- 31 -

1.2K 127 35
                                    

Jeongguk musiał świecić oczami przed sąsiadką z dołu, informując ją o imprezie, która tak naprawdę już się zaczęła. Od kilku minut stał więc jak zbity pies przed jej drzwiami, ubrany w czerwoną koszulę z dekoltem w kształcie litery „V”, który kończył się gdzieś w połowie jego klatki piersiowej. Ciemne jeansy z dziurami podkreślały jego umięśnione uda, a biżuteria od Jimina dopełniała cały look. Pani Shin patrzyła na niego spod swoich lichych rzęs, kręcąc z politowaniem głową. Miał szczęście, że miała do niego słabość, a i drobna pomoc, którą często jej oferował, nie poszła na marne i została zapamiętana.

– Moje dziecko, wszystko zniosę, tylko żeby ten wasz kolega nie załatwiał potrzeb fizjologicznych przez okno prosto na moje biedne kwiaty w ogródku – kobieta westchnęła głośno, łapiąc się z powagą za serce. – Co to, to nie. I jeszcze jedno...

– Obiecywałem pani, że to się nigdy więcej nie powtórzy! – wtrącił się Jeongguk, chowając ręce do kieszeni spodni.

Przymknął oczy z zażenowania, przypominając sobie tę pamiętną posiadówkę, która była jedną z ich pierwszych w nowym mieszkaniu. I powinna być też tą ostatnią.

– Jeszcze jedno. Mnie głośna muzyka nie przeszkadza, bo i tak jestem już głucha. Ale wzywać straży pożarnej więcej nie będę, to nie na moje słabe nerwy – odpowiedziała, stukając o podłogę swoją drewnianą laską, jakby chciała tym sposobem przywołać go do porządku.

Chłopak pokiwał szybko głową, jeszcze raz obiecując sąsiadce, że wszystko będzie w porządku. Wolał wymazać z pamięci sytuację, kiedy zaklinował się między słupkami balustrady od balkonu. Kosztowało go to nie tyle wiele wstydu, ile pieniędzy za naprawę przeciętych barierek. Gdy chciał się już pożegnać, jego wzrok przykuło jedno z kolorowych pisemek, które leżało na szafce w przedpokoju pani Shin. Haerin na okładce, z zaokrąglonym brzuszkiem, wywołała u niego odruch wymiotny. Nie dlatego, że wyglądała źle – wręcz przeciwnie, ale rozmyślając codziennie o braku odzewu ze strony Jimina i kłótni pod pubem, nie chciał nawet na nią patrzeć, dlatego czym prędzej oddalił się w kierunku swoich drzwi, żegnając się pośpiesznie z sąsiadką.

Gdy wrócił do mieszkania, szybko rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając wzrokiem Jimina. Niestety, oprócz połowy osób, które przyszły kilka minut przed czasem, w salonie była trójka nowych gości, wśród których nie było jego partnera. Bał się, że ten zrezygnował, dlatego co chwila sprawdzał telefon, patrząc, czy starszy alfa nie napisał do niego żadnego SMS-a, w którym albo by go okłamał, że źle się czuje, albo wymyślił inną mało prawdopodobną bajeczkę.

Jak nie przyjdzie, to urwę mu jaja – pomyślał, wciskając się na kanapę między Hoseoka a Mihee, swoją dobrą koleżankę z roku. Przez chwilę przysłuchiwał się ich rozmowie o najnowszym filmie, na który postanowili razem pójść, co skwitował tylko cichym prychnięciem i ironicznym uśmiechem. Zdążył napić się dwóch kieliszków soju, gdy dzwonek do drzwi dał o sobie znać. Szybko poderwał się z mebla, biegnąc w stronę korytarza. Ledwo wyrobił się na zakręcie przez ślizgające się po panelach skarpetki. Kiedy wreszcie udało mu się otworzyć drzwi, uśmiechnął się szeroko na widok Jimina, który wyglądał naprawdę dobrze i seksownie.

– Za seksownie – brunet mruknął cicho na powitanie, wciągając mężczyznę do środka za rękaw jego jasnej koszuli.

– Już masz do mnie jakiś problem? Lewo wszedłem do mieszkania – Park cicho się zaśmiał, wręczając gospodarzowi dużą reklamówkę wypełnioną alkoholem i prowiantem.

– Tak, i to duży. W spodniach – Jeongguk rzucił zawadiacko, przyciągając starszego alfę do siebie.

Mocno się w niego wtulił, chcąc poczuć jego zapach i ciepło. Naprawdę bardzo się stęsknił i nie chciał, żeby sytuacja z Haerin wpłynęła negatywnie na ich relację. Może i nie usłyszał nawet kilku słów wyjaśnień od Jimina, który przecież obiecał, że powie mu o wszystkim „jutro”, ale nie był na niego zły. Dobrze wiedział, jak ciężko jest zacząć rozmowę na zbyt bolesne tematy. Jedyne, czego nie mógł mu darować, to pozostawienia go samego sobie. Jimin prawie do niego nie pisał, a jeśli już, to na zbyt typowe tematy. Nie widzieli się przez dobry miesiąc, chociaż dzieliło ich od siebie zaledwie pięć przystanków autobusowych.

– Przepraszam, kochanie. Powinienem częściej się do ciebie odzywać, a nie zachowywać jak tchórz – szepnął mężczyzna, jakby usłyszał myśli młodszego. Pogładził go delikatnie po głowie, czując narastające wyrzuty sumienia.

Ten tylko szybko nią pokręcił, odsuwając się na kilka centymetrów od swojego chłopaka. Skradł mu z ust czuły pocałunek i znów szeroko się uśmiechnął, jednak w jego oczach widać było smutek. Nie mógł nic na to poradzić – mimo że go rozumiał, nie potrafił stłumić własnych uczuć.

– Nie mówmy o tym teraz. Zachowałeś się jak skończony dupek, ale chcę się tobą nacieszyć, zanim znowu mnie zostawisz, na nie wiadomo ile – mruknął, chcąc coś jeszcze dodać, ale nie było mu to dane.

– Nie no, mógłbyś może najpierw przedstawić hyunga innym, a nie na „dzień dobry” przyssać się do niego jak pijawka. – Hoseok wyrósł przed parą tak szybko, jak w równie zawrotnym tempie prowadził zszokowanego Jimina do ich zaciekawionych nową osobą znajomych.

Jeongguk nie zdążył nawet zareagować, a już tym bardziej zaprotestować. Gdy wrócił ze zbolałą miną do salonu z kuchni, w której wstawiał do lodówki alkohol, drugiego alfę zdążył otoczyć wianuszek omeg. Mógł się tego spodziewać – przystojny, starszy, z klasą i już na pierwszy rzut oka majętny alfa z tajemniczym błyskiem w oku. Przecież sam zakochiwał się w nim z dnia na dzień coraz bardziej, a bycie u jego boku było ulubionym zajęciem młodszego chłopaka.

Kilku znajomych zaczęło polewać mężczyźnie wódkę, i chociaż na początku się wzbraniał, mówiąc coś o butelce whisky, którą ze sobą zabrał, szybko udało im się go do niej przekonać. Jimin bawił się więc w towarzystwie lekko dziecinnych studentów, czując się coraz bardziej swobodnie. Rozmawiali o ostatnim meczu, który był w sobotę, egzaminach i pracy starszego oraz śmiali się ze swoich głupich żartów, coraz częściej zapełniając swoje kieliszki. I tylko Jeongguk nie mógł znaleźć sobie miejsca, kręcąc się z kąta w kąt.

Nie tak to miało wyglądać – pomyślał, odpalając kolejnego papierosa na balkonie. Cieszył się, że jego kumple polubili Jimina, a on ich, jednak chciał spędzić z nim chociaż chwilę sam na sam. Owszem, zaprosił go na świetną zabawę, ale myślał, że on sam będzie dla niego o wiele ciekawszą rozrywką. Widocznie Park nadal czuł się źle z myślą o ostatnich wydarzeniach i wolał unikać jego obecności.

Właśnie dlatego w głowie Jeongguka zaczęły się rodzić coraz bardziej niepokojące wizje, które na szczęście nie zdążyły zawładnąć jego umysłem, gdyż poczuł na ramieniu, jak czyjś podbródek wbija się lekko w jego skórę.

– Co robisz? – zachrypnięty głos starszego alfy całkowicie zdołał ściągnąć go na ziemię. Uśmiechnął się lekko pod nosem, ignorując swoje czerwieniejące się policzki.

– Planuję skok, a ty?

– Szukałem cię – burknął Park, pociągając nosem. Chciał objąć Jeongguka od tyłu, jednak czuł pewne obawy. Może ten wcale nie chciał, żeby jego przyjaciele się o nich dowiedzieli? A może to on nie potrafił tego zrobić, gdy był wystawiony na ocenę innych?

– Znalazłeś. I co teraz?

– Mam dla ciebie prezent.

Chłopak wywrócił oczami, ciężko wzdychając.

– Mówiłem ci, hyung, że nic nie chcę – jęknął, odwracając się przodem do alfy.

Uderzył go lekko w pierś, robiąc naburmuszoną minę. Mimo to zaproponował, żeby przenieśli tę rozmowę do jego sypialni, gdyż na dworze było już zimno, a na dodatek każdy mógł ich usłyszeć. Nim jednak udali się w wyznaczone miejsce, dopadła ich Mihee, ciągnąć na wspólną zabawę w kalambury. Jedyne wolne miejsce było na samym rogu kanapy, a Jeongguk, niewiele myśląc, szybko je zajął, usadawiając Jimina na swoich kolanach i obejmując go jedną ręką w talii. Nikt nie zwrócił na to większej uwagi, za co Park dziękował w duchu. Czuł się cholernie zawstydzony, ale podświadomie podobało mu się to, że młodszy alfa nie wstydził się ich uczucia. Nie, żeby on się wstydził, jednak okazywanie czułości przychodziło mu znacznie trudniej niż studentowi. No i ciągle gdzieś z tyłu jego głowy pojawiały się pytania: co pomyślą inni? Jak zareagują?

– Jedna tura i na chwilę się zmywamy, hm? – zapytał student, na co dostał w odpowiedzi niepewne kiwnięcie głową.
Jedna tura przeciągnęła się do kilku – kilku tur, butelek, przetańczonych piosenek, prób odciągnięcia Hoseoka od fikusa, który od pamiętnej imprezy, gdy Jeongguk nie chciał wpuścić go do łazienki, ubzdurał sobie, że to zapasowy kibel. Impreza rozkręciła się w iście studenckim stylu i również w takim się skończyła – niektóre omegi przez godzinę stały w kolejce, by zwymiotować to, co wypiły w zbyt dużej ilości, faceci popisywali się wszystkim, czym tylko mogli, robiąc raban na klatce przy wychodzeniu na zewnątrz, a poszczególne osoby po kryjomu wymknęły się z mieszkania razem w zasadzie w nierozerwalnej symbiozie.

Jeongguk czuł się zmęczony, ale i szczęśliwy, że w końcu miał przy sobie swojego chłopaka. Chciał zacząć z nim rozmowę nie tyle o upominkach, które dostawał zbyt często, ile o sytuacji, która miała miejsce przed Rooftopem, ale trochę się stresował.

– Poznałem twój sekret – zagaił niewyraźnie na zupełnie inny temat, gdy razem z Jiminem leżeli już nadzy w łóżku. Nadzy, ponieważ wmówił starszemu, że ubrania strasznie uwierają, a to skutkuje kacem. Jimin – jak na poważnego mężczyznę przystało – był bardzo zdziwiony, gdy się o tym dowiedział – przecież całe życie myślał, że to wina alkoholu, nie ubrań...

– Który?

– Nie możesz się sponiewierać whisky, bo płynie w twoich żyłach zamiast krwi. Czysta to co innego – jesteś nawalony jak ja w wieku szesnastu lat.

Jimin prychnął cicho, wstając z łóżka. Zegar wskazywał już piątą rano, ale na zewnątrz nadal było ciemno przez gęste, deszczowe chmury. Chwiejnym krokiem, po omacku, znalazł małe pudełeczko wepchnięte do torby. Zadowolony, że poszło mu szybciej, niż się spodziewał, podreptał z powrotem na swoje miejsce, niemalże rzucając w twarz Jeongguka prezentem.

– Co to?

– Otwórz.

– Chuja widzę.

– Nie pierwszy i nie ostatni raz. Przyświecę ci telefonem, otwórz.

Chłopak niepewnie uchylił wieczko przyozdobione nazwą marki znanego jubilera, a już po chwili trzymał w dłoniach delikatny wisiorek z wysadzaną kryształami literką.

– „J” jak Jeongguk?

– „J” jak Jimin, zadufany w sobie dupku. Ja jestem twoim prezentem, a to ma ci o tym przypominać. Rozumiesz? Prezentem na zawsze.

– To znaczy, że mogę cię teraz przelecieć?

– To miała być sentymentalna i urocza chwila, kurwa.

– Jakbyś dał mi to rano, to by taka była.

– Jest rano.

Jeongguk uśmiechnął się głupkowato w stronę starszego, przyciągając go do siebie za kark. Szybko wpił się w jego usta, dołączając do zabawy swój język. Po dłuższej chwili jednak oderwał się od partnera, gładząc go czule po policzku.

– Jak się czujesz, hyung?

– Z tobą o wiele lepiej.

– Czyli nasz związek nie wisi na włosku? – zapytał niepewnie, chowając twarz w zagłębieniu szyi Jimina. Alkohol dodał mu odwagi, jednak nie na tyle, by zapytać go o to swobodnie.

– Oczywiście, że nie. Moje uczucia względem ciebie są takie same. Po prostu muszę ułożyć sobie w głowie swoje myśli. Obiecuję, że wkrótce wszystko ci powiem. Tym razem już tak na serio.
Student pokiwał głową, przytulając się do rozgrzanego ciała drugiego alfy. Uspokoiło go to, że ten nie myślał o rozstaniu. Teraz jedynie musiał cierpliwie czekać, by dowiedzieć się czegoś więcej o jego bezpłodności, dawnej relacji z Haerin i ich problemach w tym temacie, które – jak przypuszczał – były gwoździem do trumny ich małżeństwa.

– Wiesz, że nie zbudujemy nic trwałego, nie będąc ze sobą szczerzy, hyung? – zapytał jeszcze brunet, ziewając ze zmęczenia.

– Wiem, dlatego postaram się to naprawić – odpowiedział Jimin, wtulając w siebie swojego partnera.

– Ja też – dodał jeszcze cicho Jeon, zanim całkowicie pochłonął go sen.

predators | pjm&jjkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz