- 19 -

1.5K 145 34
                                    

Zatrzymali się na najbliższej stacji benzynowej z trzech powodów. Po pierwsze – Jiminowi kończył się już zapas benzyny i jeśli nie chcieli wracać do Seulu na piechotę, wypadało zalać bak przynajmniej do połowy. Po drugie – warga Jeongguka nadal krwawiła, bo gdy tylko rana po nagłym uderzeniu w twarz zakrzepła, młody alfa z nerwów znów ją podgryzał. Po trzecie – obu cholernie chciało się siku.

– Pokaż się – powiedział starszy, gdy stanęli w łazience na stacji. Białe światło sprawiało, że lekko blada twarz Jeongguka wydawała się jeszcze bielsza. Jimin delikatnie dotknął palcami jego rozbitej wargi. Potem sięgnął po papier przy umywalce i namoczywszy kawałek, zaczął ścierać strużkę, która pociekła po brodzie młodszego. – Często lądujesz z obitą twarzą. Szkoda. Jesteś na to za przystojny – dodał, wyrzucając mokry papier do kosza. Obaj uśmiechnęli się lekko.

Park wsiadł w samochód od razu po telefonie Jeona. Drogą ekspresową jechał powyżej dozwolonej prędkości, ale na wiejskich drogach musiał zwalniać. Podróż zajęła mu trochę ponad godzinę, choć warunki nie sprzyjały. Rozpadało się, więc gdy dojechał na miejsce, zastał nie tylko rozżalonego, ale i przemoczonego do szpiku kości alfę. Nawet teraz, gdy stali samotnie w łazience, z czarnych, przydługich i pokręconych kosmyków chłopaka kapała woda. W samochodzie szalało ogrzewanie, ale teraz Jeongguk ledwo panował nad lekkim drżeniem.

– Możemy zostać na noc w jakimś przydrożnym hotelu – zaproponował Jimin, wiedząc, że godzina w aucie w mokrych ubraniach może skończyć się przeziębieniem.

– Dostosuję się do ciebie, hyung. I tak już ściągnąłem cię stąd z drugiego końca kraju.

Jimin zaśmiał się, mówiąc, by młodszy nie przesadzał, a potem jeszcze chwilę stał przy zlewie i tylko przyglądał się alfie. Widać było po nim, że stara się zachować swój standardowy wyraz twarzy, czyli taki, który sugerował, by bez kija nie podchodzić, ale czasami spod maski przebijały oznaki czegoś, co zdawało się być rozczarowaniem. Starszy zakręcił jeden z niesfornych kosmyków czarnowłosego na palec i schował go za wykolczykowanym uchem. Jego uwadze nie umknął fakt, że Jeongguk nosił biżuterię od niego.

– Pójdę zatankować, a ty weź sobie jakąś wodę, albo no nie wiem, co chcesz.

Młodszy kiwnął głową i Jimin wyszedł ze stacji, by uzupełnić bak. Potem wrócił do sklepu. O tej porze stacja była prawie pusta. W strefie gastronomicznej siedział jeden mężczyzna, do którego prawdopodobnie należała zaparkowana na uboczu ciężarówka. Zajadał się kanapką i nie zwracał na nich uwagi. Za ladą nudziła się jakaś dziewczyna. Jeongguk stał przed półką z napojami. Wzięli po butelce czegoś gazowanego, a Jimin zatrzymał się jeszcze na chwilę przy batonikach. Potrzebował cukru.

– Chcesz coś słodkiego? – zapytał, ale nie doczekał się odpowiedzi. Alfa stał kawałek dalej i czemuś się przyglądał. – Gguk?

Dopiero wtedy ich spojrzenia ponownie się spotkały. Młodszy wzruszył ramionami, więc Jimin wziął jeszcze jakiegoś rogala z czekoladą na wszelki wypadek. Potem przeszedł dalej, w głąb sklepu. Dopiero wtedy zorientował się, co tak przykuło uwagę jego towarzysza. Chciało mu się śmiać, ale powstrzymał parsknięcie. Oczywiście patrzył na szafkę z prezerwatywami. Jego zły humor i załamanie nie powstrzymały ani ciekawości, ani... potrzeby? Jimin nie był pewny, czy był to zwykły przypadek, czy jednak krył się za tym jakiś przekaz, więc na wszelki wypadek kupił dwa opakowania gumek. Było mu trochę głupio i znów się poczuł, jakby dopiero co zaczynał randkowanie w wieku nastoletnim. Wtedy poproszenie o kondomy w aptece było wstydem. Farmaceutki zawsze się podśmiewały. Teraz miał trzydzieści cztery lata i znów czerwienił się na widok antykoncepcji. Pocieszała go tylko świadomość, że Jeongguk na widok zakupów zareagował tak samo.

predators | pjm&jjkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz