Rozdział 15

2.5K 90 4
                                    

Julio

Stojąc przed ołtarzem w towarzystwie brata oraz Sofii czekałem, aż w końcu Pola do mnie dołączy. Nie był to dla mnie najszczęśliwszy dzień w życiu, ale dzięki temu, co się za chwilę wydarzy, będę miał pełną władzę nad miastem, krajem, a w swoim czasie i resztą kontynentów. Ojciec uczył mnie, abym niczego nigdy nie czuł, każda emocja jest słabością i właśnie tego się w tej chwili trzymam. Dzisiaj pokaże wszystkim swoją dumę i wyższość. Po chwili usłyszałem dźwięk organów kościelnych, w progu ujrzałem moją prawie żonę z jej ojcem. Była piękna, jak zawsze, na twarzy miała jedną z masek, które od dzisiaj będą jej codziennością. Zaimponowała mi tym. Wolnym krokiem, zmierzała w moją stronę. Z uśmiechem na twarzy, ja już na nią czekałem.

Leandro, bez słowa oddał mi rękę Poli, patrząc na mnie jedynie wzrokiem, pełnym... No właśnie, nie wiem czego, w tym momencie, nie mogłem odczytać jego myśli. Z pełną wyższością, przyjąłem kobietę od niego, podniosłem jej welon do góry, aby odsłonić twarz i razem obróciliśmy się w stronę księdza.

- Zebraliśmy się tutaj, aby połączyć węzłem małżeńskim tych o to tu stojących, przede mną dwóch młodych ludzi. - ksiądz zaczął tą swoją paplaninę, jednak tym razem musiałem stać spokojnie i czekać, aż przedstawienie wreszcie się skończy. Każdy z gości był skupiony na nas, wszyscy obserwowali nasze ruchy, każda osoba tu obecna wiedziała, że od tej pory będę ich władzą.

-Moi drodzy, muszę zadać wam to pytanie zanim przyszli małżonkowie, będą mogli złożyć sobie przysięgę. Czy jest tu ktoś, kto zna powody, aby te małżeństwo w obliczu Boga, nie mogło zostać zawarte? - ksiądz po tych słowach spojrzał na mnie, czekając aż ktoś się odezwie. Lekko się spiąłem, ponieważ każdy jeden z tych ludzi, mógł zakończyć ten ślub tylko jednym słowem. Jednak myślę, że nikt nie jest na tyle głupi, aby się odezwać.

- Tak więc, jeżeli nie ma przeszkód, przejdźmy teraz do przysięgi. - spojrzał ojczulek na Polę, która przez cały czas, stała tak cicho jak, by jej tutaj w ogóle nie było.

- Czy ty, Polo Valdez bierzesz sobie za męża tego, tu Julia Martineza i przysięgasz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że go nie opuścisz, aż do śmierci? - Pola wstrzymała na chwilę oddech, po czym opuściła nerwowo wzrok.

- Tak - odpowiedziała prawie szeptem. Wiedziałem, że w tej chwili bardzo się boi.

- Dobrze. Czy ty, Julio Martinez bierzesz sobie za żonę, tą o to Pole Valdez i przysięgasz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że jej nie opuścisz, aż do śmierci? - spojrzał na mnie, jak by szukał mojej skruchy.

- Tak - Nie miałem, po co się zastanawiać nad odpowiedzią. Przecież, na własnym ślubie nie będę słaby.

- Więc, co Bóg złączył, niech człowiek nie rozłącza. Ogłaszam was mężem i żoną. Pan młody, może pocałować pannę młodą. - pocałowałem ją delikatnie, pokazując w ten sposób wszystkim, że potrafię mieć szacunek dla kobiet.

Pola

Odkąd, weszłam do kościoła, czułam tylko strach. Wszyscy zebrani byli dla mnie obcy. Ojciec bez jakiegokolwiek słowa, oddał mnie Juliowi i się oddalił. Czułam na sobie, przez cały czas spojrzenie Sofii, które było pełne nienawiści. Zdawałam sobie sprawę z tego, że ona już coś na mnie szykuje. Nie odpuści mi tego ślubu. Julio był, bardziej zajęty sobą i tym co się dzieje wkoło nas, niż mną. Natomiast, Pedro w tej chwili odgrywał bardziej rolę ochroniarza niż świadka. Wszystko trwało jak dla mnie krótką chwilę, nim zdążyłam cokolwiek przemyśleć, Juilo już mnie całował, po czym bez słowa wyprowadził z kościoła i zawiózł do swojej posiadłości, która dzisiaj zmieniła się w dom weselny. Tylko tutaj, Julio czuł się bezpiecznie, miał tu tylu ludzi, że nikt o zdrowych zmysłach nie wejdzie do środka bez jego zaproszenia.

- Żono, czyńmy honory i zatańczmy pierwszy taniec, zaczynając wesele - powiedział do mnie, już mój mąż z pełną powagą na twarzy, nie zwracając uwagi na moje uczucia.

- Dobrze. - tylko, tyle byłam wstanie z siebie wydusić. Julio od razu wziął mnie na środek sali i zaczął prowadzić w tańcu, dając pokaz wszystkim gościom.

- Nie bój się, nic ci przecież nie zrobię. Pola, na miłość Boską udowodniłem ci, że jeżeli będziesz ze mną współpracować, nic ci nie grozi. Jesteś moją żoną, nikt nie tknie cię. Nie będziesz uważana za mój czuły punkt, każdy wie, dlaczego zawarłem z tobą ten związek. Nie ma miłości i nigdy nie będzie. - mówił, to z taką pogardą w głosie, że aż moje serce biło coraz szybciej.

-Dobrze, rozumiem. - Nie ma miłości. Tylko tyle i aż tyle.... gdybym mogła, schowała bym się tak, aby nikt mnie nie znalazł.

-Uśmiechaj się i tańcz, później zacznij w końcu być moją żoną. Nie wiem, czego cię twój ojciec nauczył, ale od dzisiaj będziesz uczyła, się wszystkiego od nowa, aby w pewnym memencie stać u mojego boku jako silna kobieta. Rozumiesz? - po tych, słowach odszedł ode mnie, ruszając w kierunku, nie znanych mi mężczyzn. Zostawił mnie samą na środku sali.

Dobrze, jak sobie życzysz drogi mężu. Lekcja numer jeden; zacznij Pola dbać tylko i wyłącznie o siebie! Ubrałam twarz w uśmiech i z podniesioną głową, ruszyłam w stronę stołó przy którym było miejsc specjalnie dla młodej pary. 

Złączeni w czasie. Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz