Czy aby na pewno?

378 33 2
                                    

Kolejne minione tygodnie. Derek nie odezwał się od naszej ostatniej kłutni. Ta go nienawiedzę. Kolejny raz robi nadzieję. Najgorsze że teraz zrobił ją Luckowi. Daniel robił wszystok co w swojej mocy aby zastąpić Dereka, ja oczywiście jeszcze więcej. Chłopczyk jednak nie dawał za wygraną, jego pytania na temat Dereka powtarzały się, a z dnia na dzień było ich coraz więcej. Wiele razy rozmawiałam z Debi przez telefon, kobieta nie była smutna że nie przyjeżdżamy, nawet rozumiała to. Nie chciałam aby obydwoje się widzieli, ja go nie chciałam widzieć. Czułam się okropnie z tego powodu, byłam strasznie samolubna. Mój synek płacze za swoim ojcem ( mimo że nie wie że to jego tata ), a ja mu zabraniam widywania się przez moje widzi mi się. Nie mam kogo się doradzić. Debi mówiła że może przyjechac po chłopca żeby się zobaczyli i zastanawiam się nad tą opcją. Daniel z koleji jak to zawsze nie popiera żadnych pomysłów związanych z Derekiem. Najlepiej nie utrzymywać z nim kontaktów skoro on też nie chce.

- Dziękuję. - powiedziałam całując na pożegnanie Debi w policzek. - To wiele dla mnie znaczy. Nie mam ochoty go oglądać i rozmawiać. Ten człowiek doprowadza mnie do szału.

- Rozumiem, mówił coś o kłutni z tobą , nie chciał powiedzieć więcej. Zarzekał mi się jednak że nie zrezygnuje z Lucka. Powtarzał że to jego syn i będzie jego.

Mruknęłam na znak że rozumiem. Kobieta wsiadła do samochodu i obydwoje odjechali. Zostałam sama z Danielem. Niestety po jakimś czasie dostał pilny telefon ze swojej pracy mówiący że jutro wyjeżdża w podróż biznesową. Postanowiłam zrobić sobie dzień wolny od wszystkiego. Zamknęłam za chłopakiem drzwi na klucz i wbiegałam po schodach na górę. Weszłam do toalety i przygotowałam sobie gorącą kąpiel. Muzyka od popu do hip hopu leciała z radia przy wannie. Było bosko, jeszcze nigdy nie mogłam sobie poleżeć w wannie. Moje myśli zamiast się relaksować wspominały przeszłość.:

(RETROSPEKCJA)

- Dlaczego nic nie mówisz? Myślałam że po takiej nocy będziemy bliżsi siebie.

- Niestety nie wyszło.

- Coś ukrywasz przede mną . Mam prawo wiedzieć co.

- Nie, to nie jest twoja sprawa - burknął przyśpieszając na niemieckiej autostradzie.

- Gdzie jedziemy ?

- Odworzę cię do domu.

- Chyba sobie żartujesz , tera iedy zaczęłam cie nawet lubić.

- Pech.

Spojrzałam za szybę, przed sobą widziałam tylko ciemny las przemykająccy z prędkością światła. Usiadłam opierając się plecami o drzwi. Chłopak zablokował je pospiesznie przyciskiem na jego drzwiach. Bał się że wypadnę, też mi coś on się nigdy nie boi tym bardziej o innych.

- Wiem że to ukrywasz. Wiem że ma to związek ze mną. Dlatego lepiej powiedz mi to teraz, jeśli chcesz abym dała ci spokój i się zamknęła.

Chłopak westchnął. Spojrzał na mnie, a potem znowu na drogę. Samochód zwolnił a chłopak oparł głowę na ręce. Jego wzrok był na mnie nieco dłużej.

- Prawdopodobnie... prawdoodobnie jesteś w ciąży.

Czas stanął, świat runął.

- Że co proszę. Co ty kurwa gadasz? Nigdy seksu nie uprawiałeś? Co ty nie wiesz że istnieje takie coś jak prezerwatywa?

- Mogłaś mnie pilnować.

- No tak teraz to moja wina ...- prychnęłam.

- Dobra, uspokójmy się..

- Nigdy nie karz mi się uspokoić.

- Postaram ci się pomóc okay? - kiwnęłam głową. Chociaż dobre i to. - Weź mój numer telefonu . - podał mi swoją komórkę, Jakby co będziesz dzwonić. Zadzwoń teraz jakby co ja też będę dzwonić. Wszystko będzie dobrze.

Cień uśmiechu mignął na jego twarzy, po czym złapał mnie za rękę i ją ścisnął wspierająco.

Próbowałam łapczywie złapać powietrze. Ktoś na dole dobijał się do drzwi, a mój telefon nie ustępował dzwonieniu. To Debi.

- Halo.

- Żyjesz??!!! Matko boska, Allison łądnie to tak straszyć starszą panią. Idz i otwórz drzwi Derekowi pewnie się dobija.

Zbiegłam w ręczniku na bosaka na dól i otworzyłam szybko drzwi.

- Pali się?

- WOW... czemu kurwa nie odbierasz telefonów. -jego oczy stały się duże po czym zmarszczył brwi ze złości.

- Nie słyszałam - skłamałam. - Martwili się o ciebie.

- To dlaczego tych słynnych ich tu nie ma?

- Nie wiedzieliśmy co się dzieje więc dla bezpieczeństwa miałem iść tylko ja.

- Czemu jesteś taki oschły? - wzruszył ramionami. - Niedługo przywiozę Lucka.. ubierz się.

W tej chwili przypomniałam sobie że jestem tylko w samym ręczniku.

Normalny facet by to polubił. Tym bardziej że rzekomo starał się abym do niego wróciła. Zamknęłam drzwi, ponieważ chłopak zdążył już zasiąść za kierownicą. Faceci są dziwni narzekają na nas, ale to oni są dziwni i nie do ogarnięcia. Mam Dwadzieścia trzy lata i jeszcze nie dałam rady sobie z tym poradzić. Chyba już nigdy nie dam.

Postanowiłam zrobić Lassagnie na kolację. Nie spodziewałam się że Derek zostanie na nią, ale i tak zrobiłam dużą blaszkę. Będzie dla niezapowiedzianych gości( Daniel) , albo dla nas dwoje na dwa, trzy dni.

Zdziwiło mnie jednak że Derek zgodził się na zjedzenie z nami. Oczywiście nikt nie odmówi Luckowi, więc bez dwóch zdań usiedliśmy całą trójką przy stole. Jedliśmy w ciszy, a jedyne dźwięki dochodzące naszych uszu była cicha muzyka lecąca z radia. Nawet Luck był cicho i nie przeszkadzał sobie w delektowaniu się potrawą.

- Smakuj ci? - zapytał chłopiec swojego taty .

- Tak jest bardzo dobra. - uśmiechnął się do chłopczyka, a mojego wzroku omijał ogromnym łukiem.

- Mama zawse lobi dole jedzonko.

- Fajnie masz.

- Jakbyś z nami zamieskał jadłbyś to codziennie.

- Codziennie nie dobrze jest jeść takie rzeczy. To jest bardzo nie zdrowe wiesz.

Kopnęłam jego nogę, a sam właściciel spojrzał na mnie wściekły.

- Nie jemy tego codziennie tylko od czasu do czasu. Można czasem zjeść coś takiego jak Lassagnia.

- Tak, a potem trzeba wstawać o szóstej rano żeby spalić to co nie.

- Wolę wstawać i biegać niż spać do nie wiadomo której i cały dzień pierdzieć na kanapie.

Luck zaczął się śmiać, a my spojrzeliśmy po nim nie wiedząc o co chodzi.

- Pierdzieć... ahahhahah

Obydwoje zawtórowaliśmy małemu śmiechem,





- Jestem zmęcony. - powiedział Luck zaraz po tym jak Derek wyszedł z domu.

- To leć myć zęby i idziemy spać. - Luck pobiegł na górę. Za chwilę kiedy weszłam za nim chłopiec wyszedł z toalety z bananem na ustach. Był taki śliczny.

- Co tak szybko ? - zapytałam zdziwiona.

-Umyłem zęby taką nową scotecką, która myje bardzo sybko dlatego idę juz spać

-Naprawdę? I to wszystko dzięki tej szczoteczce? - założyłam ręce na piersi.

-Tak

-A gdybym dała ci do niej baterie myłaby szybciej? - wyciągnęłam rękę z bateriami w jego stronę.

-Amm to ja pójdę od razu sprawdzić

- Dobry pomysł .

Nocne wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz