Deal with it.

141 12 0
                                    

        Pojechaliśmy do kuzyna Jima. Chłopak miał wiele narzędzi ale także kasę do pożyczenia na tyle na ile mógł. Zadzwoniłem do mojego banku podając wszystkie detale aby przesłali na inne konto. Było trudno ale jakoś się  udało nie spodziewałem się, że to będzie takie łatwe. Przelałem czterdzieści tysięcy, a od Leona dostałem pięćdziesiąt tysięcy. Musiałem jeszcze zdobyć dziesięć.

- Stary, ja nie wiem czy powinieneś dawać mu tyle kasy. On ewidentnie ma coś do ciebie. Przez tyle lat sobie nie odpuścił wątpię, żeby odpuścił teraz jak mu dasz pieniądze. 

- To co mam niby zrobić? Zabić go? Za to ja pójdę do więzienia, a to jest ostatnią rzeczą jaką teraz chcę.

- Przydałby się plan doskonały. - Zagadną Leon. Chłopak miał czarne włosy i ubierał się cały na czarno. Jego ręce były pokryte całe zajebistymi tatuażami. Odpalił skręta i się mocno zaciągną. - chcecie? 

Wyciągnąłem dłoń po marihuanę.

- Co masz na myśli plan doskonały? - zapytałem po dwóch mocnych zaciągnięciach.

- Wy tam macie te swoje gangi, powiem że my też biedni nie jesteśmy. Charlie wie o nas ale nie wie gdzie się kryjemy. Facet ma dar przekonywania dlatego też Jim odszedł od was. Z mojego gangu też wielu odeszło. Od tamtej pory mamy pakt.. kto się waży odejść od razu będzie rozstrzelany.. Coś za coś.. Jim nadal na papierach jest z Charliem. To już nie jest gang uliczny.. To jest mafia mająca ludzi na całym świecie działających w ukryciu pod płaszczem normalnych, działających z prawem ludzi. - zaciągnął się. 

- Coś sądzę, że on ma plan. - Jim pociągnął bucha. 

- Zadzwoń do Charliego i powiedz, że macie opóźnienie. 

- Czekaj. Mowiłeś, że mamy podsłuch w samochodzie. Jesteś pewien, że nie wczepili też GPS'a?

- Byłem przy tym jak wczepiali podsłuch później zabrałem samochód do domu. Dwa dni wystarczą? - pytanie było skierowane do Leona.

- Idealnie. 

Jim odszedł kawałek dalej od nas aby zadzwonić do Charliego. Mam nadzieję, że tamten mu uwerzy. 

- Dużo was jest? - spytałem kończąc skręta. 

- Wystarczająco. Jutro od samego rana wprowadzę was do siedziby.. - odbił się od ściany. Był tego samego wzrostu co ja. - pomogę ci, ale moją pierwszą zasadą jest żeby nikomu nie ufać. Nawet Jimowi, który nadal jednak jest z Charliem.  Radzę ci też przyjąć tą taktykę. Zabiorę was do mojego gangu i z chęcią pomożemy zabić ci Charliego, ale nie myśl sobie, że będziesz znał nasze położenie. Obydwoje będziecie mieć zakryte oczy i uszy...

- Spoko gościu. Całe życie prowadzę tą taktykę co ty. 

- To co się stało, że z niej zrezygnowałeś.?. - Co się stało? Allison i Luck się stał. Rzeczywiście ostatnio jestem gorszy w te klocki. Nie mam takiego otwartego i czystego umysłu odkąd Allison zjawiła sie w moim życiu. Te baby wszystko spieprzą. - Radzę ci zadzwonić po swój gang żeby tu przyjechali im więcej ludzi tym lepiej.

- Nie mam z nikim kontaktu od czterech lat. Odeszłem.

- Pojebało?

- Dziecko i takie tam...

- Będziemy w takim razie musieli poradzić sobie sami. - splunął na ziemię i wszedł wgłąb domu.

- Mamy dwa dni. - pochwili podszedł do mnie Jim

- Co mu powiedziałeś?

- Poprostu, że w weekendy banki nie działają.  - kiwąłem głową.

Nocne wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz