- 23 -

1.5K 135 97
                                    

Jimin patrzył z przerażeniem na drugiego alfę, który stał kilka metrów przed nim, szukając w jego oczach jakiejkolwiek odpowiedzi na to, co właśnie miało miejsce. Jeongguk ściskał w dłoni swój telefon, na ekranie którego wyświetlał się numer należący do starszego, a plecak przewieszony przez jedno ramię kołysał się na wszystkie strony.

Był zły. Pachniał nadchodzącą wojną, a jego obojętna postawa wprawiała w zakłopotanie i kompletną dezorientację.

Przez narastające obawy mężczyzna zapomniał o swoim podopiecznym, który był prowodyrem zaistniałej sytuacji. Nae jednak cały czas o nim pamiętał, dlatego naburmuszony i wściekły brakiem zainteresowania ze strony Parka, jednym stanowczym ruchem złapał go za pełne policzki, niespodziewanie przyciskając swoje usta do tych jego. Wziął go z zaskoczenia – Jimin został sparaliżowany przez nagły ruch nastolatka, który wreszcie dopiął swego. Zapomniał o bólu głowy, o miejscu, w którym się znajdowali, o tym, że został odtrącony. Liczyło się tylko to, że w końcu poznał smak ust swojego hyunga, który tak bardzo mu się podobał.

Który był tak bardzo ważny dla Jeongguka i jego odradzającego się serca, które właśnie przeżywało kryzys.

Ciężko było mu stwierdzić, jak mocno czuł się teraz zdenerwowany, zirytowany i po prostu oszukany. Nie spodziewał się, że to może tak boleć – widok kogoś, komu zdecydował się powierzyć swoje uczucia, z kimś innym. Z młodą i uległą omegą, która nawet w takim stanie nadal wyglądała dobrze. Z omegą, która łaknęła uwagi od tego, od którego i on chciał ją dostać.

– Jeongguk...

Brunet zacisnął pięści na ton jego przestraszonego głosu. Stał nieruchomo, patrząc z góry na Jimina, który oprzytomniał i próbował się podnieść z Naechyona uparcie trzymającego go za koszulę. Oboje wyglądali żałośnie – pijana wschodząca gwiazda rynku muzycznego wraz ze swoim o wiele starszym szefem od PR-u leżeli właśnie na podłodze długiego korytarza, w którym na szczęście brakowało gości. Ale nie jego. On był w nim całym sobą, wypełniając swoim zapachem każdy zakamarek pomieszczenia.

– Jeongguk, to nie tak... – alfa urwał w połowie swoje tłumaczenia, widząc, jak młodszy wolnym krokiem rusza w ich stronę. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji i to chyba przerażało Jimina najbardziej.

– Zamknij się. Nie mam ochoty cię słuchać, a tym bardziej oglądać w takiej pozycji – warknął młodszy, zaczesując swoje włosy do tyłu. Jimin nie zdołał poznać go z tej strony. Nadal był dla niego zagadką, a teraz przez swoją głupotę i ignorowanie licznych ostrzeżeń mógł wszystko zepsuć – sprawić, że nigdy nie będzie dane mu jej rozwiązać. – Wstań. Nie ośmieszaj się jeszcze bardziej – dodał, wyciągając dłoń w kierunku starszego, który od razu ją chwycił.

Naechyon nie tracił jednak swojej pewności siebie. On też szybko podniósł się z podłogi, łapiąc Parka pod rękę. Przykleił się do jego boku, układając usta w podkówkę. Od razu zauważył dziwne napięcie między swoim opiekunem a tajemniczym chłopakiem, co wcale nie przypadło mu do gustu. Czuł się realnie zagrożony.

– Kto to? Wygląda jak diler. Zażywasz takie świństwa, hyung? – wybełkotał, mrużąc swoje oczy.

Jimin, niestety, kolejny raz tego wieczoru nie zdążył jakkolwiek zareagować – Jeongguk w sekundę rzucił się w stronę jego podopiecznego, podnosząc go lekko do góry i przyciskając do ściany. Z jego krtani wydobywało się ciche warczenie, a źrenice momentalnie się rozszerzyły. Wyglądał groźnie, a Park sam z siebie lekko się skulił, zerkając na to, co się dzieje.

– Słuchaj mnie, tandetny gówniarzu. Trzymaj łapy przy sobie, bo mogę zniszczyć twoją kiełkującą karierę dosłownie w kilka minut. Jeszcze raz zrobisz chociaż krok w kierunku mojego faceta albo spojrzysz na niego tym swoim maślanym wzrokiem – zabiję cię. Nie zaśniesz ze strachu, że mogę czaić się gdzieś w twoim pokoju. Będziesz się bał wyjść po zmroku z mieszkania, mała szmato. Zadbam też o to, żebyś współpracował z panem Parkiem po raz ostatni, rozumiesz? – wysyczał, patrząc na przestraszonego nastolatka, który pokornie potakiwał głową. Wymuszone łzy w jego oczach w ogóle nie zrobiły na alfie wrażenia.

predators | pjm&jjkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz