-Mamoooo!!! - usłyszeliśmy w oddali głos Lucka. Pędem ruszyliśmy w stronę dobiegającego odgłosu. Dzwięk niusł się echem co nie było ani trochę dla nas korzystne. Mały chłopiec powtórzył swój krzyk. w końcu przedzierając się przez korytarze i klatki schodowe dotarliśmy do dużych drzwi jak od sali gimnastycznej. Małe okna były jakby zaparowane, a same wrota do połowy zardzewiałe. Jeśli mielibyśmy tamtędy wejść wszyscy dziesięć kilometrów stąd wiedzieliby o tym.
- Co robimy?- zapytałam uważając aby mój głos nie drgnął.
- Nie jesteśmy pewni czy on tam jest. Jeśli go tam nie będzie, a otworzymy to zapruchniałe gówno możemy być pewni, że będą wiedzieć gdzie jesteśmy.
- Nie możemy tu tak poprostu stać i czekać na znaki z nieba. - Zdenerwowałam się. Derekrozglądał się do okoła ale po jego minie widać było że z sekundy na sekunde nie wiedział co mamy zrobił.
- Pierdole. Niech to wszystko już się skończy. - Kopnął z całej siły drzwi, które otworzyły się z impetem. Za nimi znajdował się Charlie z dwójką ludzi. Derek bez zastanowienia jakie mogą być tego konsekwencje wymierzył w jednego z pobliskich kolegów Charliego. Tamte upadł wydając stłumiony dzwięk upadającego ciała o ziemię. Drugi nie zdąrzył nacisnąć spustu kiedy Derek z zimną kriwą zrobił z nim to samo.
- Będziesz następny jeśli go nie puścisz! - wypowiedział przez zaciśnięte zęby. Czuć było cholerną nienawiść w jego głosie. Luke był wystraszony miałam ochotę rzucić się na Charliego i wydrapac mu oczy. Po małej twarzyczce leciały kolejo łzy. Wiedziałam jednak, że starał się pokazac nam że jest dzielny bo zaraz po chwili wytarł je brudną rączką i stał z suchą twarzą, z miną pokerzysty. Lecz był jeszcze za mały żeby zdawać sobie sprawę jak jego oczy mówią wszystko za niego.
Charlie podszedł za Luke'a i wycelował w niego spluwą.
W ostatniej chwili opanowałam się aby nie krzyknąć. Nie mogłam pokazać Lukowi, że też strasznie się boję.
- Chciałeś mnie. Po to go tu ściągnąłeś. Po to tu wszyscy jesteśmy. Bo chciałeś mnie. Nie wiem po co. Nie wiem dlaczego. Jestem tu. Możemy już pogadać twarzą w twarz, bez żadnych świadków.
- Zabiłeś mojego brata.
- Zabiłem wiele osób w swoim życiu. Zabijając moch bliskich napewno go tu nie ściągniesz. A skoro był niewinny to zabijając chłopca nie spotkasz go nawet na górze. Bo on będzie w niebie, a ty w piekle.
- Chcę żebyś poczuł to co ja czułem. Nie wierzę w to całe niebo czy piekło. Rozumiesz!!! - Charliego ponosiły emocję. Widać było że nad nimi nie panował. Nagle poczułam z tyłu czujeś kopnięcie. Upadłam na ziemię. Ktoś pociągnął mnie za włosy do tyłu, a następnie poczułam zimno lufy przyłożonej do mojej skroni. Zamknęłam oczy wiedząc co wydarzy się za chwilę. Kiedy jednak nic nie następowało postanowiłam je otworzyć.
*****
- Zabijesz mnie. - zaczął Charlie- On zabije Allyson. Wybieraj chłopak albo dziewczyna.
Spojrzałem na Allyson. Błagała mnie wzrokiem. Dobrze wiedziałem o co chodzi. Zdawałem osbie sprawę że muszę uratować Luke'a. Byłaby bardzo wdzięczna. Wiedziałem że inna opcja nie przychodzi jej nawet do głowy.
Charlie jakoś manipuluje swoimi ludzmi. On daje im sygnały w jakiś sposób. Rozkazy, które bez tego nie doszłyby do skutku. Musi mieć jakąś sztuczkę. Tylko jaką? Myśl, myśl.
,, Ten idiota konstruował jakieś mechanizmy kiedyś, ale stwierdził że nic na tym nie zyska. Postanowił wykorzystać to w inny sposób..''
![](https://img.wattpad.com/cover/23173615-288-k153250.jpg)
CZYTASZ
Nocne wojny
RomantizmWyobraź sobie że miałaś wspaniałego brata zamieszanego w wojny gangowe. Dogadywaliście się jak żadne inne rodzeństwo ale pewnego dnia dowiadujesz się, że nie żyje. I kiedy kończysz odpowiedni wiek postanawiasz go pomścić a jedyne co wiesz o jego zab...