Rozdział 14

2.5K 83 0
                                    

Julio

Dzisiaj nadszedł, tak wyczekiwany przez wiele osób dzień ślubu. Przez ostatnie kilka dni, po śmierci Pereza, wszystko ucichło. Tak jakby nic się nie wydarzyło. Miałem jedynie nadzieję, że ta cisza potrwa jakiś czas i nie będzie z tego powodu żadnych problemów. Jedyne co musiałem teraz zrobić, to wziąć ślub.

Od samego rana stałem w swojej garderobie. Musiałem ubrać czarne garniturowe spodnie, tego samego koloru smoking, białą koszulę, czerwony krawat, ponieważ to właśnie taki kolor Pola wybrała na wiązankę ślubną oraz czarne włoskie skórzane buty, które były robione na specjalne zamówienie. Zresztą jak większość moich ubrań. Włosy mam idealnie zaczesane do tyłu, zarost również jest idealnie przycięty. Wyglądałem, tak jak powinienem wyglądać, wszystko na swoim miejscu. Mój braciszek przez cały ten czas siedział na przeciwko mnie i przyglądał się wszystkiemu z pełną uwagą.

- Nie wyglądasz na typowego pana młodego - przyznał zgodnie z prawdą.

- Co masz na myśli? - spojrzałem na niego, poprawiając krawat w lustrze.

- Zero stresu bracie - roześmiał się. - Każdy na twoim miejscu, był by bardzo zdenerwowany.

- Nie mam powodu, aby się stresować. Wszystko idzie zgodnie z planem - bo przecież tak właśnie jest. W kościele, od rana są moi ludzie, sprawdzają czy wszystko jest w porządku. Dom również jest cały sprawdzony, ochronę zwiększyłem, kamery wszystkie działają. Pokoje, które miały być zamknięte, zostały zamknięte. Salon zamienił się w salę, wręcz balową. Stoły są pełne pysznego jedzenia i drogiego alkoholu, środek ma służyć do tańca, a w moim gabinecie znajdują się tace, pełne białych kresek dla chętnych mężczyzn. Zaproszeni zostali Ci którzy według mnie powinni i są dla mnie w pewnym sensie ważni. Gości dzisiejszego wieczoru, powinno być około dwustu pięćdziesięciu. Więc, tak na prawdę, nie mam powodu do zmartwień.

- Szkoda tylko, że staruszek nie doczekał tej chwili. Na pewno byłby dumny z najstarszego syna - Pedro chyba chciał mnie tą wypowiedzią wkurwić.

- Gdyby żył, nie było by teraz tego całego cyrku - odpowiedziałem mu na jego głupi komentarz.

- Julio, przyznaj, że po mimo tego wszystkiego, przytrafiła Ci się całkiem nie zła sztuka? Wie co ją czeka, zresztą wydaje mi się, że i tak masz już ją w garści.

- Ładna jest, nie powiem. Chociaż, brakuje jej trochę charakteru, zbyt szybko się poddaje - niestety, Pola nie była chowana na żonę idealną, Leandro od samego początku traktował ją inaczej, niż powinien.

- A co miała walczyć ? Z Tobą i tak nie miała by żadnych szans. A teraz musimy skończyć tę miłą pogawędkę bracie, bo już najwyższy czas na nas. Wiesz jak panna młoda się spóźni jakoś to ujdzie, ale pan młody, to już nie za bardzo. - po tych słowach, Pedro wstał i ruszył do wyjścia. Ja również podniosłam się z miejsca i bez żadnego sprzeciwu poszedłem zaraz za nim.

Do kościoła, droga minęła całkiem szybko. Teraz tylko muszę zaczekać za Polą, a później nikt już mnie nie powstrzyma przed władzą, jaką posiadam. Przynajmniej taki jest mój cel.

Pola

Z samego rana, zostałam przeniesiona do innego pokoju. Miałam się przygotować do ślub. Według tradycji, która obowiązuje od lat, Pan młody nie powinien widzieć panny młodej do czasu, aż będziemy w kościele.

Do pomocy, dostałam kilka mi obcych kobiet. Pierwsza z nich zajmowała się fryzurą, druga makijażem, a trzecia suknią. Trwało to całe wieki, jednak efekt końcowy, był zniewalający. Moje włosy, wciąż był rozpuszczone z lekkimi falami po bokach, zostały wpięte małe brylantowe spinki, a na środku głowy został umieszczony długi biały welon. Makijaż, muszę przyznać, że jest bardzo delikatny, a jednocześnie podkreśla moje oczy i usta. Natomiast suknia jest wręcz idealna. Długa z lekkim terenem z tyłu, ramiona mam odkryte, coś co chyba powinno przypominać gorset, jednak nim raczej nie jest, zostało ozdobione brylantowym wiązaniem na plecach. Od pasa w dół idą małe pojedyncze niteczki, które mienią się w świetle. Kwiaty, a raczej czerwone róże, który wybrałam dopełniają całości. Muszę przyznać, że wyglądałam naprawdę ślicznie. Buty na wysokim obcasie dodają mi kilka dodatkowych centymetrów, dzięki czemu moja talia wydaje, się teraz bardziej smukła. Zegar poruszał się coraz szybciej przez co, zostało mi mniej czasu, do chwili aż ojciec, w końcu po mnie przyjdzie i odda nowemu Capo.

Żałowałam tylko tego, że nie ma przy mnie mamy i Sofii. 

Ojciec bez słowa, wziął mnie pod rękę i zaprowadził do limuzyny, która na nas czekała pod domem. Po wejściu do środka, od razu ruszyliśmy, ku mojemu przeznaczeniu.

- Mama była by z Ciebie dumna - po dłuższej ciszy, tato w końcu się odezwał.

- Tak, chyba tak - spojrzałam na niego, lecz on nie patrzył na mnie, tylko przez okno.

- Wiesz, że nie miałem wyboru Pola. On tak chciał - w tej chwili, ojciec na mnie w końcu spojrzał, przepraszającym wzrokiem.

- Wiem - odpowiedziałam szczerze. Wiem też, że nie tego ojciec dla mnie chciał. Julio umie tylko rozkazywać, nie znosi sprzeciwu, a ja jestem tego najlepszym przykładem.

- Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz? - odwrócił swój wzrok z powrotem na okno, czekając na to co, mu odpowiem.

- Nie mam ci niczego za złe, pogodziłam się już z tym, co na mnie czeka - taka była prawda. Mogłam z nim walczyć, ale nic by mi to nie dało. Julio wiedział czego chce i za pewne zawsze to dostawał. Moje marzenia, a raczej moje dawne życie, nie miało dla nikogo żadnego znaczenia. Od teraz będę żoną, która musi być przykładem dla innych. Oddana swojemu mężowi, wzór dla innych.

- Już czas na nas dziecko - ojciec wyrwał mnie z moich myśli, gdy auto zatrzymało się pod kościołem.

Przed samym wejściem, czekali na nas ochroniarze Julia, którzy nawet nie spojrzeli w moją stronę. Na ten widok gula w moim gardle zaczęła rosnąć. Tata jak gdyby nigdy nic, pewnym krokiem wysiadł z auta, podając mi swoją dłoń. Gdy po krótkiej chwili, udało mi się wyjść z auta, poczułam na sobie chłód, który przeszedł przez całe moje ciało. Po mimo słońca, które świeciło na niebie. Chwyciłam pod rękę tatę i niepewnym krokiem ruszyłam w stronę kościoła, który kilka dni temu wydawał mi się tak piękny, a dzisiaj wzbudzał we mnie strach. Na samym początku, chciałam ofiarować nasze życie Bogu, lecz nie wiem, czy w tedy sam diabeł nas nie wyprzedził. Skazując nas jednocześnie na ból i cierpienie od, którego nigdy nie zdołamy uciec.

Złączeni w czasie. Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz