🥀~Rozdział 47~🥀

2K 75 14
                                    

🥀~Kto to...~🥀

Perspektywa Evana

Po kilku minutach dotarłem do domu. Chyba już mogłem go tak nazywać.
Słowo dom nie oznacza budynku, w którym się żyję tylko osoby, które go tworzą. Mogą czuć się w nim bezpiecznie i czuć, że są potrzebne.

W przedpokoju ściągnąłem kurtkę i odruchowo wszedłem do salonu.

Camila, Shawn i Lou oglądali  bajkę. Na moją twarz wkradł się szeroki uśmiech.

- Hej. - odezwałem się.

- Hej, Młody.

- Blaciszek!

- Witaj, Evan, jak było na spotkaniu?

- Spotkałem mojego przyjaciele z dzieciństwa.

- Ollii! - zawołała malutka.

- Tak, siostrzyczko. Stęsknił się za tobą, chciałby się spotkać. - powiedziałem, a Lou od razu się rozweseliła.

- Kto to ten cały Ollie?- warknął Shawn.

Skrzywiłem się na jego słowa. Camila to chyba zauważyła, ponieważ powiedziała coś do mężczyzny.

- Wybacz, Evan. - odparł ze skruchą.

- Ollie to mój przyjaciel. Traktuje go jak brata, kiedy musiałem iść do pracy, zawsze się zajmował Lou pod moją nieobecność. Obaj mieliśmy nie ciekawe dzieciństwo. - zacząłem.

- Ollie jest siuper, taki drugi blaciszek. Opowiadał bajeczki i rysował wróżki.

Usiadłem obok nich na kanapie i od razu moja młodsza siostrzyczka się do mnie przytuliła.
Miała wilgotne włoski co świadczyło,że nie dawno brała kąpiel.

- Dzieciaki chciałbym coś wam powiedzieć wraz z Camilą. - zaczął Shawn.

Na ich poważny ton głosu cały się spiąłem.

- Otóż razem z Shawnem zaręczyliśmy się. - powiedziała Camila.

- Ale fajnie! - zawołała malutka.

- Gratulacje. - odparłem z uśmiechem.

Ja również się cieszyłem ich szczęściem, jednak coś mnie blokowało. Jedno poczucie nie dawało mi spokoju. Kiedy wezmą ślub...czy nas oddadzą, ponieważ już nie będą nas chcieć i będą woleć swoje prawdziwe dzieci?

- I jeszcze jest jedna kwestia..., kiedy weźmiemy ślub...chcielibyśmy, żebyście nosili nasze nazwiska. Oczywiście jak się zgodzicie...- powiedział po chwili Shawn.

- Naprawdę... Chcecie tego? A jak wasze prawdziwe dzieci, nie będą...- zacząłem.

- Nie możemy mieć dzieci. - przerwała mi od razu Camila.

- Przepraszam...- odparłem, spuszczając głowę.

- Nie masz za co przepraszać. - powiedziała od razu. - Miałem kiedyś ciężki wypadek, przez to nie ma takich możliwości, żebym zaszła w ciążę. - odparła łagodnie, posyłając w naszą stronę uśmiech.

- Przykro mi...i jeszcze raz wam gratuluje z okazji zaręczyn.

Uśmiechnęli się do nas.

- Czyli...teraz jesteśmy loldzinką. - zapytała malutka, która bawiła się swoimi paluszkami.

- Tak jesteśmy loldzinką. - powiedzieli razem.

Malutka zaklaskała i przytuliła się do nich.

Jesteśmy rodziną. Naprawdę jesteśmy rodziną. Nie mogłem w to uwierzyć.

- Chodź do nas, Młody. - powiedział Shawn.

Nie myśląc długo również się do nich przytuliłem.

I właśnie, w tym momencie nic mi nie brakowało. Miałem rodzinę, o której zawsze marzyłem. Jednak jeszcze czekało wiele przeszkód do szczęścia i osoba, której miałem nadzieję nie spotkać znowu się pojawi.

******
Witajcie
Wybaczcie, że tak późno rozdział, teraz mogą się tak pojawiać. Wybaczcie.
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️

"𝐀𝐝𝐨𝐩𝐭𝐨𝐰𝐚𝐧𝐢"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz