Jimin najbardziej lubił Chivas Regal, ale kiedy dopadł się do barku, odkrył, że trunku zostało na dwa, może trzy drinki. Kiedy ta szkocka się skończyła, otworzył drugą. Miał w szafce Buchanansa, ale to był dość drogi prezent, więc postanowił zostawić go na następny raz. Nie znał Jeongguka na tyle dobrze, by polać mu coś, co leżakuje dwanaście lat, więc wyjął w końcu Walkera, który też przecież nie był aż taki zły, szczególnie po kilku dolewkach. Red Label wchodził im aż za dobrze i po dawce alkoholu rozcieńczonej colą obaj poczuli się o niebo lepiej, choć wcześniej przecież zdążyli się na siebie wkurzyć. I pobić, ale to jeszcze wcześniej. Gdyby nie ból wargi i ciągle kapiąca z niej krew, Jimin po trzecim polaniu, zapomniałby o tym incydencie.
Z telewizora leciała muzyka z jakiegoś programu muzycznego, ale młodszy alfa szybko znudził się k–popowymi idolami i pogrzebał chwilę w sprzęcie, by w końcu dopaść Spotify. Jimin miał gdzieś, co zaraz poleci z głośników. W jego mieszkaniu mógłby rozbrzmieć teraz ciężki metal, hymn jakiejś unii, czy Taylor Swift, a on i tak bardziej zainteresowany byłby ponownym zobaczeniem dna swojej szklanki.
Od alkoholu było im gorąco, a dodatkowo ich zapachy mieszały się w powietrzu i otwarte na oścież dwa okna nie dawały rady tego wierzyć.
– To jakiś absurd – mruknął Jimin, a wtedy Jeongguk spojrzał na niego zdezorientowany. – Twój zapach. Jak byłeś tu pierwszy raz, to wyczułem cię już w przedpokoju.
– Mam mocny zapach, bo jest wyjątkowy i się przebija przez te wszystkie owoce i dziwne mieszanki.
– Udusić się można – powiedział starszy i wstał z fotela, jednocześnie czując, jak w jego głowie zaczyna szumieć. Wyszedł na balkon, by odetchnąć, ale młodszy zaraz wyszedł za nim. Jemu chyba też powoli udzielał się Walker.
Zapalili, a potem chwilę posiedzieli w ciszy i wrócili do środka. Jimin polał im kolejną porcję whisky i dorzucił do szklanek kilka kostek lodu.
– Niezły z ciebie zawodnik, hyung – przyznał młodszy, krzywiąc się lekko po wzięciu łyka. – Jestem barmanem, a chyba bardziej mnie pali gardło od ciebie.
– Pali cię gardło?
Jeongguk zaśmiał się i wygodniej rozsiadł na sofie. Alkohol sprawił, że zaczął czuć się jak u siebie. Jimin nie zwrócił nawet uwagi, gdy ten znów zaczął rządzić się pilotem, chcąc przełączyć playlistę. Gdyby był trzeźwy, na pewno powiedziałby coś o manierach. Teraz miał to gdzieś.
– No czasami od picia piecze gardło.
– Chyba takich gówniarzy jak ty – odparł starszy, po chwili jednak żałując, że znów dał się ponieść. – Nie mogę się odzwyczaić od mówienia do ciebie „gówniarz" – przyznał i obaj się zaśmiali. – Ale się postaram.
– Byłoby miło, gdybyś mówił mi po prostu po imieniu, hyung.
Jimin kiwnął głową i wlepił wzrok w szklany stolik przed sobą. Walało się po nim kilka obcych rzeczy: telefon Jeongguka, jego klucze, papierosy i paczka gum do żucia. Obok tego stały dwa drinki z powoli topniejącymi kostkami lodu. Pomyślał, że jeszcze niedawno wkurzał się, że ten stolik był ulubionym miejscem do trzymania nóg dla Haerin. Rozsiadała się z telefonem, albo jakimś czasopismem modowym na sofie i kładła tu nogi.
– Dlaczego akurat teraz o niej myślę? – zapytał sam siebie, zapominając na chwilę, że nie jest w pokoju sam.
– Pokłóciliście się dziś? – dopytał młodszy, który był ciekawy już od momentu, kiedy Jimin wrócił z jego telefonem. Nie pytał wcześniej, bo nie wypadało, ale po kilku głębszych rozwiązywały się języki i każdy stawał się jakby odważniejszy.
CZYTASZ
predators | pjm&jjk
FanfictionPisane wspólnie z @jiminises Może Jimin i Jeongguk nie byli swoimi zupełnymi przeciwieństwami, ale niełatwo było znaleźć w nich wspólne cechy poza jedną, oczywistą - obaj byli alfami, a w świecie, w którym przyszło im żyć dwie alfy mogły być albo ku...