Rozdział 13

2.6K 86 6
                                    

Pola

Julia miało nie być przez cały dzień. Dlatego też, postanowiłam wykorzystywać okazję i zrobić, to o co, mnie ostatnio prosił.

Muszę jechać, w końcu kupić suknię ślubną oraz wszystkie potrzebne dodatki. Gdybym, była teraz we Francji, nie musiał bym robić tego sama. Miałam tam jedną przyjaciółkę, która zawsze przy mnie była, a teraz nawet, nie mogę do niej zadzwonić. Kate, bo tak ma na imię, nie wiedziała z jakiej rodziny pochodzę, dlatego teraz tym bardziej, nie mogę z nią porozmawiać. Bo co, niby miałabym jej powiedzieć? Że wychodzę za Bossa mafii Hiszpańskiej? Nie uwierzyła, by mi w to. Lecz po mimo wszystko, bardzo mi jej brakuje i nie tylko jej. Powinna, być przy mnie Sofia, wspierać w tym wszystkim. Jednak ona jest ostatnią osobą, która chce mi pomagać. Odkąd pamiętam, to właśnie moja siostra miała być tą, która jako pierwsza wyjdzie za mąż. Niestety los, jak widać,  chciał inaczej i chociaż sama, nie mogę w to uwierzyć, to nie zmienię tego.

Poprosiłam jednego z ochroniarzy, aby zawiózł mnie do jakiegoś salonu ślubnego. Odkąd tu jestem, to nawet nie miałam okazji nic zwiedzić, a tym bardziej zobaczyć. Nie wiem nawet, w którym miejscu znajduje się posiadłość Julia.

Pablo, który zawsze jest w domu, oczywiście za zgodą mojego narzeczonego, zawiózł mnie do ogromnego salonu w centrum Madrytu, w którym miałam wybrać suknię. Na dzień dobry, przywitały mnie jakieś dwie młode kobiety. Od razu wiedziałam, że w tym momencie są jednymi osobami, które mają mi pomóc. Juana, trochę starsza ode mnie, piękna kobieta o długich blond włosach i idealnej figurze, pokazała mi katalog ze sukniami, które są aktualnie w ich salonie, natomiast Pilar druga kobieta, o rudych kręconych włosach, przynosiła mi do przymiarki, te które wybrałam. Przymierzyłam ich chyba z trzydzieści i żadna nie była tą, którą chciałam. Znudzona po kilku godzinach, poprosiłam Pabla, aby zabrał mnie do innego salonu. Może tam będę miała więcej szczęścia?

Salon, a raczej mały sklepik z pięknymi sukniami, do którego przyprowadził mnie Pablo, prowadziła starsza kobieta, która była bardzo miła. W przeciwieństwie do poprzedniego miejsca, nie miała ona tutaj miliona sukienek, tylko kilka, które były cudowne. Wnętrze było przytulne, prawie jak w domu mojej babci. Bez większych problemów, wybrałam tę jedyną. Starsza kobieta obiecała, zrobić poprawki w jeden dzień, za co byłam jej bardzo wdzięczna. Nie miałam, już za dużo czasu, a ślub zbliżał się coraz szybciej. Po udanym zakupie, udałam się jeszcze kupić bieliznę i inne potrzebne mi rzeczy, nie tylko na ślub. Nie miałam tu prawie wcale swoich ubrań, musiałam w końcu kupić jakieś nowe. Tata, na pewno prześle mi moje z Francji, jednak do tego czasu muszę, w coś się ubierać, no i jako żona Capo, będę musiała też zmienić, co nieco w moim stylu.

Na koniec swojej wycieczki, poprosiłam ochroniarza, aby zawiózł mnie do kościoła, w którym ma się odbyć ceremonia. Ku mojemu zaskoczeniu, zawiózł mnie do pięknego kościoła, San Antonio de la Florida, który znajdował się na obrzeżach Madrytu. Był to mały kościół, który sięgał swoją historią dalekich czasów. Gdy, tylko weszłam do środka, od razu wiedziałam, że to miejsce jest tym, w którym ja i Julio oddamy siebie sobie nawzajem. Wnętrze, było wręcz magiczne. Pomodliłam się, powierzając swoje życie Bogu, sprzeciwiając się w ten sposób diabłu.

***

Po tym jak, wróciłem do domu, na zewnątrz robiło się już ciemno. Julia jeszcze nie było. Kolację zjadłam w towarzystwie Marianny, opowiadając jej o całym dniu jaki spędziłam, po za domem, no i oczywiście o sukni jaką wybrałam.

Po posiłku udałam, się do sypialni, gdzie zasnęłam jak małe dziecko. Rano gdy się obudziłam czułam tylko zapach mojego narzeczonego na pościeli, lecz niestety, nigdzie go nie było. Mogłam się tylko domyślać, że znowu ma kolejny dzień pełen problemów.

Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam makijaż, włosy zostawiłam rozpuszczone, dla odmiany ubrałam zieloną suknię przed kolana z długim rękawem mając nadzieję, że dzisiaj, chociaż na chwilę zobaczę Julia, spędzając z nim czas.

Po śniadaniu, które oczywiście jadłam tylko z Marianną, poszłam zwiedzać cały dom. Nie mam pojęcia co, gdzie jest, a posiadłość jest ogromna. Wiem, że ochroniarze, odkąd zaczęłam swoje zwiedzanie cały czas mi się przyglądają i informują o wszystkim Julia, ale ja miałam to gdzieś. W końcu muszę zacząć coś robić, nie mogę całe dnie siedzieć zamknięta w pokoju. Nigdy taka nie byłam. Z wielką ciekawością otwierałam wszystkie drzwi, które napotkałam na swojej drodze. Większość, to pokoje gościnne, nie które były zamknięte na klucz. W pewnym momencie, moją uwagę przykuły otwarta drzwi od pokoju mojego ojca. Podeszłam po cichu bliżej przysłuchując, się jego rozmowie. Ojciec siedział na łóżku, odwrócony do mnie plecami, dzięki czemu nie mógł mnie zauważyć.

- Znika od wczoraj na całe dnie, nie wiem co robi, ale chyba coś podejrzewa. - cisza, chyba ten ktoś teraz mówi. - Tak wiem do czego jest zdolny, ale my możemy być lepsi od niego. - znowu cisza. - Dobra, zajmę się tym, możesz być spokojny. - tato skończył rozmawiać ruszając, od razu prosto do drzwi. Za bardzo nie wiedząc, co mam zrobić uciekłam na dół, tak aby nie zorientował się, że mogłam coś usłyszeć.
Tylko, o kim on mógł rozmawiać?

Na dole, od razu zauważyłam Julia, który o dziwo dzisiaj szybko wrócił. Był ubrany w czarny t-shert i spodnie dresowe, co mnie bardzo zdziwiło. Bez chwili namysłu, szybko pobiegłam w jego stronę, padając prosto w ramiona. Musiałam go poczuć. Chciałam mu tyle opowiedzieć o wczorajszym dniu i moje sukni.

- Wróciłeś - wtuliłam, się w jego umięśnione ramiona, czekając aż odwzajemni mój uścisk.

- Tak, załatwiłem wszystko co musiałem, więc teraz już jestem - powiedział, to bardzo chłodnym głosem. Nie wiem, dlaczego przy nim wszystko wydawało się takie proste, ja byłam zupełnie inna. Chociaż czasami był taki, jak w tej chwili, to ja i tak pragnęłam przy nim być. Był on dla mnie jak tlen. Spędziliśmy razem kilka chwil, a po mimo wszystko, jest on dla mnie tak, bardzo ważny.

- Pójdę się tylko umyć i przebrać w coś innego - pokiwałam lekko głową, na co on tylko się uśmiechnął i odszedł w kierunku sypialni.

Byłam zaskoczona, tym jak nagle poszedł, ale tłumaczyłam to sobie, że taki już jest. Jest panem sam dla siebie, oraz dla innych.

- Bravo, bravo -w wejściu do salonu, pojawiła się Sofia. - Cóż, za miłe spotkanie kochanków - zaczęła pewnym krokiem podążać w moja stronę.

- O co ci chodzi? - zapytałam niepewnie. Nie chcę  już zrobić, tego czego ona ode mnie żąda.

- Kochana siostro, cały czas, o to samo. Chociaż widzę, że ty zmieniłaś zdanie? - była tak pewna siebie.

- Sofia proszę Cię, przestań - znowu prawie ją błagałam, w takich chwilach po prostu się jej bałam.

- Jeszcze nic nie zrobiłam. Aha bym zapomniała, słyszałam, że ładną suknię ślubną kupiłaś - posłała mi straszny uśmiech, po czym sobie poszła - nigdy taka nie była. Może nasze relacje, nie były najlepsze, ale nigdy to nie wyglądało w ten sposób. A co, jeżeli ona naprawdę, coś kombinuje i mnie skrzywdzi?

Złączeni w czasie. Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz