Julio
Droga dłużyła się niemiłosiernie, jechaliśmy już ponad godzinę. Moje ciało było całe spięte, podświadomość mówiła mi, że może być już za późno. Pedro z pełnym skupieniem prowadził auto, sprawdzając co jakiś czas kierunek na GPS, dwa nasze samochody jechały za nami. Nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać na miejscu. Na dworze zaczynało już świtać. W końcu dojechaliśmy pod jakieś, opuszczone magazyny, w koło nie było za dużo widać, oprócz dwóch sypiących się budynków. Na dachu od razu zauważyłem, że są rozstawieni snajperzy, którzy za pewne już na nas czekają.
- Julio to pułapka. Wszystko zostało zaplanowane. - powiedział, mój brat. Musiałem szybko, coś wymyślić jednak w tym momencie, moje emocje brały nade mną górę.
- Zaczekaj. Zobaczymy, co ten ktoś dla nas ma. - samochód zaparkowaliśmy bliżej budynku, czekając na dalszy rozwój sytuacji.
Szybko się okazało, że wcale długo nie musieliśmy czekać. Ludzie, którzy za nami jechali zostali, dosłownie w minutę zabici. Do nas podeszło dwóch wielkich mężczyzn, którzy kazali nam wysiąść z auta, po czym od razu zadali nam ciosy prosto w twarz. Uderzenia były tak mocne, że bardzo szybko znaleźliśmy się na ziemi. Wykorzystując, naszą słabość bydlaki zaciągnęli nas do środka, jednego z magazynów, przywiązując do metalowych krzeseł.
Gdy, w końcu podniosłem głowę zauważyłem, że Pedro jest nieprzytomny, wewnątrz nikogo oprócz nas nie było. Jedynie co można było wyczuć, to zapach starości, pomieszanej z kurzem, który unosił się w powietrzu. Moje ręce i nogi, były bardzo mocno przywiązane do krzesła, przez co nie miałem żadnych szans, na uwolnienie się. Zadawałem sobie sprawę, z tego że nikt tak szybko nas nie znajdzie. Alejandro pilnował Mendozy, a reszta chłopaków zajmowała się klubami oraz innymi ważnymi interesami. Kurwa, byłem na straconej pozycji.
Po długiej ciszy, która trwała jak by w nieskończoność, nagle usłyszałem czyjeś kroki. Był to jeden z tych mężczyzn, którzy zaatakowali nas na samym początku. Mężczyzna bardzo szybko znalazł się koło mnie, zaczynając ponownie zadawać mi ciosy. Kopał i walił pięściami na oślep. Z każdym jego uderzeniem czułem ból, na każdym kawałku swojego ciała. Nie takie gówno, w swoim życiu już przeżyłem, ale koleś muszę przyzna, że wiedział jak zadawać potworny ból. Moje powieki, zaczynały puchnąć, przez co widziałem coraz gorzej, w ustach poczułem metaliczny posmak krwi, no i jeszcze moje żebra. Ten, kutas chyba, mi je połamał, nie mam już siły, a tym bardziej szansy na to, aby z tym walczyć. Gdy, miałem zamiar już się poddać, usłyszałem męski głos. Tak, mi kurwa bardzo znajomy głos. Podniosłem z wielkim trudem, ponownie głowę i to kogo ujrzałem przeszło moje najszczersze oczekiwania. Ale, że jak to możliwe? Sam siebie, o to pytałem.
- Nawet nie masz pojęcia, jak cieszy mnie twój widok. Nawet nie wiesz, ile czasu musiałem na to czekać? - mężczyzna zaczął mówić, siadając na krzesło, które ustawił na przeciwko mnie.
- Ty? - wychrypiałem z niedowierzaniem, nie spuszczając z niego wzroku.
- Niespodzianka. Zaskoczony? - posłał mi uśmiech, pełen zwycięstwa.
- Ale, dlaczego? Po co? - chciałem to jakoś zrozumieć.
- Sam sobie na to zasłużyłeś , biorąc wszystko co należy do mnie, nie pytając mnie o zdanie.
- Przecież, nie mam nic co należy do ciebie. - o co mu chodzi?
- A właśnie, że masz! - mężczyzna wkurwiony podszedł do mnie, uderzając w twarz. Za chwilę, z mojej twarzy nic nie zostanie, jak tak każdy będzie mnie w nią walił. Zacisnąłem szczękę udając, że jego ciosy nie robią na mnie żadnego wrażenia. - Zacznę od początku. Najpierw, zabrałeś mi córkę, nie pytając mnie o zgodę. Rozkazałeś mi abym ci ją tak po prostu oddał, nie zważając na jej przyszłość . - Leandro odsunął się ode mnie i usiadł z powrotem na krzesło, wywalając dalej swoje żale. - Wiesz, moja malutka Pola miała mieć inne życie. Z dala, od tego jakie ty jej dałeś. I jak już zdążyłeś zauważyć, to jest teraz twoja wina, że ona musi cierpieć. - nie mogłem uwierzyć, w to co on do mnie mówi. Może nie spytałem go o zgodę, ale przecież nie traktowałem Poli źle.
CZYTASZ
Złączeni w czasie. Tom 1
RomanceOd małego Julio był uczony aby nie okazywać uczuć tego, że co jest słabością szybko mija. Nikt, nigdy nie ukazał mu żadnej litości i troski, to on sam musiał po stracie jedynej osoby, którą kochał w życiu nauczyć się dbać o siebie, a jego przyszłość...