aż biedak zaczął się pocić i nerwowo mrugać spoglądając na Mendoze, co tylko mnie utwierdza w moich podejrzeniach.

- One kłamią, mówią to co jest dla nich opłacalne.

- A Ty nie kłamiesz? - Byłem z każdym słowem coraz bliżej Ernadeza, chcąc zrobić mu krzywdę

- Nie szefie. - za to on cofał się do tyłu, aż wpadł na ścianę. Zawsze wpadają na ścianę. Mój uśmiech zaczął wracać na moją twarz.

- To dlaczego uciekasz teraz ode mnie? - starałem się być bardzo łagodny.

- Ja, yyy... - idiota.

- No i sam widzisz, tyle mi wystarczy. Alejandro mam dla Ciebie i chłopaków zabawkę na dzisiejszy dzień. - chłopaki od razu zabrali grubego, który krzyczał niemiłosiernie. Jak jakiś świnaiak, który próbuje uniknąć nie uniknionego.

- To tyle na teraz panowie, jedziemy dalej. - po tym ruszyliśmy w dalszą drogę. Jeszcze kilka spraw na mnie czeka.

Musieliśmy odwiedzić jeszcze dwa kluby, które pogrywały ze mną za bardzo. Nie będzie już co prawda takiej zabawy jak z Ernandezem, ale wiem jak na ludzi działa moja obecność. Chciałem to szybko załatwić, aby wrócić do domu i przygotować do końca niespodziankę, którą mam dla Poli. Nie chcę, aby się mnie bała. Może nie chodzi mi o to, aby się we mnie zakochała, czy coś takiego, ponieważ ja nigdy jej nie dam miłości, nie umiem kochać. Ma być moją kobietą do końca życia, więc lepiej jak się dogadamy, a wtedy może nam być całkiem dobrze razem.

Pola

Po tym co mi powiedziała Sofia wiedziałam, że lepiej będzie jak zejdę jej z oczu. Nie za bardzo wiem gdzie mam iść, w salonie szybko mnie znajdą i zaczną pytać co tu robię sama o tej porze, do ojca nie pójdę, a z Marianną też nie wypada rozmawiać w nocy. Zresztą, co ja miałabym jej powiedzieć. Zeszłam po cichu na dół, wszędzie było już ciemno i nawet nikt się nie kręcił po domu. Miałam na sobie tylko pidżam i kapcie, w jednej chwili postanowiłam, że wyjdę do ogrodu. W oddali zauważyłam ławkę, która była ukryta za drzewami, więc tam raczej tak szybko mnie nie znajdą. Posiedzę trochę i zanim zacznie switać wrócę do pokoju, aby uszykować się na niespodziankę od Julia.

Nie wiem jak długo tu siedziałam, ale robiło się coraz zimniej, nie czułam już stóp ani dłoni. Starałam się myśleć o dobrych rzeczach jakie przytrafiły mi się w życiu, o mamie, była tak dobra dla wszystkich. Choroba zabrała ją za szybko od nas. Szkoła była dla mnie bardzo ważna, lubiłam się uczyć, sprawiało mi to przyjemność. Boże jak jest mi zimno, oczy zaczęły same się zamykać i nim cokolwiek mogłabym zrobić pochłonęła mnie całkowita ciemność.

Julio

Wróciłem do domu dopiero w nocy, zmęczony całym dzisiejszym dniem. Nie miałem dużo czasu na odpoczynek, więc od razu ruszyłem do swojego pokoju, aby wziąć prysznic i iść po prostu spać.

- Szefie. - Pablo zaczął mnie wołać. Czego oni kurwa, chcą ode mnie nawet w nocy?

- Czego? - zapytałem się ochroniarza idąc dalej w kierunku swojej sypialni.

- Nie będzie szef zadowolony jak sam zobaczy. - Z jego głosu wywnioskowałem, że chodzi o coś ważnego, zatrzymałem się i pozwoliłem mu dokończyć to zaczął. Nic nie jest w stanie mnie dzisiaj zaskoczyć.

- Chciałbym aby szef poszedł ze mną i sam spojrzał na kamery. - bez słowa poszedłem za nim i na widok tego co zobaczyłem, aż krew się we mnie zagotowała. Co to kurwa ma być?

- Jak długo ona tam leży i dlaczego, ona kurwa dalej tam jest? - czułem coraz większą złość.

- Nie wiem, co panienka tam robi, dopiero co chłopaki skończyli nocny obchód domu, a ja wróciłem do kamer i ją zauważyłem. - bez słowa wybiegłem z domu i ruszyłem w stronę Poli. Nie wiedziałem co ona robi sama w środku nocy w ogrodzie, ale tego się kurwa dowiem z samego rano i zajebie jeżeli ktoś jest winny.

Gdy dotarłem do niej była nie przytomna, jej ciało drżało. Bez słowa wziąłem ja w ramiona i szybko poszedłem do swojej sypialni, aby ją położyć do łóżka, próbując ogrzać. Pablo miał natychmiast wezwać doktorka.

Kurwa co za dzień!

Złączeni w czasie. Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz