🥀~Rozdział 37~🥀

2.2K 83 2
                                    

🥀~Chmurki...~🥀

Perspektywa Edwarda

Wiem, że Shawn może mi zarzucić wiele...

Ma rację nie byłem z nim w ważnych momentach, jednak chciałem mu zapewnić dobre dzieciństwo, żeby mu na nic nie brakowało...

Miałem nadzieję, że chociaż jego mama jest z nim, jednak bardzo się myliłem...

Teraz kiedy przyjechałem do niego, byłem naprawdę szczęśliwy.

Tak dawno go nie widziałem... Bałem się, że odtrąci mnie od siebie i nie będzie mnie chcieć widzieć...

Evan i Lou to naprawdę super dzieciaki. Prawdzie nie znam ich jeszcze za dobrze, jednak widząc tego chłopaka, który bał się o malutką mogę stwierdzić bez bicia, że jest naprawdę w porządku.

Wcześniej ulegałem stareotypom, że jak ktoś jest z domu dziecka, czy z sierocinca to od razu będą z nim problemy...

Jakby każdy dzieciak, patrzy na swoich rodziców i są dla nich wzorem do naśladowania...

I bałem się, że oni też tacy będą...

Jednak naprawdę się bardzo pomyliłem co do nich...

Obecnie siedzę wraz z malutką spoglądając jak rysuje coś na karteczce. Shawn i Evan jak dobrze pamiętam,  poszli przygotować posiłek.

Spotkałem również Camile. Nic się nie zmieniła, kiedy ją ostatnim razem widziałem.
Szkoda, że musiała już iść, z chęcią dowiedziałbym się co tam u niej słychać.

- Co teraz rysujesz, malutka?- spytałem dziewczynki.

- Chmurki. - uśmiechnęła się radośnie. - Pan też lubi rysować?

- Kiedyś rysowałem, ale chyba już mi nie wychodzi...

- Niech, Pan spróbuje... baldzo plose...- powiedziała, po chwili, robiąc duże oczka.

- No dobrze, malutka. - westchnąłem i usiadłem obok niej.

Zacząłem rysować coś przypominająco ptaka.

- Ale ślicznie...- szepnęła, przyglądając się mojemu rysunku.

- Dzięki dziecko, jednak ty chyba lepiej rysujesz ode mnie.

- Braciszek mnie nauczył...

- Naprawdę?

- Tak...jak byliśmy w nie dobrym domku, zawsze przynosił mi ołówki lub długopisy i razem rysowaliśmy na różnych rzeczach...

- Nie mieliście bloków? - spytałem. Naprawdę było mi ich żal.

- Zawsze dostawały je inne dziewczynki i chłopcy... - szepnęła i zobaczyłem w jej oczkach gromadzące się łzy.

- Nie płacz, perełko. - mówiąc to wziąłem ją na swoje kolana, mając nadzieję, że zapomni o przykrych wspomnieniach. - Nie wspominaj tych przykrych rzeczy, zobaczysz, teraz będzie już tylko lepiej. - zapewniłem, na co Lou, wtuliła się we mnie.

Zapamiętałem, że ten gest ją naprawdę uspokaja...

- Wiesz, słyszałem, że lubisz też układać puzzle. Może przyniesiesz tutaj twoje ulubione i razem je poukładamy?

Pamiętałem, jak chyba Evan coś o nich mówił.

- Tiak, będzie super! - od razu się rozpromieniła i pognała na górę, gdzie był jej pokoik.

I w tym samym momencie przyszedł do salonu Evan.

- Co Pan woli sok, czy herbatę...? - spytał chłopak.

- Obojętnie. Masz naprawdę super siostrzyczkę. - odparłem.

- Dziękuje, Panu...

- Wiesz, że nie musisz do mnie mówić per Pan.

- Dziękuje...Edward.

- Możecie na mnie zawsze liczyć. Jesteś teraz częścią naszej rodziny. Traktuje was jak władne wnuki, więc jeśli będziesz coś chciał, czy miał problemy zawsze możesz do mnie przyjść.

- Jesteście naprawdę najlepszy, cieszę się, że Shawn nas adoptował. Nigdy jeszcze nie mieliśmy kogoś bliskiego...

I w tym momencie nie miałem pojęcia, jak można nie kochać takiej kruszynki i dobrego chłopaka...

*******
Witajcie
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo dziękuje za czytania i dawanie gwiazdek. ❤️

"𝐀𝐝𝐨𝐩𝐭𝐨𝐰𝐚𝐧𝐢"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz