🥀~ Może zostań.... ~🥀
Perspektywa Lou
Pani Camila siedziała na przeciwko nas i opowiadała super historyjkę.
Ktoś nagle otrząknąłem, przez co wszyscy odwróciliśmy się w prawo.
- Dzień dobry. - szepnęłam w stronę Pana Shawna.
- Hej Shawn.- odpowiedziała Pani Camila.
- Hej...dzięki Camila, że się nimi zajęłaś możesz już iść. - posłał jej lekki uśmiech.
- Okej, jak coś to dzwoń. Pa dzieciaki. - pomachała nam na pożegnanie po czym wyszła.
- Do widzenia, Pani. - powiedziałam, szkoda,że musiała już iść.
- Chodźcie muszę wam powiedzieć zasady jakie będą was obowiązywać w tym domu. - powiedział i zaprowadził nas do pomieszczenia, którym był salon.
Pan zajął miejsce na skórzanym fotelu,a ja i mój braciszek usiedliśmy na kanapie.
- Pierwszą zasadą jest, pod żadnym pozorem nie wchodzicie do mojego biura. Tam są ważne dokumenty i nie chcę, żeby zaginęły. - powiedział nam tym swoim strasznym głosikiem,przez co wtuliłam się w ramię brata. - Drugą nie wychodzicie nigdzie sami,macie mnie o wszystkim i informować. Nie chcę, żebyście tutaj sprowadzali jakiś podejrzanych osób. Nie życzę sobie żadnych wulgarnych słów. Aha i jeszcze ostatnia rzecz...za niedługo pójdziesz do przedszkola.- pokiwałam swoją główką. - Zrozumieliście?
- Jasne. - odparł mój braciszek.
- Proszę... proszę Pana co to przedszkole? - spytałam cichutko, nie chciałam go zdenerwować.
Westchnął na moje słowa.
- To budynek,gdzie się uczysz i bawisz się z różnymi dziećmi. - odpowiedział, uśmiechnęłam się lekko. Może tam będzie fajnie..
- Dobrze, ja idę popracować chwilę, a wy róbcie co chcecie tylko bez krzyku. - po tych słowach wyszedłem z salonu i skierowałem się do biura.
Razem z braciszkiem, kiedy Pan poszedł na górę postanowiliśmy wrócić do mojego pokoiku.
Usiadłam na łóżeczku,przyciągając do siebie misia.
Braciszek usiadł obok mnie i lekko się uśmiechnął.
- Malutka ja muszę iść do pracy. - na te słowa zrobiło mi się smutno. Nie chciałam, żeby gdzieś wychodził. Ta praca była straszna, bałam się, że coś może mu się stać.
- Może zostań...- spojrzałam błagalnie na niego.
- Wiesz, że nie mogę. Proszę nie bądź smutna. Obiecuję jak tylko uzbieram pieniądze na mieszkanie, będziemy częściej razem, dobrze? - pokiwałam tylko główką. - Uważaj na siebie, Lou.
- Dobrze braciszku, Ty na siebie też.- pocałował mnie w główkę i zniknął za drzwiami.
Siedziałam przez chwilę w tym samym miejscu spoglądając na misia.
Nagle dobiegły mnie głośne krzyki,a potem odgłos uderzenia.
W kącikach oczu zebrały mi się łzy. Wspomnienia zalewały mi całą główkę.
Kiedy usłyszałam trzask zamykanych drzwi nie pewnie wyszłam z pokoiku i poszłam do biura Pana Shawna.
Strasznie się bałam i chciałam z kimś być.
Zapukałam cicho w ogromne drzwi, nie chciałam przeszkadzać.
Pan Shawn z wielkim rozmachem otworzyłem drzwi.
- Czego wy znowu chcecie ode mnie!!? - wrzasnął,przez co się skuliłam i przez przypadek pisknęłam.
Pan westchnął, po czym pogłaskał mnie po główce.
- Przepraszam...- zaszlochałam, bałam się, że może wyżyć się na moim braciszku przez to.
- To ja Cię przepraszam, nie wiedziałem, że stoisz za drzwiami...wiesz ja czasami tak mam po prostu...jak się zdenerwuje...nie chciałem na Ciebie naskoczyć. Coś się stało, że przyszłaś do mnie? - spytał się już łagodniej. Troszkę mi ulżyło.
- S-słyszałam krzyki, a później...- pociągnęłam noskiem. - Uderzenie... martwię się braciszka...Powiedział, że za niedługo wróci... ale tam gdzie idzie jest strasznie..- popatrzyłam na Pana ze w łzami.
-Boisz się zostać sama? - spytał.
Pokiwała tylko swoją główką, chciałam z kimś być. Te wspomnienia były straszne,chciałam bardzo, żeby braciszek już tutaj był.
Pan złapał mnie za rączkę i poprowadził do pokoiku.
Usiadłam na ogromnej kanapie i patrzyłam jak Pan przysuwa do mnie stolik, po czym rzucił na niego zapisaną karteczkę i ołówek.
Odwróciłem się ode mnie, po czym usiadł za swoim biurkiem.
Patrzyłam na rzeczy,które były przede mną. Nie wiedziałam czy mogłam się ruszyć. Nie chciałam go denerwować.
-Czemu nic nie robisz? - usłyszałam, przez co się skuliłam na swoim miejscu.
- J-ja nie...- chciałam coś powiedzieć, ale przez strach wszystko mi się myliło.
- Boże dziecko...czego Ty nie możesz rozumiesz.- wstał ze swojego miejsca, po czym podszedł i kucnął przede mną - Masz kartkę, ołówek i rysujesz cokolwiek! - podniósł na mnie wzrok, strasznie się go bałam był bardzo podobny do kogoś. Pan zaczął rysować gwiazdkę, a kiedy skończył rzucił do mnie ołówek. - Rysuj coś lub rób cokolwiek,ale mi nie przeszkadzaj. Chcę w końcu to skończyć! - wrzasnął, po czym wrócił do dokumentów. Ja nie chciałam naprawdę go zdenerwować. Tak strasznie chciałam,żeby był tutaj mój braciszek. Co jeśli wyżyje się na nim przeze mnie.
Moje oczy zaszły łzami, to znowu wszystko moja wina...
- I nie becz co pięć sekund. Zaczyna mnie to wkurzać. - powiedział Pan, prze co jeszcze bardziej się skuliłam.
- D-dobrze...- szepnęłam cicho, postanowiłam zacząć coś rysować.
Po pewnym czasie zaczęło boleć mnie serduszko....
********
Witajcie
Udało mi się napisać kolejną część dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️
CZYTASZ
"𝐀𝐝𝐨𝐩𝐭𝐨𝐰𝐚𝐧𝐢"
Historia CortaRodzeństwo, które ma tylko siebie. Starszy brat, który stara się jak może, żeby jego malutka siostra nie miała złych wspomnień i dręczących koszmarów tak jak on. Jednak toczy się walka z czasem, ponieważ mała Lou ma chore serce... Milioner, który m...