7. Strange visit

211 20 2
                                    

(Poprawione)
Wróciłam do pokoju po gorącym prysznicu najciszej jak się dało, aby nie obudzić reszty domowników. Już nie długo obydwoje mają wyjechać na wakacje bez córeczki, a wtedy będę miała cały dom dla siebie.... Ahh ale trzeba będzie wyprowadzić się do mieszkania wujka.. może to i lepiej. Ten dom przeraża kiedy jest opustoszały i cały ciemny.

Chciałam już zapalić światło kiedy spostrzegłam ruch za oknem. Opuściłam rękę spoczywającą uprzednio na włączniku. Nie zauważalnie przemknęłam w stronę ukrytego za małym murkiem łóżka po czym powoli wychylałam się zza meblościanki.
Kto to? I co robi na moim balkonie ?!
Sylwetka w czarnym kapturze zdawała się należeć do mężczyzny, który rozglądał się po pokoju szukając jakiegokolwiek ruchu. Nagle,, ten ktoś" zapukał w szybę. Lecz ja -jak na odważną osobę przystało -nadal kucałam przy meblościance. Chłopak chyba mnie zauważył ponieważ nagle przystaną hamując swoje ruchy i zdjął kaptur ukazując swoją twarz.
- Nie !- szepnęłam. Nie wiedziałam co ten pojebany gość tutaj robi, ani czego chce.
- Wiem, że tam jesteś. Otwieraj to!- Usłyszałam jego zachrypnięty głos. Jeśli myślał, że wpuszczę go do środka to się mylił. Na mojej twarzy prawdopodobnie wymalowany był strach, który próbowałam zamaskować nienawiścią. Patrzyłam na niego z ukrycia. Łaził w tę i z powrotem.. ale nagle zniknął. Nie było go. Nastała cisza. Podeszłam powoli do okna wyglądając przez zasłonki. Znając go z tych .. dwóch dni, mógł mi zaraz wyskoczyć.. lecz tego nie zrobił. Balkon był pusty.

- I myślałaś, że spławisz mnie zwykłym ignorowaniem? - podskoczyłam ze strachu i odwróciłam się do osoby stojącej za mną. Chłopak opierał się o moje drzwi do pokoju ze skrzyżowanymi rękoma na torsie. Wyglądał tak samo jak go spotkałam na dworzu, czerwona bandama na szyi i cały czarny strój.

- J-jak? - zabrakło mi słów. Spodziewałam się wszystkiego, że roztrzaska szybę na kawałki, że w nią strzeli, nawet że włamie się przez drzwi wejściowe ... ale ... to ... co to właściwie .. jak?

- Magic ! - rozłożył ręce w geście jakby ta magia była przed jego twarzą i poruszył brwiami. Zlustrował mnie od góry do dołu z uniesioną brwią i pół uśmiechem. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że byłam w piżamie składającej się z krótkich spodenek ( które można było wziąć za majtki), oraz bluzką- długości tuniki- odsłaniającą ramię. Założyłam ręce na piersi, w ten sposób trochę zasłaniając biust bez stanika.

- Czego chcesz?

- A może tak milej?!

- A może nie?!..To czego chcesz? - zapytałam ze złością.

- Odpowiedzi.

- Na co?

- Na pytania, idiotko. Jesteś aż tak głupia czy tylko udajesz?- bardziej stwierdził niż zapytał. Wkurwił mnie. Z jakiej racji tu przychodzi i jeszcze mnie obraża.

- Nie będziesz mnie obrażał w moim domu. - skwitowałam zajadle.
- To rozumiem, że wszędzie indziej mogę ?
- Wszędzie indziej miałabym cię w dupie i wyszła z tamtąd.

- Dobrze, skarbie. To u ciebie w domu nie będę-
mrugnął z rozbawieniem

- Ani nie nazywaj mnie skarbem.

- Dobrze, skarbie.

- Ughh... pewnie dopóki nie zakończysz tego po co tu przyszedłeś nie mam co liczyć na to, że wypierdolisz z mojego domu. - Podeszłam i usiadłam na kanapie przykrywając nogi kocem. Patrzył na mnie z obojętną miną po czym znowu uśmiechnął się i pokiwał głową.

Sięgnęłam po pilota leżącego na komodzie obok mebla, na którym siedziałam.
Chłopak po chwili zamknął drzwi od pokoju i zajął miejsce tuż obok mnie. Spięłam się lekko gotowa na atak ze strony Crimsona.

Nocne wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz