Rozdział 22

2.2K 77 0
                                    

Julio

Od kilku dni, na zmianę z Pedro siedzimy w klubie Moon i o dziwo, nic się nie dzieje. W pozostałych klubach, też cisza.
Siedzę w biurze, na przeciwko wielkiego okna, z którego mam widok, na główną salę. Muszę, w końcu coś zrobić, znaleźć sposób, aby to wszystko skończyć. Wiem, że to co robię nie jest dobre, ale taki już jestem. Handel bronią, narkotyki czy pożyczanie pieniędzy ludziom, nie jest mi strasznie, a że większość z nich, sama wpada po uszy, to już nie mój problem. Ja, dzięki temu mam dużo pieniędzy, jestem ważny. Jednak, nie podoba mi się handel ludźmi. Mój ojciec, nie widział nic w tym złego, dla niego dziwka była dziwką, nie ważne skąd je brał,ważne, że na nich zarabiał.

Biorę telefon i już wiem, że czas z tym skończyć. Jeden telefon, rozpocznie koniec tego gówna.

- Tak Julio? - szybko odebrał, dwa sygnały, to chyba jego rekord. Teraz, muszę się skupić i nie dać, się sprowokować.

- Witaj Mendoza. Masz, od dzisiaj tydzień, na zebranie wszystkich Bossów. - Nie byłem pewny, czy to się uda, ale nie mam już odwrotu.

- Coś się stało, że tak nagle chcesz zebranie? - był zaskoczony.

- Wiesz, jak jest. Zebranie, już dawno miało się odbyć. Przez ostatnie sprawy z Polą, to wszystko się opóźniło. - Tak, miałem już dawno się tym zająć.

- Dlaczego, Pedro tego nie załatwi? - próbował, zemną pogrywać, sprawdzając przy tym moją cierpliwość.

- Kurwa, nie pytam Cię o radę, tylko każe, coś Ci zrobić. Podobno jesteś, moją prawą ręką Mendoza?

- Dobrze, ty tu jesteś szefem. - Jak ja, go nie lubię, ale teraz plan trzeba wykonać do końca.

- Acha, bym zapomniał. Od jutra, to ty będziesz kierował klubem Moon.

- Ja? Dlaczego, akurat ja? - teraz, był zaskoczony.

- Bo tak chcę. Jak już, załatwisz wszystko, daj mi znać. Jutro masz być w klubie i wszystkiego dopilnować. - nie dałem, mu szansy cokolwiek powiedzieć, rozłączyłem się.
Wziąłem głęboki wdech i nalałem sobie whisky do szklanki. Wiem, że teraz nie będzie łatwo, ale koniec, końców jest tego wart.

- Mogę? - wyrwał mnie z myśli Pedro.

- Hmm...? Nawet nie widziałem, jak tu wszedłeś.

- Pukałem do drzwi, ale nic nie odpowiadałeś, więc wszedłem. - kiwnęłam mu ręką na znak, aby usiadł.

- Co jest tak ważnego, że tu jesteś? - szczerze? Zdziwiła mnie, jego obecność.

- Chciałem Ci powiedzieć, że jedzie nowy towar i za jakiś tydzień będzie u nas.

- To dobrze, lubię jak interesy, idą po mojej myśli. Zmieniając temat. Rozmawiałem z Mendozą, od jutra zajmie się klubem.

- Że co? Ty chyba, kurwa oszalałeś? - Pedro patrzył na mnie, z niedowierzaniem.

- Muszę mieć go na oku, jeżeli okaże się, że jest czysty, to nie wiem, kurwa kto ryje pode mną.

- Też myślę, że to staruch, ale różnie bywa. - brat wstał i nalał sobie whysky do szklanki.

- Mam plan, za tydzień wszystko się wyjaśni. A, teraz bracie pozwól, że wrócę do żony, siedzę tu cały dzień i mam już dosyć tego miejsca. - Brat, nic nie odpowiedział, na pewno próbuje zgadnąć, o co mi chodzi. Wstałem i bez słowa wyszedłem, muszę znaleźć się przy Poli, za nim ruszę na wojnę.

Pedro

Mój brat, od jakiegoś czasu, jest nie do poznania. Zajmuje, się jego interesami, gdy on woli siedzieć przy żonie. Nie mogę zrozumieć, jak taki facet zmienia się w pantofla. Muszę zająć, się Mendozą i przypilnować go, aby robił to czego Julio chce. Chociaż, tak na prawdę, nie wiem co mojemu bratu chodzi konkretnie po głowie. Znając brata mogę się domyśleć, że to nic dobrego.

Siedzę w ciemnym pomieszczeniu, nic nie widzę, jedynie mogę usłyszeć, czyjąś obecność. Za pewne, nie jest to towarzystwo, o którym marzę. Mijają dni, może tygodnie. Codziennie to samo. Nie wiem co zrobiłem, że tu jestem. Ostatnie wspomnienia, się rozmywają. Julia mogłem, dopiero zobaczyć, gdy ten trzymał nóż przy czyimś gardle. Ten widok, był dla mnie szokiem. Jego twarz była kamienna, nigdy nie widziałem, go w takim stanie. Najgorsze, że nie wiem, ile czasu się nie widzieliśmy.

Później ojciec, wysłał nas do szkoły, jednak mój brat był już inny. Nigdy nie był taki, jak dzieciaki w naszym wieku. Dopiero, po pewnym czasie, zrozumiałem o co chodzi, lecz w tedy było już za późno. Julio stał się potworem, który nie ma litości dla innych.

Lata mijały, mnie trzymano, przez pewien czas, z dala od świata, którym rządził ojciec. Julio, z każdym dniem był trenowany na mordercę, zabijał wszystkich, którzy stanęli na jego drodze. Nigdy, nie mogłem pojąć, co wpłynęło na jego zachowanie.

Hmm... Żal mi biedaka, który właśnie obudził bestie w Juliu. Wiem, że żona staje się dla niego najważniejsza i że brat będzie, ją chronił do ostatniego tchu. Chyba, odkrywa po latach czym, jest miłość. A, to coś nowego.

Dobra, czas skończyć, z tymi głupimi myślami i zająć, się tym co brat dla nas szykuje. 

Złączeni w czasie. Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz