🥀~Rozdział 41~🥀

2K 77 2
                                    

Wspomnienie Evana

Siedem lat wcześniej

Mały Evan, naprawdę się co każdy dzień pokazać swoim rodzicom, że jest coś wart. Jednak każde jego starania szły na marne...

Obecnie mył wszystkie naczynia i próbował ugotować obiad, ponieważ dzisiaj miał przyjść ważny gość...

Chłopczyk naprawdę się cieszył, że kogoś z pracy rodziców... Nie miał przyjaciół..., nie chodził do przecdskola, szkoły jak inne dzieciaki w jego wieku...

Kiedy udało mi się po myć wszystkie naczynia, zaczął przygotowywać posiłek...

Nie umiał wielu rzeczy. Rodzice nie poświęcali mu w ogóle swojego czasu. Traktowali go nie kiedy jak powietrze...

Udało mu się zrobić prostą sałatkę i był z tego powodu naprawdę dumny, jako, że sam musiał się wszystkiego uczyć...

Po paru minutach do małej kuchni wszedł jego tata.

Chłopczyk posłała w jego stronę mały uśmiech, jednak od swojego rodzica dostał tylko warknięcie.

- Co zrobiłeś na kolację. - zaczął wywracając oczami.

- Z-zrobiłem s-sałatkę...- szepnął chłopczyk, spuszczając głowę.

- Jesteś jakiś głupi! - zaczął swoje wyzwiska, jego ojciec. - Myślisz, że jakąś twoja głupia sałatka nasyci gości! - mówił dalej, a mały Evan poczuł jak jedna łza uwalnia się z jego oczu.

- A-ale ja nie umiem więcej....

- Jak zwykle jesteś nikim! Prostych rzeczy nie umiesz zrobić! Idź do swojego pokoju, żebym nie musiał na Ciebie patrzyć. Przynosisz wstyd! - po tych słowach wyszedł z kuchni.

A mały chłopczyk? Stał nadal w kuchni sam. Jednak po paru chwilach pobiegł do swojego pokoiku.

Tutaj chociaż na chwilę mógł zapomnieć...

Podszedł do małej dziurki w podłodze i wyciągnął z niego już zepsuty samochodzik.

Pewnego dnia znalazł go w trawie, kiedy razem z tatą szli do pracy. Samochodzik nie był nowy...brakowało mu dwóch kółek i miał porysowany przód. Jednak dla Evana to nie było istotne. Był szczęśliwy, że ma swoją rzecz... Uwielbiał się nim bawić. Zapominał, wtedy o wszystkich przykrościach, które go spotykały.

Godziny upływały, kiedy nagle usłyszał swoje imię.

Odłożył swój samochodzik do skrytki, po czym poszedł za źródłem dźwięku.

Okazało się, że w salonie siedzą jego rodzice wraz z przybyłymi gośćmi.

- No tak to jest niestety Evan. - przewrócił oczami, jego tata, kiedy zobaczył, że chłopczyk przyszedł.

- Dzień dobry... - szepnął, spoglądając na nowe osoby.

- Ah masz rację, przyjacielu widać, że jest brudasem. - powiedział mężczyzna. - Nie wstydzisz się czasami za nie go?

Po tych słowach chłopczyk ledwo hamował łzy. Nie miał na sobie nowej koszulki..., tak naprawdę sam musiał znajdować jakieś ubrania. Jego rodzice się tym nie przejmowali. Nie kupowali mu niczego...

- Oh Matthew, żeby nie jeden raz....dla mnie jest nikim i z pewnością nie jest moim synem tylko pasożytem.

- Na twoim miejscu dawno bym go wysłał do jakieś pracy, żeby chociaż miał pożytek z niego...Chociaż czekaj nikt by pewnie go nie przyjął.

Po tych słowach wszyscy zaczęli się z niego śmiać.

Evan już nie miał sił dłużej tego słuchać pobiegł z powrotem do swojego pokoiku. Nie zatrzymał się, ani na chwilę...

Chciał tylko poczuć się bezpiecznie....

*******
Witajcie
Mam dla was jeszcze jedną część. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️

"𝐀𝐝𝐨𝐩𝐭𝐨𝐰𝐚𝐧𝐢"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz