Rozdział 16

2.5K 86 4
                                    

Pola

Siedząc cały czas przy stole, obserwowałam wszystkich gości. Większość się dobrze bawiła, jedli, tańczyli i upijali się w trupa. Oprócz ojca i chyba Mendozy nikt ze mną nie tańczył, więc miałam spokój. Julio gdzieś zniknął, nawet nie chciałam wiedzieć co robi i z kim. Za to, moja siostra, była królową przyjęcie. Zatańczyła chyba, ze wszystkimi mężczyznami, z każdą kobietą wdawała się w rozmowę, co chwilę posyłając mi wielki uśmiech zwycięzcy. Ja jednak nie przejmowałam się tym, jak tak jej dobrze, to niech sobie zabierze cały ten show dla siebie. Mnie bardziej przerażała noc poślubna, nie miałam pojęcia jak się zachować w obecności męża. Po mimo tego, że już mu się oddałam i zaczynałam coś do niego czuć, to on tak bez żadnego uprzedzenia wszystko zniszczył, zdeptał nie tylko moje życie, ale i nadzieję, łamiąc mi przy okazji serce. Oparłam się rękoma o stół, powoli odliczając czas do północy. Pokroimy razem z Juliem tort a później z uśmiechem na twarzy udamy się do sypialni, pozwalając gościom bawić się do białego rana. Taki był plan. Będę musiał oddać się mu z uśmiechem na twarzy. Tak, miało być, lecz on wszystko zniszczył.

Nagle u mojego boku pojawiła się w końcu sam diabeł, bo tym właśnie był Julio, po mimo wspaniałej sylwetki, idealnej twarzy, był diabłem, o czym mówiły jego oczy. Zawsze zimne, bez jakichkolwiek emocji. Jeszcze dzisiaj mu ulegnę, a od jutra będę taką samą kobietą, jakim on jest mężczyzną. W końcu tego ode mnie chciał. Prawda?

Muzyka przestała grać, światła zostały zgaszone, do sali wjechał wielki trzy poziomowy tort, na samej górze stały dwie figurki, które przedstawiały parę młodą, a po bokach świeciły się świeczki, na każdym poziomie było ich coraz więcej. Goście zaczęli wesoło śpiewać coś po hiszpańsku, Julio chwycił mnie za rękę i wolnym krokiem poprowadził w stronę tortu.
Nagle wszystko ucichło, jedyne co było słychać, to strzały i krzyk zebranych w sali. Mój mąż, wyciągnął za paska broń, popychając mnie na podłogę. Tak bardzo, w tym momencie się bałam, moje serce robiły fikołki.

- Julio co się dzieje, dlaczego strzelają? - Byłam przerażona. Te krzyki i panika.

- Nie wiem, schowaj się pod stół, zostań tam do czasu, aż po Ciebie wrócę. - tylko tyle powiedział i z bronią w ręku ruszył przed siebie. Skuliłam się w kulkę, chowając tak jak mi kazał, lecz jednak ze suknią nie było już tak łatwo, nie mogłam jej całej schować, chociaż tak bardzo się starałam. Serce waliło mi coraz szybciej, ręce się pociły.
Nagle, nie wiem skąd, poczułam czyjąś dłoń, w której znajdowała się chyba chusteczka przyłożona do mojej twarzy. Nie mogłam opierać się zbyt długo. Ciemność szybko mnie zabrała, nie miałam siły walczyć.

Julio


Po tańcu z Polą, poszedłem do mojego gabinetu z kilkoma mężczyznami. Byli oni szefami na swoich terenach, a ja musiałem udawać, że mi na nich zależy. Każdy z nich ćpał oraz pił na umór. Nie przejmowali się swoimi kobietami, które były tuż za ścianą. Pewnie gdybym miał tu dziwki, też by im to nie przeszkadzało. Przyglądałem im się uważnie, dzisiaj się bawią, lecz za jakiś czas, będą jak posłuszne kundel przy mojej nodze. Spojrzałem na zegarek, który mi przypominał, że czas wracać. Przyjęcie, nadal trwa.

- Panowie wiem, że się dobrze bawicie, jednak niestety muszę, już wracać do żony. Mam jeszcze obowiązek do spełnienia dzisiejszej nocy. - spojrzeli na mnie z obleśnym uśmiechem, po czym każdy z nich ruszył w stronę drzwi, szeptając między sobą.

Na sali, wszyscy tańczyli i pili, lecz jednak udałem się do swojej żony, która siedziała cały czas przy stole z kamienną twarzą. Wiem, że tylko udawała, co nie zmieniało faktu, jaka dobra z niej aktorka. Stanąłem obok niej, po czym wziąłem za rękę. Od razu udaliśmy się razem w stronę tortu, który już na nas czekała. - chciałem ją objąć, przytulić, poczuć zapach mojej żony, ale kurwa nie mogłem, musiałem być silny. Ona nigdy nie będzie dla nikogo celem.

- Co do kurwy się dzieje? - odruchowo wyciągnąłem broń za paska i rozglądałem się wokół, szukając kto miał na tyle odwagi, aby strzelać. Jednak wszędzie było za ciemno, aby cokolwiek dostrzec.

- Julio, co się dzieje, dlaczego strzelają? - kurwa Pola. Zapomniałem o jej obecności.

- Nie wiem, schowaj się pod stół, zostań tam do czasu, aż po Ciebie wrócę. - od razu wstałem, rozejrzałem się wokoło, strzały nie cichły, jednak z mojej analizy strzelało może z dwóch lub trzech ludzi. Z wyciągniętą bronią na przód, szukałem wzrokiem Pedra. Stał patrząc się na mnie przy wejściu do salonu, również miał broń w ręku. Szybkim biegiem, ruszyłem w jego stronę, a następnie razem pobiegliśmy do mojego gabinetu. Otwierając drzwi, najpierw sprawdziłem czy nikogo nie ma, ku mojemu zdziwieniu, było pusto. Weszliśmy do środka zamykając drzwi na klucz.

- Co to kurwa ma być!? - krzyczałem na brata. Pedro stanął przy oknie plecami do mnie.

- Nie wiem, nic z tego nie rozumiem. Wszystko było sprawdzone, nikt nie miał prawa dostać się do środka. Sam zresztą, sprawdzałaś wszystko jeszcze raz.

- Ale, się to komuś udało! - stałem na środku gabinetu, wkurwiony na tyle, aby zaraz komuś strzelić prosto w łeb. - Zawołaj mi tu Pabla, przecież kamery musiały coś zarejestrować.

- Już do niego dzwoniłem, za chwilę powinien tu być. Strzały już ucichły, wydaje mi się, że albo sprawca jest już martwy, albo ktoś z naszych już go ma. - po tych słowach, Pedro usiadł na sofę wyciągając papierosa. Wkurwiał mnie tym, że pali w mojej obecności, jednak tym razem mu to odpuszczę.

Usłyszałem ciche pukanie do drzwi, wiedziałem kto to, więc od razu poszedłem otworzyć. Do gabinetu wszedł Pablo z laptopem w ręku. Poszedłem nalać sobie whisky i usiadłem na fotelu przy biurku.

- Mów co masz, a raczej powiedz mi kto to był! - wydarłem się na mężczyznę stojącego przede mną.

- Już szefie. W czasie trwania przyjęcia, nic nie wydawało się podejrzane, wszyscy się bawili na sali albo w pańskim gabinecie. Do czasu, aż wjechał tort i zgasły światła, no i kamery. - zerwałem się na równe nogi.

- Coś ty, do chuja powiedział? KAMERY? - spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach, mimo to kontynuował dalej.

- Tak szefie, gdy chciałem iść to sprawdzić, nagle usłyszałem strzały i krzyki. Jak Pan Pedro po mnie zadzwonił, wszystko już ucichło. Potem, jak już tu szedłem, goście byli wyprowadzani przez ochronę, jednak widziałem kilka ciał.

- Pedro, zadzwoń po ekipę sprzątającą, nie chce tu mieć jeszcze policji. - spojrzałem na brata, usiadłem z powrotem na fotel. Próbowałem to wszystko poukładać, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Nagle, ktoś znowu pukał do drzwi.

- Kogo, do kurwy znowu tu niesie? - Pablo blady jak ściana, otworzył niepewnie drzwi. Do środka wszedł, nikt inny jak Alejandro.

- Szefie, jest problem. - powiedziała, próbując patrzeć prosto na mnie.

- Co może być gorszego od tego, że jakiś kutas zjebał mi moje własne wesele?

- Pańska żona, ona zniknęła. Szukaliśmy wszędzie, ale nikt nie może jej znaleźć.

- Kurwa, Pola! - znowu o niej zapomniałem.

- Szukać jej wszędzie, ma być żywa. Zrozumiano!

- Tak jest szefie.

- Co się tak gapicie? Was, też to dotyczy. - Wszyscy bez słowa wyszli z gabinetu. Przysięgam ten kto to zrobił i zabrał mi żonę, będzie umierał w cierpieniach. Pola gdzie jesteś? Jaki ja, kurwa byłem głupi.

Złączeni w czasie. Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz