🥀~Rozdział 54~🥀

1.9K 69 3
                                    

🥀~Uważaj na siebie...~🥀

Perspektywa Evana

- Dobrej podróży. - powiedziałem, podając Camili bagaż.

- Dziękuje, pamiętaj jakby coś się działo to dzwoń od razu, wtedy przyjdę do was jak najszybciej. - mówiąc to spojrzała na mnie znacząco.

- Dobrze, damy radę. - posłałem w jej stronę uśmiech.

- Wierzę Ci Evan, a teraz chodźcie tu do mnie dzieciaki.- mówiąc to, rozłożyła szeroko ramiona.

Nie myśląc długo nad tym przytuliłem się do niej wraz z malutką.

- Uważaj na siebie, mamusiu. - szepnęła Lou.

- A ty na siebie, słoneczko. Mną się nie przejmuj za niedługo wrócę do was. - po tych słowach oderwaliśmy się od siebie.

- Dobrej zabawy.- podszedł do nas Shawn.

- Dzięki, a Ty nie zrób nic głupiego, pod moją nieobecność.

Wraz z malutką odeszliśmy od nich kawałek, żeby dać im troszkę prywatności.

- Myślisz braciszku, że tatusiowi i mamusi będzie się podobał prezent? - szepnęła w moją stronę Lou.

- Pewnie, malutka. - odparłem od razu.

Malutka wpadła na pomysł, żeby w Dzień mamy i taty zrobić prezent od nas dla Shawna i Camilii. Miała nadzieję, że dzięki temu mężczyzna się zmieni i otworzy na nas. Ja sam też miałem taką małą nadzieję.
Lou zrobiła laurki dla nich oraz dwie przypinki, mi udało się napisać piosenkę. Naprawdę się staraliśmy. W prawdzie zostało nam jeszcze kilka dni, ale chcieliśmy, żeby wszystko było zrobione idealnie.
Camila na całe szczęście wróci do nas.

Kiedy zauwarzyliśy, że już się żegnają, podeszliśmy do nich.

- Będziemy tęsknić.- powiedziała malutka.

- Ja za wami również. Bardzo was przepraszam, ale muszę już iść. Trzymajcie się skarby. - po tych słowach jeszcze raz mocno nas przytuliła.

Posłała w naszą stronę ostatni uśmiech, po czym weszła do samochodu, w którym już siedział ochroniarz.

Pomachaliśmy jej na pożegnanie, a kiedy zniknęła nam z oczu wraz z Shawnem wróciliśmy do domu.

- Muszę wracać do pracy, więc wy idźcie do siebie. - odparł po chwili mężczyzna.

- Shawn...- powiedziałem cicho, kiedy był już na schodach.

- Tak? - spytał marszcząc nos.

- Chciałem się tylko spytać, czy moglibyśmy iść na urodziny do Mery...Zaprosiła nas i...

- Nie wiem, zastanowię się.

- Dziękuje. - posłałem w jego stronę uśmiech, lecz tego nie odwzajemnił.

-Coś jeszcze?

- Nie to wszystko, dziękuje. - po moich słowach poszedł na górę, gdzie mieściło się jego biuro.

- Choć malutka dam Ci serduszko.

- Dobrze, braciszku.

Pomogłem malutkiej usiąść i od razu dałem jej tabletkę, a obok niej położyłem sok.
Dziewczynka od razu ją popiła. Jej stan był coraz lepszy z czego byłem naprawdę szczęśliwy.

Przez chwilę jeszcze posiedzieliśmy w kuchni, a później przemieściliśmy się do mojego pokoju, gdzie puściłem malutkiej bajeczkę o jakiś księżniczkach.

Wtedy nie wiedziałem, co się wydarzy...Może gdyby Camila była z nami, wszystko potoczyło by się inaczej...

*******
Witajcie
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Naprawdę wam bardzo bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️

"𝐀𝐝𝐨𝐩𝐭𝐨𝐰𝐚𝐧𝐢"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz