- 24 -

1.3K 147 59
                                    

Jeongguk uderzał w asfalt swoją stopą, ubraną w najnowszy model butów jednej z topowych firm na rynku, w rytm melodii wydobywającej się z telefonu. Opierał się o stojący na poboczu samochód Jimina, zastanawiając się, dlaczego ten nagle zboczył z trasy, nawet go o tym nie informując. Palił już trzeciego papierosa w przeciągu dziesięciu minut, a jego mocna woń mieszała się z duszącym dymem tytoniowym i zapachem mokrego lasu. Krople deszczu raz za razem spadały na jego twarz, rozmazując delikatną kreskę na powiece, jednak nie zwracał na to większej uwagi. Kątem oka zerkał na starszego, który prowadził właśnie nerwową rozmowę przez telefon. Stał kilka metrów od niego, odwrócony tyłem, a jego marynarka przerzucona przez jedno ramię powoli zsuwała mu się po śliskim materiale koszuli.

– Ubrudzisz – mruknął młodszy, jednak na tyle cicho, że drugi alfa nawet nie drgnął na ton jego głosu. Prychnął niezadowolony pod nosem, gasząc niedopałek o ziemię. Wyjął chusteczki z kieszeni swojej dużej bluzy, po czym podniósł peta, szczelnie zawinął go w papier i schował razem z opakowaniem. – Jimin, ledwo ją trzymasz. Zaraz spadnie i się ubrudzi.

Wolnym krokiem ruszył w kierunku kochanka, a potem jednym ruchem wyrwał z jego palców górną część garnituru. Dopiero wtedy mężczyzna zdał sobie sprawę z obecności Jeongguka, odwracając się do niego przodem. Posłał mu pytające spojrzenie, a za chwilę ciepły uśmiech, gdy ten szczelnie otulił jego ramiona zabraną marynarką. W tym momencie zakończył rozmowę, która trwała od dobrych kilkunastu minut, i założył chłopakowi za ucho niesforny kosmyk z fioletowym pasemkiem, które musiał niedawno wykonać. Przyglądał się mu jeszcze przez krótką chwilę, po czym naciągnął na jego głowę kaptur.

– Dzięki. Wracaj do samochodu, jest już zimno i chyba zaczyna bardziej padać – powiedział, obejmując młodszego w talii. Cmoknął przelotnie czubek jego lekko czerwonego nosa, jednocześnie delektując się ciepłem, które biło od jego ciała.

– Za ile będą? – spytał Jeongguk, opierając podbródek na ramieniu Jimina.

Był już trochę zmęczony – zegar wskazywał kilka minut po dwudziestej pierwszej, a jego mięśnie powoli odmawiały mu posłuszeństwa po paru intensywnych stosunkach w dość krótkich odstępach czasowych. Na dodatek rano w Seulu czekały na niego zajęcia, a po południu praca za barem do ostatniego klienta.

– Trochę to niestety potrwa. Przepraszam, mogłem odwieźć cię prosto do domu – mruknął starszy, odsuwając się od studenta.

Delikatnie pociągnął go za rękę, prowadząc w stronę samochodu, który postanowił odmówić im posłuszeństwa. Niecałą godzinę temu – podczas jazdy w zupełnie przeciwną stronę, niż zakładali – silnik, bez wcześniejszego szarpania czy dławienia, po prostu zgasł. Od tego czasu Jimin nie mógł go odpalić. Włączył światła awaryjne, ustawił za samochodem trójkąt ostrzegawczy i w ciemności starał się sprawdzić wszystkie bezpieczniki, kontrolki oraz to, czy w baku na pewno było paliwo. Nic to jednak nie dało, dlatego postanowił wezwać pomoc drogową, która miała się zjawić w przeciągu czterdziestu minut.

– W takim razie, dlaczego tego nie zrobiłeś, hyung? – spytał Jeongguk, ładując się tym razem na tyły samochodu. – Pewnie rozkraczylibyśmy się na autostradzie, a nie gdzieś na totalnym zadupiu. Oglądałeś „Drogę bez powrotu"? Idealna sceneria na zeżarcie przez zmutowanych kanibali – rzucił, chcąc rozluźnić lekko spiętą atmosferę, co średnio mu wyszło.

Mina drugiego alfy dobitnie przekonała go, że to nie było śmieszne. Z zażenowania samym sobą przymknął oczy, powtarzając w głowie to, jak bardzo był głupi. Częściej jednak pojawiała się w niej myśl, co takiego odwiodło starszego od ich planów. W połowie drogi zorientował się, że jadą znacznie dłużej, niż wskazywałby dystans dzielący Ilsan i Seul. Mimo że wydawało mu się to dziwne, nie zapytał o powód. Siedział na siedzeniu pasażera i chłonął każdą sekundę, którą spędzał w towarzystwie drugiego alfy. Było przyjemnie i miło, dlaczego więc miał to przerywać? Niewiele dzieliło ich od tego, by wrócić do rzeczywistości, w której znowu skupiliby się na swoich obowiązkach, które zabierały im większość czasu, przez co widywali się rzadziej.

predators | pjm&jjkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz