🥀~Mama....tata...~🥀
Perspektywa Shawna
Przeglądałem ostatnie dokumenty z firmy i przypomniałem sobie o jednej ważnej rzeczy.
Spotkanie z właścicielem firmy, którą chcę przejąć.
Z tą myślą od razu wybrałem odpowiedni numer i zadzwoniłem.
Po trzecim sygnale odebrał...
- Witam, przepraszam, że Panu przeszkadzam,jednak chciałem się umówić na ten obiad...- zacząłem.
- Ach Pan Shawn...oczywiście pamiętam. Kiedy ma Pan czas?
- Może w piątek?
- Dobrze, będę o osiemnastej.
- Dobrze, do zobaczenia.
- Do widzenia.
Po tych słowach się rozłączyliśmy, i zaledwie po minucie rozległo się walenie w drzwi wejściowe.
Westchnąłem poirytowany, wstając z fotela.
Kiedy byłem już pod drzwiami, ledwo je otworzyłem i od razu dwoje osób wtargnęło do mojego domu.
- Co... mama, tata? - spytałem będąc w szoku.
- No, a kogo się spodziewałeś! Może nam powiesz co wyprawiasz! - zaczęła wrzeszczeć.
- Ciszej. - warknąłem, w jej stronie, ponieważ mogła obudzić malutką i Evana, którzy usnęli nie dawno.
- Bo co?! Obudzę te bachory!
- Violetta spokojnie.- zaczął ojciec, żeby uspokoić kobietę.
-A Ty Edwardzie jak możesz być spokojny! Twój syn sprowadził tutaj jakieś głupie rodzeństwo, które będzie żerować na pieniądzach.
- Mamo...posłuchaj to są moje pieniądze i decyzja, wiec z łaski swojej się w to nie wtrącaj! - zacząłem powoli podnosić głos.
- Wystarczy! - ryknął ojciec na cały dom.
Chciałem coś powiedzieć, jednak usłyszałem kroki na schodach,spojrzałem w tamtą stronę i dostrzegłem wystraszoną Lou.
Pewnie usłyszała krzyki....
- Dzień...Dzień dobry...- szepnęła przyciągając do siebie przytulankę.
- Część,malutka. - zaczął mój ojciec.
Na jego słowa moja mama prychnęła, mierząc dziewczynkę swoim nienawistnym wzrokiem.
- Choć tu do mnie słońce. - powiedziałem rozkładając przed siebie ręce.
Dziewczynka patrzyła ze strachem na kobietę, po czym pognała w moją stronę od razu się wtulając.
- Już spokojnie nie dam Cię skrzywdzić. - szepnąłem do malutkiej.
- Dziękuje. - odpowiedziała również cichutko.
Wziąłem moje słoneczko na ręce i popatrzyłem na nich groźnie.
- Macie teraz nie wrzeszczeć, bo równie dobrze możecie stąd wyjść. - warknąłem.
- Nie będziesz się tak do mnie odzywać, ja wychodzę z tego wariatkowa, a ty Edwardzie możesz zostać. - po tych słowach wyszła z mojego domu, trzaskając za sobą drzwiami.
- Choć do salonu, napijesz się czegoś? - spytałem w stronę ojca.
- Nie dzięki. - powiedział i lekko się uśmiechnął.
Usiadłem na kanapie wraz z Lou, która wtulała się we mnie. Wiedziałem, że się boi i stresuję.
Wszystko dzięki mojej matce...- Boi się? - spytał po chwili, patrząc na dziewczynkę.
- Jak może się nie bać, kiedy słyszała takie wrzaski. Przypominają jej "dom." - ostatnie słowa, powiedziałem ciszej.
- Dziecinko...- na dźwięk swojego imienia malutką, spojrzała na mężczyznę. - Nie bój się mnie, dobrze? Nie chciałem Cię wystraszyć.
- D-dobrze...proszę Pana...- powiedziała cichutko, powoli się uspokajać.
Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że dzięki tej rozmowie odnowie kontakty z rodziną....
******
Witajcie
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo dziękuje za czytania i dawanie gwiazdek. ❤️
CZYTASZ
"𝐀𝐝𝐨𝐩𝐭𝐨𝐰𝐚𝐧𝐢"
Cerita PendekRodzeństwo, które ma tylko siebie. Starszy brat, który stara się jak może, żeby jego malutka siostra nie miała złych wspomnień i dręczących koszmarów tak jak on. Jednak toczy się walka z czasem, ponieważ mała Lou ma chore serce... Milioner, który m...