Poprawione :*
Stałem w dużym pokoju dziewczyny. Był ciekawie urządzony, po prawej od drzwi wejściowych szafa z nadrukiem widoku miasta- chyba Tokio, albo Nowy York. Dalej telewizor na szafce oraz zdjęcia uśmiechniętych twarzy. Hmm na jednym Allyson trzymała wiewiórkę na ręku i cieszyła się w jej stronę. Odwróciłem się do łóżka stojącego przy przeciwległej ścianie, na którym leżała dziewczyna. Podeszłam do niej wpatrując się w jej spokojną podczas snu twarz.
Nagle mój wzrok spoczął na rękojeści noża, który trzymała przy sobie przytulając się do niego jak do pluszaka. Wyjąłem go delikatnie z jej kruchego uścisku. Na co ta szepnęła przez sen.
- zabij!
Zatrzymałem się bez ruchu i otworzyłem motylka. Ręka mi ani trochę nie drżała, wprawienie do trzymania broni miałem od dziecka. Przysunąłem ostrze noża do jej gardła, na którym pulsowała tętnica.
- Derek! Derek! - wyrwały mnie z koszmaru krzyki dziewczyny. Otworzyłem oczy patrząc się na biały sufit z pająkiem. Usiadłem i zobaczyłem dziewczynę biegającą po całym domu zbierając przeróżne rzeczy do torby.
- Wychodzimy! Zawieziesz mnie na staż! - jej słowa były wyraźne ale jeszcze do mnie nie docierały. Nie nawidzę kiedy ktoś budzi mnie w taki sposób.
- A śniadanie dla mnie?
- Będziemy mieć dużo czasu żeby zjeść ze sobą śniadanie. - przewróciła oczami i uśmiechnęła się sarkastycznie odpowiadając wymijająco na moje poważne pytanie. Byłem głodny.- Rusz dupę! - podniosła na mnie głos bez żadnego sensu.
- Ty ! - wstałem wściekły z kanapy. -albo dasz mi szacunek albo się pożegnamy. Nie będę tolerował braku szacunku dla kosztu głupiego gangu.
Nagle stanęła w całym tym chaosie, który robiła wokół siebie. Poczułem jakby stanęło także powietrze. Patrzyła na mnie jak nikt inny poprzednio. Jej wzrok zdawał się przeszywać mnie do kości. Jakby chciała mnie nim zabić. Wyglądała strasznie ale i zabawnie. Nie mogłem powstrzymać się od śmiechu ale mimo to, starałem się utrzymać równie wredną i poważną minę. Spojrzała na zegarek. I to właśnie od tego momentu dziwna mimika twarzy bicia się z własnymi myślami przemknęła na jej buzi.
- Zawieź mnie po prostu na ten staż ... proszę. - syknęła przez zęby dodając sztuczny uśmiech na końcu. Chciałem jeszcze coś jej odszczeknąć. Analizowałem każdy możliwy sposób ucieczki aby odjechać bez niej i roześmiać się w tę jej piegowatą twarz. Widząc jej wściekłą minę, pod którą można było zobaczyć lekki stres i niepewność korciło mnie aby jej dowalić czymś takim. Zobaczyć jak się w końcu załamuje, byłem pewien, że nie jest taka silna jaką cały czas udaje.
- Czekam dwie minuty. - wstałem z kanapy założyłem skórzaną kurtkę, którą przed snem położyłem na fotelu obok i skierowałem się w stronę drzwi wejściowych. Otworzyłem zamkiem wejście, a uchylając je coraz szerzej bardziej czułem chłodny podmuch poranka. Która godzina? Wyjąłem telefon z tylnej kieszeni spodni była 7.30 dawno nie wstałem tak wcześnie. Dwa nieodebrane połączenia od babci, jedno od Jaya. Podszedłem do furtki i między szparkami wymacałem guzik dzwonka. Przycisnąłem go po czym dźwięk grającej melodii rozniósł się po drugiej stronie ogrodzenia w tym samym jednak momencie dziewczyna wyszła szybko drzwiami zamykając je pospiesznie na klucz. Podbiegła do mnie otwierając przy tym kluczykiem bramę. Wyszedłem pierwszy, a ona tuż za mną. Żadne z nas nie było sobą zainteresowane. Podszedłem do drzwi kierowcy otwierając je kluczykiem. Spojrzałem nad karoserią na dziewczynę czekającą aż otworzą się drzwi po czym szybko usiadła na miejscu pasażera. Odpaliłem silnik mercedesa i rozluźniłem się za kierownicą po usłyszeniu ulubionego dźwięku. Okręciłem kark w prawo - strzyk kości, w lewo- ponowne strzyknięcie.
