🥀~Przepraszam... ~🥀
Perspektywa Shawna
Wyszedłem z ich pokoju, ten chłopak mnie naprawdę denerwuje. Przecież mówię, że się zmienię, a poza tym co on może mi zrobić.
Westchnąłem i wróciłem do siebie, musiałem załatwić jeszcze jedną małą sprawę.
Wybrałem odpowiedni numer i czekał, aż ta osoba ode mnie odbierze.
Po dwóch sygnałach odebrała..
- Hej...- zacząłem, powoli. Jednak nic nie odpowiedziała. Nie dziwiłem jej się.- Przepraszam Camila, wiem, że nie powinienem, teraz naprawdę będę się nimi opiekować. - westchnąłem, nadal nie dowierzając, że to się naprawdę dzieje.- Poprawię się.
- Wiem Shawn..., po prostu musisz zburzyć ten mur, który wybudowałeś sobie...oni nie patrzą na twoje pieniądze. Musisz mi uwierzyć, a kiedy ich bliżej poznasz zobaczysz, że to dobre dzieciaki.
- Masz rację.. Jutro może pojadę z nimi zobaczyć to przedszkole...- od razu mi przerwała.
- Najlepszym rozwiązaniem byłoby, żeby z nimi może poszedł na plac zabaw z Lou, lub na zakupy. Musisz z nimi poby...
- Przecież wiesz, że ja nie nadaje się na rodzica. Nie umiem się opiekować nimi, a co dopiero iść z nimi gdzieś...
- Małymi kroczkami, nie zmuszam Cię do niczego, jednak pokaż im tą twoją lepszą stronę, którą dla mnie pokazujesz. Nie traktuj ich jak swoich wrogów lub dzieciaków, którym zależy tylko, żeby położyć ręce na Twoich pieniądzach...- westchnąłem na jej słowa.
- Może masz rację...- w tym momencie o czymś sobie przypomniałem. - Wybacz Camila muszę kończyć przypomniałem sobie o czymś ważnym, zdzwonimy się jutro. - odparłem.
- Pa, Shawn. - po jej słowach rozłączyłem się.
Szybko odpaliłem komputer i weszłam w swoją prywatną pocztę.
Tak mam dwie poczty służbową i prywatną.
Odszukałem odpowiednią wiadomość po czym w nią kliknąłem.
Właśnie tego było mi trzeba informacji o rodzeństwie.
Na pierwszy rzut oka poszła dziewczynka.
Lou
Jest małą szatynką z dużymi oczami. Niestety, przez to, że jej matka piła podczas ciąży urodziła się mniejsza od innych dzieci...do tego dochodzi wada serca...
Wada nie jest zagrażająca życiu, tylko trzeba uważać na Lou.
Czasami ma ataki paniki. Są one spowodowane tym, że w "domu" były co chwila krzyki i odgłosy uderzeń. (Nie wiadomo, dlaczego inne dziewczynki jej nienawidziły i znęcały się nad nią).
To pewnie, dlatego tak, wtedy płakała...
Nikt nie chciał jej zaadoptować...
Nie ma na nic uczulenia.
I tylko tyle było o niej informacji, jednak czułem, że były nie pełne. Dzięki chociaż tym urywkom już wiem, dlaczego tak płakała i się boi.
Zrobiło mi się jej naprawdę żal. Dzieciaki w jej wieku bawią się i niczym się nie przejmują, a tutaj było napisane, że ktoś się nad nią znęcał. Jak można tak robić małej dziewczynce...Zacząłem się bać co jest napisane o chłopaku, skoro jego siostra miała coś takiego...
Evan
Brunet o wzroście sto siedemdziesiąt pięć.
Pracuję w klubie Dangerous Angel.
Coś we mnie się zagotowało. Chłopak tam pracuje? Przecież to nie jest miejsca dla niego..., zacząłem czytać dalej.
( Pracuję tam, żeby zarobić na mieszkanie)
Przeżył piekło w swoim rodzinnym domu. ( Z tego co usłyszałam, przez sen, kiedy śnił mu się koszmar, jego ojciec był alkoholikiem, ale też biznesmenem. Za każde niepowodzenie bił go i poniżał. Kiedy do nas trafili był tak potłuczony, że ledwo mógł stać.)
W tym momencie już wiedziałem o co mu chodziło, kiedy był u mnie w gabinecie.
Zacząłem mieć wyrzuty sumienia. Byłam taki jak jego ojciec...jeszcze go uderzyłem...
I właśnie w tym momencie, obiecałem sobie, że naprawdę postaram się być dla nich najlepszym opiekunem. Nie pozwolę, żeby Lou się bała i miała ataki paniki, a Evanowi chociaż by się miotał za bronie chodzić do tego klubu i naprawie jego psychikę.
Już miałem pewien pomysł, gdzie ich za biorę.
********
Witajcie
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo wam dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek ❤️
CZYTASZ
"𝐀𝐝𝐨𝐩𝐭𝐨𝐰𝐚𝐧𝐢"
Short StoryRodzeństwo, które ma tylko siebie. Starszy brat, który stara się jak może, żeby jego malutka siostra nie miała złych wspomnień i dręczących koszmarów tak jak on. Jednak toczy się walka z czasem, ponieważ mała Lou ma chore serce... Milioner, który m...