Pocałunki szybko przestały im wystarczać, nawet kiedy w końcu pozbyli się prawie wszystkich swoich ubrań. Jimin przez większość czasu walczył z obezwładniającym gorącem oraz chęcią zupełnego poddania się żądzom, które podczas rui były trudniejsze do opanowania niż kiedykolwiek indziej. Każda minuta zwlekania przed przejściem dalej była jak przedłużająca się w nieskończoność tortura.
Może to wszystko nie byłoby tak niezręczne, gdyby nie to, że tak bardzo do siebie nie pasowali, a mimo to uparcie brnęli do przodu.
Ruje z Haerin były łatwiejsze – pomyślał Jimin, kiedy ostatkiem sił powstrzymał się przed gwałtownym wgryzieniem się w szyję mężczyzny nad nim. Z żoną wiedział, co robić, a teraz? Był jak dziecko we mgle. Niby chciał, niby czuł, że jest tu, gdzie powinien, ale nie do końca wiedział, co dalej. Omega byłaby mokra po kilku minutach tak namiętnych pocałunków, więc sama rozłożyłaby nogi i zachęciła do zabawy. A Jeongguk? Do tej pory to jemu omegi pokazywały, co mają między udami.
Nawet otarcie się o siebie było nieco dziwnym uczuciem. Przyjemnym, ale dziwnym. Dlatego żaden z nich nie odważył się na nic więcej, dopóki temperatura nie osiągnęła wartości krytycznej.
– Kurwa – syknął starszy, odrywając się od ust alfy. Jeongguk pozwolił mu wydostać się spod siebie i obaj usiedli zdyszani na kanapie, jakby chcieli zrobić sobie przerwę w maratonie.
– Coś nie tak?
– Wszystko – odparł Jimin, zaraz się poprawiając, by nie sprawić młodszemu przykrości. – Po prostu... to przez tę pieprzoną ruję.
– Nie chcesz?
– Chcę.
– To o co chodzi?
Starszy poczuł dłonie Jeongguka na swoim ramieniu, a potem palce sunące wzdłuż ciała, które zatrzymały się na nadgarstku, jakby złapanie się za dłonie było czymś niedozwolonym. Wpychali sobie języki do gardeł, ale nie umieli spleść rąk w uścisku.
– O to, że mam ochotę przyszpilić cię do ściany i zerżnąć, ale to chyba mało gentlemańskie. Gdyby nie ta ruja, może umiałbym jakoś... zrobić to tak, jak trzeba, a zamiast tego myślę tylko o tym, że ledwo trzymam kutasa w spodniach, a nie chcę zrobić czegoś, czego byś nie chciał.
– Sam nie wiem, czego chcę – przyznał chłopak, który może dopiero teraz uświadomił sobie, na co się pisze. Dopóki się całowali, było dobrze. Zdążył uzależnić się od ciepłego oddechu alfy na swojej szyi czy do wplątanych w swoje włosy palców. Nie myślał o tym, że przecież nie przestaną się nagle do siebie kleić i nie rozejdą się w swoje strony. – Kurde, hyung... przepraszam. Tak jakby... zapomniałem, że ruja cię nie oszczędza.
– Nie chcę, żebyś myślał, że czegoś od ciebie teraz wymagam, ale jeśli mamy się tylko całować, to chyba będę musiał jednak stąd iść – odparł Jimin, opierając się o sofę, gdy nagle zaczęło mu się kręcić w głowie. Palące uczucie pod skórą nie ustępowało i kumulowało się w jego podbrzuszu. – Bo inaczej zrobię ci coś, czego będę żałował.
Jeongguk napełnił płuca powietrzem, które pachniało opium, po czym na chwilę zamknął oczy. Nie wiedział, co robić. Obaj nie wiedzieli i nie mieli znaleźć odpowiedzi tak szybko, jakby sobie tego życzyli. Decyzja musiała jednak zostać podjęta w przeciągu minuty, może mniej. Jeongguk wiedział, co znaczy niepohamowana żądza. Miewał bardziej wymagające rujki i zdążyło mu się spędzać je samotnie, choć dochodziło do tego sporadycznie. Instynkty podpowiadały wtedy różne zbereźne rzeczy, a pohamowanie własnego „ja" nigdy nie było proste. Problem polegał na tym, że on też był alfą. Nie wyobrażał sobie seksu z innym alfą. Nie i kropka. Natura ukształtowała jego umysł i ciało, by być dominującym partnerem, a teraz miałby... ulec? Skłamałby, mówiąc, że nie chce. Strach był jednak silniejszy. Jak na złość w miarę z wątpliwościami rosło w nim nieubłaganie podniecenie.
CZYTASZ
predators | pjm&jjk
FanficPisane wspólnie z @jiminises Może Jimin i Jeongguk nie byli swoimi zupełnymi przeciwieństwami, ale niełatwo było znaleźć w nich wspólne cechy poza jedną, oczywistą - obaj byli alfami, a w świecie, w którym przyszło im żyć dwie alfy mogły być albo ku...