Sprzęgło. Jedynka. Gaz. Ryk silnika. Dwójka. Kierunkowskaz w lewo. Jedynka. Gaz. Dwójka. Gaz. Trójka.
- Gdzie jedziemy? - zapytałem przerywając ciszę ustawiając przy okazji muzykę w radiu.
- Do Riviery. - spojrzałem na nią z podniesioną prawą brwią.
- Wolontariat, w zasadzie to moje przed ostatnie zajęcia . - oparła się o szybę. A ja zastanawiałem się u kogo ma staż. Moja babcia jest wice dyrektorką i pielęgniarką w Rivierze- ośrodku dla bezdomnych i starszych osób. - a wiedząc, że ma jakieś stażystki obawiałem się, że to właśnie ona.
Dwadzieścia minut później dojechaliśmy na parking. Otworzyłem okno sięgając po bilet przy bramie głównej wjazdu.
- Nie musisz wjeżdżać.
- Muszę. Przy okazji kogoś odwiedzę. - zaparkowałem i wyłączyłem silnik. Dziewczyna wyszła patrząc na zegarek. zrobiłem to samo. 7.55.
- Mam pięć minut. Lecę! - zaczęła biec odwróciła się w biegu przodem do mnie biegnąc tyłem. - Dzięki! - po czym wbiegła po schodach do drzwi potrącając wychodzącą starszą panią z młodą kobietą. Zatrzasnąłem drzwi samochodu i zamknąłem na kluczyk, a po chwili szedłem śladami Allyson. Przeszedłem korytarzem i po schodach na trzecie piętro. Wyjąłem paczkę miętowej Orbit mijając pielęgniarzy po drodze. Podszedłem do recepcji chowając małą paczkę do kieszeni kurtki i oparłem się na blacie przedramionami oczekując aż cycata recepcjonistka przestanie rozmawiać przez telefon. Stukając kluczykiem od samochodu o blat czekałem aż ten moment nadejdzie, wodziłem wzrokiem po ludziach w całym holu szukając znajomej twarzy babci.
- Cześć Derek! - odezwała się recepcjonistka. Od razu skierowałem na nią swój wzrok. Już nie raz się z nią spotykałem, nawet przyznam,że odwiedziłem jej łóżko. Nic szczególnego aby się chwalić. Wymusiłem sztuczny uśmiech, który działa na tego typu laski.
- cześć..- rzut okiem na plakietkę na jej piersiach- .Erika. Gdzie jest Pani Ritz ?
- W holu po prawej. - oparła się niedaleko moich rąk nachylając się nisko.
- Dzięki. -puściłem do niej oczko i odepchnąłem się od blatu recepcji. Zero emocji. To mi się podoba. Obojętność.
- Derek?! - krzyknęła za mną kiedy już przekraczałem próg prowadzący do prawej części korytarza. Westchnąłem zrezygnowany. Zawsze mówi, żebym obiecał jej że zadzwonię a ja zawsze to robię pomimo że wiem że już od dawna nie mam jej numeru w kontaktach.
- obiecujesz że zadzwonisz?
- No pewnie. - prychnęłam jakby to było oczywiste i odwróciłem się do niej tyłem przyspieszając kroku. Szedłem wzdłuż korytarza kiedy usłyszałem głos babci.
- Kochanie naprawdę dobrze ci idzie. Jest to twój przed ostatni dzień. Popracuj dzisiaj normalnie, a jutro ostatni dzień tylko trzy godzinki.
- byłoby ekstra. - Allyson? Czyli jednak tak jak myślałem babcia opiekowała się jej wolontariatem. Zbliżyłem się do drzwi po prawej, następnie oparłem się o framugę przyglądając się babci w zielonym uniformie oraz Allyson w niebieskim oznaczający ludzi z wolontariatu. Dziewczyna widząc mnie, spięła mięśnie prawdopodobnie myśląc, że jestem tu aby coś popsuć. Starsza kobieta odwróciła się w moją stronę i posłała mi lekki uśmiech.
- Derek, poczekaj na krześle zaraz skończę. - po czym dodała do dziewczyny- to jesteśmy umówione, tak?
- Jasne. Dziękuję. - usłyszałem siadając na krześle. Po jej tonie można by pomyśleć, że bardzo się cieszy. Dosłownie chwilę po tym wyszła moja babcia dając mi znak palcem abym poszedł za nią. Oj będzie źle. Ociężale wstałem z krzesła i szedłem za nią w ciszy. Całą drogę nic nie mówiła, a jak już wspominałem milczące kobiety mnie przerażają. Wyszliśmy na świeże powietrze na patio. Słońce zaczęło nieco ogrzewać czubki drzew tworząc cieplejsze powietrze. Zdjąłem skórzaną kurtkę i przewiesiłem ją przez ramię pozostając w ciemnozielonej koszulce. Usiedliśmy obydwoje na ławce pod dużym dębem.
- Powiedz mi teraz gdzie byłeś całą noc? - zaczęła nad wyraz spokojnie. Oparłem łokcie o kolana i spojrzałem na żwir pod nogami.
- Spałem u znajomej, ponieważ bała się, że włamią się jej do domu.
- słucham? Jakaś nowa wymówka?
- Co? - spojrzałem na jej twarz ze zmarszczonymi brwiami. Była smutna, przerażona, niewyspana. Chyba czas cię babciu trochę oszukać. - mówię poważnie. Skończyłem z nocnymi wojnami. Zmieniłem się ... dla tej dziewczyny.
- Jak długo ją znasz? Bo z tego co sobie przypominam jeszcze w poniedziałek złapałam cię na noszeniu tej głupiej bandanki.
- Poznałem ją niedawno ale ona uświadomiła mi, że ranię ją i przede wszystkim ciebie będąc w tych wojnach. Przepraszam że nie słuchałem. - spojrzałem jej w oczy. Chujowo się czułem ale musiała zacząć normalnie żyć. Przesunęła się do mnie i przytuliła. Objąłem ją. Mimo że jestem twardy i takie tam potrzebowałem tego od babci. W tamtym momencie czułem, że ona jest bezpieczna.
- to kiedy ja ją poznam? - zapytała patrząc z dołu.
- Jak to?
- Muszę ją przecież poznać.
- No przecież. - myśl Derek myśl . To co teraz zrobię będzie najgłupszą rzeczą jaką kiedykolwiek zrobiłem. Kurwa. - Tak się składa ona tu jest. Zaraz wrócę. - szybko wstałem zostawiajac kurtkę przy babci. Oby ruda mi pomogła, w sumie jest mi coś winna. Wpadłem szybko na klatkę schodową ośrodka. Pobiegłem do pokoju gdzie poprzednio ją napotkałem. Na szczęście tam była, przykrywała właśnie starszego chrapiącego mężczyznę.
- Musisz mi pomóc!. - odwróciła się w moją stronę. - przywiozłem cię tu i zabieram cię samochodem tam gdzie sobie chcesz więc teraz ty masz mi pomóc.
Ewidentnie zastanawiała się nad odpowiedzią. Widziałem na jej twarzy zaprzeczenie, pogardę, nie będzie chciała mi pomóc. Podniosła palec do ust na znak aby być cicho i wskazała na uprzednio przykrywanego mężczyznę. Wyszliśmy z pokoju 103, a następnie zostawiła lekko uchylone drzwi i przeszliśmy jeszcze kawałek dalej.
- Przegrzało cię?
- słuchaj. Jedziemy teraz na tym samym wózku. Pomóż mi udawać między moja babcia moja dziewczynę, która nienawidzi nocnych wojen i właśnie mnie od tego odpędziła. Nocowałem u ciebie w nocy bo się bałaś ale nic między nami nie było. Proszę! I ze wyjeżdżamy razem na bezpieczne wakacje.- znowu cisza. Zastanowienie. I wybuch śmiechu. Przyłożyła dłoń do mojego czoła.
- ciebie to pojebało. - wyminęła mnie zerkając do swojego clipboardu. Podbiegłem i ścisnąłem za nadgarstek odwracając ją do siebie. Była odważna, a wiec nie ukrywała twarzy. Między nami była bardzo mała przerwa. Dzielnie patrzyła mi się w usta kiedy ja szepnąłem do niej głosem wypełnionym jadem.
- słuchaj mnie! Albo mi pomożesz , albo wypierdalaj tam skąd przyszłaś. Naprawdę nie będę tolerował, ze mnie wykorzystujesz do swoich durnych planów. Mam w dupie twojego brata i całe to gówno w co się pakujesz. Albo mi pomagasz albo zniszczę cię jak tylko przekroczysz jedną nogą terytorium wojen. - jej wściekłość rosła, ale wiedziałem ze nie wybuchnie tak samo jak ja musiałem tłumić w sobie emocje. Położyłem dłoń na jej biodrze, cały czas przytrzymując jedna dłonią jej rękę na tyle mocno aby nie mogła się ruszyć. Ból na jej twarzy także nie ustępował a wręcz się pogłębiał. Moim uszom doszedł dźwięk kroków dziewczyna zerknęła przez moje ramię po czym powróciła do moich oczu patrząc już z pogardą i satysfakcja. To Musiała być moja babcia. Przytrzymałem ja mocniej na biodrze aby nie mogła ruszyć się także w żadna stronę ciałem i wbiłem się w jej usta ze wściekłością ze muszę to robić. Nie nawidzę rudych. Obrzydzają mnie nie ważne czy są ładne czy nie. Dziewczyna zaciskała usta ale nie oderwała się ode mnie. Próbowała się wyrwać ciałem ale nie mogła. W końcu odsunęła twarz.
- Puszczaj. Mnie. Masz dwie sekundy. - syknęła głosem jakiego chyba nie słyszałem od żadnej dziewczyny. Poluźniłem uścisk z powodu zbliżających się kroków babci. Objąłem dziewczynę w tali i odwróciłem się do starszej kobiety z uśmiechem na twarzy.
- To ona. - powiedziałem z radością w głosie. Spojrzałem na Allyson, która patrzyła na to wszystko z obojętnością. Wbiłem jej palec w zebra na znak aby coś zrobił. Dziewczyna objęła mnie w pasie i uszczypnęła trzymając cały czas. Sprawiało to ból nie powiem. Druga dłoń położyła na torsie i uśmiechnęła się szczerze.
- to ona? - zaskoczona babcia popatrzyła na nią jakby pierwszy raz widziała dziewczynę. - jakoś spodziewałam się kogoś innego.
- Huh dziękuje . - prychnęła sarkazmem. Ponownie wbiłem jej palec w zebra a ona mnie uszczypała. O Boże czy tak będzie cały czas?
- Co masz na myśli? - zapytałem z zainteresowaniem.
- No . Jakoś. Myślałam ze Allyson jest pożądna i nie będzie robić czegoś z nowo poznanym chłopakiem ale widzę że...
- nie !- zaprzeczyła dziewczyna. - między nami nic się nie wydarzyło. Ja dopiero po ślubie. - dodała wysyłając pełny uśmiech. Spojrzałem na nią ukradkiem, wyglądała przekonująco i uroczo. Babcia to kupi bez problemu.
- Przepraszam w takim razie nie chciałam cię o nic oskarżać. A teraz jeśli byś mogła wrócić do pracy byłabym wdzięczna.
- Jasne. - powiedziała odrywając się ode mnie. Natomiast ja zatrzymałem jej dłoń nadal w uścisku. Podniosłem brwi w geście zdziwienia, że odchodzi bez pożegnania. Dziewczyna uśmiechnęła się przepraszająco mimo że widziałem wrogość w jej oczach. Wspięła się na palce i pocałowała mnie w policzek mówiąc tak słodko i zarazem seksownie ale bez przesady :
- do zobaczenia. - spojrzała na clipboarda i przeszła kawałek dalej. Zapukała do któryś z kolei drzwi i weszła do środka. Spojrzałem na czarnowłosą kobietę.
- nie zran jej ! - wskazała wrogo palcem w moją stronę - i wracaj do domu, wykąp się nie pachniesz świeżością.
- Już jadę właśnie- zaśmiałem się z jej komentarza na mój temat i rodziłem w stronę głównych drzwi wejściowych-----------/-
Jest już po poprawkach 14 mam nadzieje że jest w waszym guście ❤️
//Hahajoke
CZYTASZ
Nocne wojny
RomanceWyobraź sobie że miałaś wspaniałego brata zamieszanego w wojny gangowe. Dogadywaliście się jak żadne inne rodzeństwo ale pewnego dnia dowiadujesz się, że nie żyje. I kiedy kończysz odpowiedni wiek postanawiasz go pomścić a jedyne co wiesz o jego zab...