ball

73 6 1
                                    

Święta szybko się skończyły, a co się z tym wiązało, większość uczniów, którzy byli w swoich domach, wrócili do szkoły.

Niestety, przez cały czas nie miałam okazji, aby zająć się komnatą. A nawet jeśli owa szansa się pojawiła, to szybko znikała, gdyż ktoś się musiał do czegoś przyczepić, albo czegoś ode mnie chcieć.

Nie zmienia to faktu, że i tak się tym zajmę, jak tylko będzie taka możliwość.

W poniedziałek wieczorem miał się odbyć bal świąteczny, który wyjątkowo w tym roku był po świętach, a nie przed nimi.

Co prawda myślałam, że nikt oprócz Draco mnie nie zaprosi, ale bardzo się myliłam. W sobotę na śniadaniu, gdy niemal wszyscy już byli w zamku, do WS wleciało całe stado sów. Latały zarówno z listami, karteczkami, jak i paczkami. Chociaż najwięcej było listów i pojedynczych karteczek. Większość z nich lądowała przed dziewczynami, aczkolwiek parę zostawiło trzymaną informację wprost na ręce chłopaków. Na przykład taki Malfoy dostał z 10 listów.
Ma chłopak branie, nie ma co.

Ale co będę o nim mówić. Ja tu jestem ważniejsza. Nie minęło nawet 10 sekund a zamiast jedzenia na moim talerzu pojawiła się cała sterta listów, karteczek i parę paczek.

Ruchem różdżki zmniejszyłam wszytko i włożyłam do niewielkiej torebki. Głód na naleśniki zamienił się w głód poznania zawartości tego wszystkiego.

Zamknęłam się w swoim pokoju i zaczęłam przeglądać wszytko po kolei. Nawet nie znałam połowy uczniów, którzy mnie zaprosili. Dostałam także zaproszenie od jakiejś dziewczyny, ale cóż. Nie tym razem, bowiem preferuję mężczyzn, a szczególnie tych chorych psychicznie. Dostałam także zaproszenie od Pottera. Na całe szczęście nie było tam nic na tyle ciekawego, żebym mogła się zawahać, czy nie zrezygnować z obietnicy złożonej Draconowi.

Draco. Miał mnie zaprosić osobiście, a tymczasem odkąd wrócił z domu po świętach, nawet się nie przywitał. Nie mam pojęcia, o co mu chodzi, wszakże jest to niepodobne do niego.

W paczkach były głównie słodyczę, z których nie miałam zamiaru zrezygnować. Jedna osoba musiała mnie chyba widzieć z Semprą, bo przysłała mi pare zabawek dla psa. Żeby Sectum się nie obraził, dałam mu sznurek z sztucznym piórkiem na końcu, niech ma i niech się cieszy. Resztę dałam pupilce.

Przez całą niedzielę, a wcześniej resztę soboty, Draco nie odezwał się do mnie słowem. Czasem nawet miałam wrażenie, że się czegoś boi patrząc na mnie. Ale mogło mi się wydawać

..

Nadszedł poniedziałek. Dzień balu. Większość dziewczyn już od samego rana zaczęła się szykować. Ja osobiście nie miała zamiaru odwalać się na tą niezbyt ważną okazję, więc całe moje przygotowania ograniczyły się do lekkiego makijażu, zakręceniu różdżką włosów i założeniu sukni. Jeszcze tylko perfumy, buty i wychodzę. W pokoju wspólnym domu węża było pusto. Większość już była przed salą. Zastawiałam się, czy mam iść po Dracona, czy będzie na mnie czekał na miejscu.

A co jeśli on miał po mnie przyjść, zabrać mnie i razem ze mną się udać? Może nie przyszedł po mnie i nie odzywał się przez tyle czasu, ponieważ najzwyczajniej znalazł sobie kogoś innego. Co jeśli Draco Malfoy mnie wystawił?

Nie myśl tak! Nawet jeśli, jego sprawa. Nawet nie wie ile on i jego rodzina straciłaby na tym. Ale to wyłącznie jego decyzja, a ja nie będę się wpychać w to.

Przechodząc korytarzem widziałam pare par idących wspólnie w stronę sali balowej. Idąc samotnie musiałam wyglądać dość dziwnie.

Stanęłam na szczycie schodów prowadzących wprost do drzwi o sali i spojrzałam w dół. Niemal wszystkie pary oczu patrzyły na mnie, a w tym Potter, Dumbledore, Slughorn, Snape i..

Draco. Jest tam. Sam, stoi w kącie i uśmiecha się do mnie. Mam iść do niego? Chyba tak zrobię.

- Bella, wyglądasz pięknie - powiedział patrząc na mój wygląd

- Ty również niczego sobie, Draco.

- To idziemy?- wyciągnął rękę w moją stronę, więc odwzajemniłam gest i razem ruszyliśmy w kierunku, z którego dobiegała już głośna muzyka.

Czyli jednak mnie nie wystawił...

- Pięknie wyglądasz w tej sukni

- Masz gust

- Tak właściwe, matka mi pomogła w wyborze. Upadła się na ten model, mówiąc, że w tym wyglądałabyś najlepiej.

- A więc Narcyza ma gust... - tak właśnie, dlaczego suknia?


POV narratora

- A więc Narcyza ma gust... - tak właśnie, dlaczego suknia?  - zapytała dziewczyna

- Nie mogłem zdecydować się na coś innego, tak jakoś wyszło - skłamał chłopak

Dlaczego suknia? Bo był to idealny pretekst, żeby ją zaprosić. Wiedział, że ciemnowłosa nie ma zbyt wiele sukni, więc kupno jednej sprawiłoby, że miałaby w czym iść na ten bal.

A co on na tym zyska? W sumie ON nic..

Uważał ją za naprawdę piękna i mądrą kobietą, w której się zakochał. Ale czy to aby na pewno powód?

Otóż nie. Nie wiedząc dlaczego, któregoś dnia Lucjusz Malfoy nakazał synowi udać się z tą, a nie inną dziewczyną na najbliższy bal. Nie podał żadnego powodu, po prostu tak powiedział, więc tak musiało być. Zdanie jego syna się nie liczyło, więc nawet Draco nic nie powiedział.

Do dzisiejszego dnia nie rozumie, dlaczego tak się stało. Ale wracając...

Gdy w końcu dał jej coś, w czym zapewne i tak pójdzie na bal, da to szanse, że pójdzie akurat z nim.

Wszakże byłoby niegrzeczne, założyć suknię od jednego młodzieńca, a iść z drugim.

Prawdą jedak było, że to Narcyza wybrała suknię. Draco poprosił ją o pomoc, bo sam się na tym nie znał.

Dlaczego omijał dziewczynę? Dlaczego nie dotrzymał obietnicy, którą jej złożył i nie zaprosił Rosabelli na bal osobiście?

O tym zdecydował następny dzień, po tym, kiedy Lucjusz wybrał synowi partnerkę na bal.

Tego dnia Lucjusz po obiedzie, podobnie jak dnia poprzedniego, udał się do pokoju jedynego potomka i bez słowa otworzył drzwi i wszedł do środka. Z jego ust wypadły słowa

"- Uważaj na nią. "

Tyle wystarczyło. Tyle wystarczyło, aby strachliwy z natury Malfoy nie zbliżył się do niej przez 3 dni. Ostatniego dnia musiał jednak się z nią spotkać, gdyż był to dzień balu. Nie zmieni to jednak ciągu następnych zdarzeń.... strachu się nie zapomina.

Mijały godziny, a uczniowie Hogwartu zaczęli powoli opuszczać salę. Większość była już wymęczona i pragnęła odpocząć. Albus Dumbledore siedząc na stołku przypatrywał się każdemu, kto opuszczał salę.

Nie był absolutnie zdziwiony, gdy zauważył, że jako jedna z pierwszych salę opuściła Rosabella. Na jego szczęście nie odeszła z panem Malfoy'em, a sama. Starzec odczekał chwilę po czym podniósł się z siedzenia i opuścił salę idąc uparcie w jednym kierunku.

Gdy młoda ślizgonka miała już skręcać do lochów, usłyszała kroki za sobą. Przez całą drogę szła sama, gdyż ślizgoni raczej woli się bawić, w przeciwieństwie do, na przykład, takich puchonów, którym zabawa się znudziła.

Odwróciła się i zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, on ją wyprzedził mówiąc

- Czemu tak wcześnie opuściłaś bal bożonarodzeniowy, panienko Riddle?

the black swan | 1 PARTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz