🥀~Kto to...~🥀
Perspektywa Evana
Po kilku minutach dotarłem do domu. Chyba już mogłem go tak nazywać.
Słowo dom nie oznacza budynku, w którym się żyję tylko osoby, które go tworzą. Mogą czuć się w nim bezpiecznie i czuć, że są potrzebne.W przedpokoju ściągnąłem kurtkę i odruchowo wszedłem do salonu.
Camila, Shawn i Lou oglądali bajkę. Na moją twarz wkradł się szeroki uśmiech.
- Hej. - odezwałem się.
- Hej, Młody.
- Blaciszek!
- Witaj, Evan, jak było na spotkaniu?
- Spotkałem mojego przyjaciele z dzieciństwa.
- Ollii! - zawołała malutka.
- Tak, siostrzyczko. Stęsknił się za tobą, chciałby się spotkać. - powiedziałem, a Lou od razu się rozweseliła.
- Kto to ten cały Ollie?- warknął Shawn.
Skrzywiłem się na jego słowa. Camila to chyba zauważyła, ponieważ powiedziała coś do mężczyzny.
- Wybacz, Evan. - odparł ze skruchą.
- Ollie to mój przyjaciel. Traktuje go jak brata, kiedy musiałem iść do pracy, zawsze się zajmował Lou pod moją nieobecność. Obaj mieliśmy nie ciekawe dzieciństwo. - zacząłem.
- Ollie jest siuper, taki drugi blaciszek. Opowiadał bajeczki i rysował wróżki.
Usiadłem obok nich na kanapie i od razu moja młodsza siostrzyczka się do mnie przytuliła.
Miała wilgotne włoski co świadczyło,że nie dawno brała kąpiel.- Dzieciaki chciałbym coś wam powiedzieć wraz z Camilą. - zaczął Shawn.
Na ich poważny ton głosu cały się spiąłem.
- Otóż razem z Shawnem zaręczyliśmy się. - powiedziała Camila.
- Ale fajnie! - zawołała malutka.
- Gratulacje. - odparłem z uśmiechem.
Ja również się cieszyłem ich szczęściem, jednak coś mnie blokowało. Jedno poczucie nie dawało mi spokoju. Kiedy wezmą ślub...czy nas oddadzą, ponieważ już nie będą nas chcieć i będą woleć swoje prawdziwe dzieci?
- I jeszcze jest jedna kwestia..., kiedy weźmiemy ślub...chcielibyśmy, żebyście nosili nasze nazwiska. Oczywiście jak się zgodzicie...- powiedział po chwili Shawn.
- Naprawdę... Chcecie tego? A jak wasze prawdziwe dzieci, nie będą...- zacząłem.
- Nie możemy mieć dzieci. - przerwała mi od razu Camila.
- Przepraszam...- odparłem, spuszczając głowę.
- Nie masz za co przepraszać. - powiedziała od razu. - Miałem kiedyś ciężki wypadek, przez to nie ma takich możliwości, żebym zaszła w ciążę. - odparła łagodnie, posyłając w naszą stronę uśmiech.
- Przykro mi...i jeszcze raz wam gratuluje z okazji zaręczyn.
Uśmiechnęli się do nas.
- Czyli...teraz jesteśmy loldzinką. - zapytała malutka, która bawiła się swoimi paluszkami.
- Tak jesteśmy loldzinką. - powiedzieli razem.
Malutka zaklaskała i przytuliła się do nich.
Jesteśmy rodziną. Naprawdę jesteśmy rodziną. Nie mogłem w to uwierzyć.
- Chodź do nas, Młody. - powiedział Shawn.
Nie myśląc długo również się do nich przytuliłem.
I właśnie, w tym momencie nic mi nie brakowało. Miałem rodzinę, o której zawsze marzyłem. Jednak jeszcze czekało wiele przeszkód do szczęścia i osoba, której miałem nadzieję nie spotkać znowu się pojawi.
******
Witajcie
Wybaczcie, że tak późno rozdział, teraz mogą się tak pojawiać. Wybaczcie.
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️
CZYTASZ
"𝐀𝐝𝐨𝐩𝐭𝐨𝐰𝐚𝐧𝐢"
Short StoryRodzeństwo, które ma tylko siebie. Starszy brat, który stara się jak może, żeby jego malutka siostra nie miała złych wspomnień i dręczących koszmarów tak jak on. Jednak toczy się walka z czasem, ponieważ mała Lou ma chore serce... Milioner, który m...