🥀~Rozdział 27~🥀

2.5K 103 5
                                    

🥀~Ale ona...~🥀

Perspektywa Shawna

Razem z chłopakiem weszliśmy do sklepu muzycznego, byłem tym zaskoczony, że interesuje się muzyką.

Kątem oka widziałem, jak Evan idzie na dział z gitarami.

- Chciałbyś mieć gitarę? - zagadnąłem, kiedy chłopak wpatrywał się z zainteresowaniem i jeden model.

- Słucham? - spytał nie pewnie.

- Widzę, że chcesz, ale myślę, że do ciebie pasowałby ten model. - wskazałem głową na klasyczną gitarę.

- Ale...ona kosztuje...

- Evan, rozmawialiśmy już o tym, pamiętasz. O czym tylko marzysz, możesz mówić śmiało. - uśmiechnąłem się lekko w jego stronę.

- Naprawdę dziękuje... Shawn.- odwzajemnił mój gest.

Powiedziałem sprzedającemu, o co chodzi, a ten od razu przygotował nową gitarę.

Zrobiło mi się naprawdę ciepło na sercu, kiedy zobaczyłem takiego radosnego Evana.

Wyszliśmy ze sklepu obładowani torbami, od razu w moje oczy rzuciły się sylwetki Lou i Camily, które były roześmiane.

Dołączyliśmy do nich od razu.

- Widzę, że zakupy się udały.- odparła moja przyjaciółka.

- Tak samo jak wam. - spojrzałem na ich torby, Lou w tym czasie przytuliła się do swojego brata.

- Ja już będę musiała iść.- oznajmiła po chwili.

- Rozumiem, chcesz, żebyśmy Cię podwieźli?

- Nie trzeba, już niestety mam ochronę.- wywróciła oczami. - Pa dzieciaki.

- Pa Pani Camilo.- powiedziała dziewczynka i przytuliła się na pożegnanie.

- Do widzenia.

- My też się już zbieramy, co? - spytałem i nie musiałem czekać na odpowiedź, ponieważ widziałem jak małej zamykają się oczka.

Razem weszliśmy do samochodu i udaliśmy się w drogę powrotną do domu.

Kiedy byliśmy na miejscu, Lou prawie usypiała ,wziąłem ją na ręce, a ochroniarza, kazałem wnieść nasze zakupy.

Kiedy byliśmy już w domu, zachęciłem chłopaka, żeby poszedł do swojego pokoju. Oczywiście miałem w tym swój cel.

Szedłem z nim na górę, usypiając malutką na rękach.

Kiedy Evan otworzył drzwi, stanął jak wryty.

Miałem nadzieję, że mu się podoba...

Postanowiłem, w tym czasie jak byliśmy na zakupach zmienić wystrój ich pokoi. Na początku były nijakie, ponieważ były to pokoje gościnne... A teraz starałem się podpasować je do nich.

- Ale śliczny pokoi, braciszku.- szepnęła radosna Lou, która prawie usnęła.

- Podoba Ci, się? - spytałem, nie pewnie.

- Jest naprawdę idealny...- szepnął.- Dzięki Shawn. - odwrócił się w moją stronę, a w jego oczach tańczyły iskierki radości.

- Cieszę się. - i były to naprawdę szczere słowa. - To co, bąbelku teraz idziemy do Ciebie? - spojrzałem na dziewczynkę.

- Ja też nowy pokoik? - spytała zdziwiona, od razu się wybudzając.

- No pewnie. - po tych słowach postawiłem ją na podłodze i razem udaliśmy się do jej nowego pokoju.

Kiedy otworzyłem przed malutką drzwi, od razu usłyszałem radosny pisk dziewczynki.

- Jeju, ojej ale pięknie! - mówiła radośnie. - To naprawdę mój pokoik? -

- Pewnie, że tak, malutka.

Zobaczyłem w jej oczach łzy szczęście, a po chwili się do mnie mocno przytuliła.

Czego się nie robi dla ich szczęścia...

*******
Witajcie
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️

"𝐀𝐝𝐨𝐩𝐭𝐨𝐰𝐚𝐧𝐢"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz