Rozdział 34

425 33 4
                                    

Przebudziłam się w swoim łóżku. Nie miałam pojęcia jak dokładnie tu dotarłam ale chyba powinnam sie cieszyć że nadal mam ubrania na sobie i jestem sama. Wstałam z materaca i po schodach zeszłam do kuchni. Mój świat nadal cały wirował. Spojrzałam na zegarek na kuchence wskazujący 3:15. Podeszłam do lodówki i wyjęłam butelkę wody, a z szafki obok lek przeciwbólowy. Spodziewam się nie przyjemnego poranka. Już miałam wychodzić kiedy zauważyłam kogoś leżącego na kanapie. Z duszą na ramieniu podeszłam bliżej. Okazało się, że był to Derek,a na nim Luck. Przykryłam ich leżącym obok kocem i wróciłam w stronę schodów. Zastanawiało mnie gdzie był Daniel wkońcu to on przyprowadził mnie tutaj- a w każdym razie miałam taką nadzieję. Wróciłam na górę i resztkami sił sięgnęłam po telefon po czym wybrałam numer do Daniela. Po trzech sygnałam w końcu usłyszałam jego zaspany głos.

- Pronto? 

- Wszystko ok? Gdzie jesteś?

- U siebie w domu, czemu pytasz?

- Mogłeś zostać u mnie.

- Gdybyś była przytomna pamiętałabyś ten morderczy wzrok Dereka. Nic nie mówiłaś że wróciliście do siebie.

- Bo nie. To trochę skomplikowane, a nie chciałam gadc o tym całą noc. Przyjdz jutro od razu jak wstaniesz to pogadamy.

- Dobra. - powiedział szeptem. -Dobranoc.

- Papa dobranoc.

Pobódka wyglądała jak zawsze Luck skaczący po moim łóżku z krzykami.

- Wstawaj! Wstawaj! 

Wszystko by było okay gdybym nie krwawiła od wewnątrz. Miałam ochotę wziąść poduszkę do ręki i przywalić mu aby się zamknął jak to kiedyś robiłam swoi budzikom. Otworzyłam oczy i ujrzałam tak samo dobrze mi znany widok jak chałas. Jedyne o się różniło to obecność Dereka przy drzwiach. Wpatrzony we mnie wzrokiem bez emocji.

- Czy możesz go wziąść? Głowa mi pęka. Luckie proszę mamusia sie źle czuje nie krzycz tak.

Chłopczyk skoczył kolanami na materac i położył się obok mnie, zamknął szybko oczy i z lekkim uśmiechem udawał że śpi. 

- Chodz Luck mama musi odpocząć od ciebie.

- Ej! - zwróciłam mu uwagę. - Nawet się nie waż tak mówić, oszalałeś. Chodz tutaj kochanie. - podniosłam chłopczyka przytuliłam i razem udawaliśmy że śpimy. 

- Jak sobie chcecie. - zszedł na dół. Spodziewałam się że wyjdzie zatrzaśnie drzwiami ale dały się słyszeć tylko lekki pomruk grającego telewizora.  Leżeliśmy jeszcze jakieś pół godziny ale potem zaczęło się piekło chłopiec zaczął się wiercić, wzdychać i pytać kiedy wstaniemy. Postanowiłam się poddać i zejść razem z nim na dół.  

Zjadałam musli z maślanką i szejk bananowy ( bardzo dobry na kaca). Czytałam poranne wiadomości w moim smartfonie kiedy Derek usiadł przy stole i zaczął się we mnie wpatrywać. Z początku starałam się to ignorować. Podniosłam wzrok na niego, a następnie sprawdziałam jaką bajkę ogląda Luck. Ten sam Scoobie- doo co od paru  miesięcy. Lubiłam to ale podziwiałam go że mógł oglądać to tak długi czas.

- Co jest ? - zapytałam się w końcu kiedy nie dał mi spokoju z natrętnym wzrokiem.

- Co cię łączy z Danielem?

- Ahh to już wiem.

- Nic mnie z nim nie lączy jestemy przyjaciółmi.

- Przyjaciółmi?- prychnąl z niedowierzaniem.

Nocne wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz