(Poprawione)
Szłam obok Daniela, który jak wszyscy miał założony kaptur. Kiedy byłam tu pierwszy raz, stresowałam się bardziej niż teraz, byłam pewna, że tym razem nie będę uciekać. W końcu nie byłam sama. Miałam ochotę zapalić. Przeszukałam kieszenie i wyjęłam nową paczkę czarnych Marlboro.
- Chcesz jednego? - podałam paczkę w stronę chłopaka obok mnie.
- Stresujesz się? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
Czy ja wiem...może trochę ... tak
- To zwykły nałóg - odpowiedziałam wzruszając ramionami. Ustnik miałam już w buzi, a drugi koniec podpalałam zapalniczką. - to chcesz czy nie ? - pozwoliłam aby dym zasłonił mi na chwilę widok przed oczami.
- Jasne. - sięgnął po jednego, a ja podałam mu zapalarkę. Zaciągnął się mocno, ale miałam wrażenie jakby nie sprawiało mu to ani krztyny przyjemności.
- Co miałeś na myśli mówiąc, że Cameron miał rację?
- Twój brat wspominał, że lubisz łamać zasady. Mówił, że jeśli nie przeżyje walki napewno prędzej czy później będziesz czegoś szukać. Bał się o ciebie ale wiedział, że to jest nieuniknione i napisał ci to wszystko w liście, który dał mi. Wolał żebyś wiedziała wszystko od niego niż od kogoś innego, a tym gorzej od któregoś z Crimsonów.
- Co jest napisane w tym liście ? - byłam bardzo zaniepokojona. Obawiałam się, że mój brat wszystko zaplanował aby odciągnąć mnie od tej całej sprawy, że w tym liście użył takich argumentów, po których ....odechce mi się tego wszystkiego, a moje plany lęgną w gruzach.- Nie wiem. Nie otwierałem. - ciągle patrzył przed siebie. Dochodziliśmy właśnie do placu wojny. Był dziwnie pusty. Ten fakt odłożył naszą rozmowę na dalszy plan.
Rozeszliśmy się na całą długość ulicy. Za chwilę doszli przeciwnicy. Z Danielem staliśmy tak blisko siebie, że dotykaliśmy się ramionami, napewno podtrzymywało mnie to na duchu.- Gdzie jest tamta dziewczyna ?- rozejrzałam się po Blackach .
- Została w kryjówce. Dla niej jest tu niebezpiecznie. - Popatrzył na mnie. Widziałam tylko jego oczy, reszta twarzy zasłonięta była czarną bandanką. - Dla ciebie też nie.
- Poradzę sobie. Martw się o siebie. - odsunęłam się trochę od niego żeby mieć więcej przestrzeni.
Caleb ruszył do przodu, tak jak jakiś gość z Crimsonów. Nie wiedziałam jak to się zaczęło, ale nagle wszyscy zaczęli iść w swoją stronę -postanowiłam wyrzucić do połowy wypalonego papierosa. Wszyscy jak na jakąś bezdźwięczną komendę ruszyli do biegu. Presja tłumu zmusiła do tego także i mnie. Wszędzie mijałam bijące się pary. Czarny z czerwonym mieszał się... ludzie posiadali bronie, noże ... wszędzie znajdował się czerwony dym.
CZYTASZ
Nocne wojny
RomanceWyobraź sobie że miałaś wspaniałego brata zamieszanego w wojny gangowe. Dogadywaliście się jak żadne inne rodzeństwo ale pewnego dnia dowiadujesz się, że nie żyje. I kiedy kończysz odpowiedni wiek postanawiasz go pomścić a jedyne co wiesz o jego zab...