Cztery lata później

538 42 1
                                    

Leżeliśmy razem z Lukiem na łóżku, a jego radosny śmiech rozchodził się po całym mieszkaniu. Od dwóch lat mieszkamy sami w dużym przestronnym mieszkaniu, któy pomogil kupić mi moi rodzice. Jest to teraz jedna z ich pamiątek. 

Nagle przez śmiech Luka przebiło się pukanie do drzwi. 

- Poczekaj chwilkę. – dotknęłam jego małego noska przez co jeszcze bardziej się roześmiał i rzucił na łóżko chowając głowę pod poduszkę. Z uśmiechem na ustach podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i zamarłam.

- Cześć. – przed drzwiami stał nie kto inny jak Derek. Miał włożone ręce do kieszeni spodni. Jak zwykle miał na sobie czarną skórzaną kurtkę, białą bluzkę z wisiorkiem z dwoma srebrnymi plakietkami, na których zazwyczaj napisany jest rok urodzenia i danymi osobowymi. Na nadgarstku miał biały zegarek, a na nogach swoje starte dobrze mi znane trampki. Na twarzy miał lekki paro- dniowy czarny zarost.

- Co ty tu robisz? – nadal ściskałam klamkę od drzwi. Nie wiedziałam co myśleć o tym, że on tu był. Nadal jednak nie mogłam mu wybaczyć, że mnie zostawił.

- Chciałem sprawdzić co u ciebie. – a mi się właśnie śmiać zachciało.

- Sprawdziłeś, teraz możesz sobie iść. - zamykałam już drzwi kiedy chłopak, a raczej już mężczyzna przytrzymał swoją rękę na drewnianej powłoce. 

- Nie, nigdzie nie pójdę. Jak sie czujesz?

- Czułam się bardzo dobrze dopóki ty nie przyszedłeś. Więc pa. – chłopak wcześniej włożył nogę między drzwi uniemożliwiając mi ponowne  zamknięcie ich.

- Przecież wiesz, że to nie prawda. Znaczy wiesz z tą dziewczyną. Do niczego między nami nie doszło.

- Co z tego. Derek minęły cztery lata.

- Ale nadal mi nie wybaczyłaś.

- No a jak. Wyobrażasz sobie co ja czułam…

 - Mamo?!

Chciałam mówić dalej, Luke wyszedł na spotkanie. Tego najbardziej się obawiałam. Spojrzał swoimi pięknymi brązowymi oczami na swojego ojca i wtulił się w moją nogę. Pogłaskałam go po równie ciemnych włosach wzburzając kosmyki w górę. Był strasznie podobny do ojca, jedyne co się różniło to usta. Usta miał po mnie, ale całą swoja postawą cały Derek. To bolało najbardziej. Już w wieku czterech lat Luke potrafił nieźle żartować czego po takich dzieciach nie można się spodziewać.

- Kto to? – zapytał mały chłopiec. Derek był zapatrzony w malca, spojrzał na mnie po czym przykucną, aby być na wysokości razem z Lukiem.

- Jestem twoim…

- Wujkiem. – dokończyłam pospiesznie. Patrzyłam na reakcje małego, mimo że czułam na sobie wzrok Derek’ a.

Luke rozpromienił się i powoli odrywał dłonie od mojej nogi.

- A czy wujek może się ze mną pobawić? – zapytał sepleniąc.

- Wujek miał właśnie iść.

- A założymy się, że nie. – mrugnął do mnie. – dopiero przyszedłem.

Wstał i minął mnie w drzwiach łapiąc Luka za malutką dłoń. Chłopczyk w każdym kroku podskakiwał i wołał ,,Jej’’.

- Chodź pokażę ci mój pokój. Jest taaaki wielki. – rozłożył ręce w wielkim słońcu, aż stanął na paluszkach. Uśmiechnęłam się, a Derek roześmiał spoglądając w moją stronę. Mieli strasznie podobne śmiechy, różniły się tylko tym że jeden z nich miał mutację. Luke pociągnął chłopaka za rękę wprost do swojego pokoju.

Nocne wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz